Polscy siatkarze nie zostali mistrzami świata po raz trzeci z rzędu, bo w finale znalazł się dla nich o wiele lepszy rywal. Włosi zagrali fenomenalne spotkanie, wygrali 3:1 (22:25, 25:21, 25:18, 25:20) i zdobyli złoty medal rozgrywek po raz czwarty w historii.
Rywale zagrali znacznie lepiej. Kapitalni byli w zagrywce i obronie. Trudno było zaatakować w ten sposób, aby piłka spadła w boisku po ich stronie. W efekcie po 22 latach tytuł czempionów globu trafił w ich ręce.
Tuż po zakończeniu meczu finałowego i części artystycznej organizatorzy przyznali nagrody indywidualne. MVP mistrzostw świata został Włoch Simone Giannelli, który został także wybrany najlepszym rozgrywającym. Za zdobycie nagrody MVP FIVB przyznaje premię w wysokości 30 tysięcy dolarów, natomiast za pozostałe wyróżnienia siatkarze otrzymują po 10 tysięcy dolarów.
Kiedy nadszedł moment ogłaszania laureatów nagród indywidualnych, nikt nie był zdziwiony wyróżnieniem tego z włoskich zawodników. Giannelli rozegrał fantastyczny turniej i zdecydowanie zasłużył. Przy okazji dokonał rzadko spotykanej rzeczy.
"Simone Giannelli to drugi w historii, a pierwszy w XXI wieku rozgrywający, który wybrany został najbardziej wartościowym zawodnikiem mistrzostw świata oraz Europy" - zauważył na Twitterze Jakub Balcerzak. Przed rokiem Włoch był także MVP czempionatu Starego Kontynentu w Polsce.
Przed Giannellim dokonał tego tylko słynny Wiaczesław Zajcew, czyli były radziecki siatkarz, trzykrotny medalista olimpijski. Mający teraz 70-lat były zawodnik został najlepszym zawodnikiem mistrzostw świata w Buenos Aires, a trzy lata później zgarnął tytuł MVP podczas mistrzostw Europy w Holandii.
W drużynie marzeń tegorocznego siatkarskiego mundialu znalazło się trzech podopiecznych Nikoli Grbicia - Kamil Semeniuk został wybrany jednym z dwóch najlepszych przyjmujących, a Mateusz Bieniek został jednym z dwóch najlepszych środkowych. Z kolei najlepszym atakującym na mistrzostwach świata wybrano Bartosza Kurka, czyli kapitana biało-czerwonych.