Atletico to trzecia drużyna La Liga, zespół na co dzień grający w Lidze Mistrzów. A Cacareno? Klub mimo bogatej historii - został założony 106 lat temu - spędził tylko jeden sezon wyżej niż na trzecim poziomie rozgrywkowym.
Trudno sobie wyobrazić, żeby oba te zespoły spotkały się w jakichkolwiek innych rozgrywkach niż Puchar Króla. Atletico Madryt gra w nim od pierwszej rundy. I już miesiąc temu miało problemy z grającym na szóstym poziomie rozgrywkowym Vic - wtedy klub z Madrytu wygrał 2:0 po bramkach w 81. i 89. minucie. W czwartek było jeszcze gorzej.
Cacareno w 30. minucie strzeliło bramkę na 1:0. Od tego momentu zaczęła się rozpaczliwa obrona wyniku, która długo przynosiła skutek. Atletico miało ogromną przewagę, ale nie potrafiło przekuć jej na bramkę. To udało się dopiero w 83. minucie, gdy gola strzelił Lenglet.
Mogłoby się wydawać, że to nic straconego i gospodarze wciąż mogą liczyć na dogrywkę. Zadanie utrudniła im jednak druga żółta kartka Jaimego Sancho. Od 85. minuty Cacareno grało w dziesięciu.
I choć piłkarze czwartoligowca wytrzymali jeszcze chwilę, to decyzja sędziego o doliczeniu aż sześciu minut ostatecznie ich pogrążyła. W drugiej minucie czasu doliczonego gola strzelił Rodrigo de Paul, a asystował mu Julian Alvarez. Trzy minuty później panowie zamienili się rolami. Po chwili wybrzmiał ostatni gwizdek i gospodarze schodzili z boiska. Choć przegrali, to pożegnały ich brawa lokalnych kibiców.
Dla Cacareno to drugi z rzędu Puchar Króla, w którym rywalizują z wielkim rywalem. W poprzednim sezonie tej drużynie udało się dotrzeć aż do 1/16 finału. W nim zagrali z... Realem Madryt. Sąsiadom Atletico również się postawili i przegrali tylko 0:1.
Komentarze (0)
Czwartoligowiec zaskoczył Atletico. Samobój w 92. minucie
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy - napisz pierwszy z nich!