19-letni Bryan Reynolds to wychowanek FC Dallas, jednej z najlepszych amerykańskich piłkarskich akademii. Prawy obrońca zbierał także doświadczenie na wypożyczeniu w North Texas Soccer Club (trzeci poziom rozgrywek), ale od ponad roku gra w FC Dallas, w którym wystąpił 27 razy w MLS i zanotował pięć asyst. Reynolds już od dawna jest łączony z przeprowadzką do Europy. Najwięcej konkretów było ze strony Club Brugge. Belgowie oferowali za niego siedem milionów euro, ale Dallas odrzuciło tę propozycję. Teraz mówi się o transferze do Włoch.
Gianluca Di Marzio, włoski ekspert transferowy, twierdzi, że 19-latek trafi do Włoch. W czwartek przedstawiciele Juventusu są umówieni z agentem piłkarza. Stara Dama ma już w kadrze jednego wychowanka akademii z Dallas, a jest nim Weston McKennie, dobrze rokujący środkowy pomocnik. Problem w tym, że turyńczycy nie mają już wolnych miejsc dla graczy spoza Unii Europejskiej, więc rozważają zakup Amerykanina, a następnie wypożyczenie go do Cagliari. Reynoldsa chce także AS Roma, której nowym właścicielem jest Dan Friedkin, amerykański biznesmen z branży motoryzacyjnej, który ma ułatwić negocjacje. Od 2013 r. Friedkin jest jednym ze sponsorów stadionu FC Dallas.
Do tej pory Stany Zjednoczone nie słynęły z produkcji zdolnych piłkarzy. Tylko część kibiców kojarzy z dawnych lat Kasey'a Kellera, Brada Friedela, a później Tima Howarda, Briana McBride’a, Clinta Dempseya, Claudio Reynę czy Landona Donovana. To się jednak zmienia. Amerykański soccer wypuścił w świat pokolenie utalentowanych piłkarzy, którzy już niedługo mogą zwojować świat futbolu w Europie. W Stanach liczą zaś, że poprowadzą Stany Zjednoczone do triumfu na mundialu w 2026 r. – tego, którego będą gospodarzami. O nowym, złotym pokoleniu amerykańskich piłkarzy pisze Dominik Lenart ze Sport.pl.