Ten mecz dla Legii mógł być pułapką. Lechia, czyli trzecioligowiec z Zielonej Góry w drodze do ćwierćfinału Pucharu Polski potrafiła wyeliminować z rozgrywek już dwa kluby ekstraklasy: znakomicie spisującego się w lidze Radomiaka Radom oraz Jagiellonię Białystok. Na starcie z warszawianami na małym stadionie w Zielonej Górze zamontowano dla kibiców dodatkową trybunę. Ze sprzedażą kompletu biletów mimo wczesnej godziny problemów nie było. Miejscowi kibice powtarzali sobie "do trzech razy sztuka" i liczyli na kolejną sensację.
Z jednej strony były to nadzieje złudne. Legia w Pucharze Polski jest najbardziej utytułowaną drużyną. W tym roku zmierza po 20 w swej historii puchar. Z drugiej strony nawet w tym wieku zdarzały jej się wpadki z rywalami z niższych lig. Tę najboleśniejszą było zapewne odpadnięcie już w 1/16 finału rozgrywek z trzecioligową wówczas Stalą Sanok. To było jednak dawno, bo w 2006 roku. Cztery lata temu Legia w ćwierćfinale rozgrywek odpadła z pierwszoligowcem. Ale z perspektywy czasu porażka nie była taka gorzka, bo Legię pokonał wówczas budujący swą potęgę, a liderujący obecnie w ekstraklasie Raków Częstochowa.
Na Lechię, legioniści wyszli teraz mocno skoncentrowani i od początku spotkania chcieli zaznaczyć swą przewagę. Nie miało specjalnego znaczenia to, że grali bez pauzującego za żółte kartki Josue i odpoczywającego Artura Jędrzejczyka oraz Ernesta Muciego. Ich przewaga w pierwszej połowie była olbrzymia i szczęśliwie dla siebie udokumentowali ją dwoma golami. Dość efektownymi i pełnymi fantazji. Pierwszą bramkę już po 8 minutach piętką strzelił Tomas Pekhart. Na 2:0 pięknym strzałem zza pola karnego podwyższył Bartosz Kapustka. To, że piłka odbiła się jeszcze od nogi jednego z rywali, temu uderzeniu nie umniejsza. Chociaż w drugiej połowie gospodarze mocniej wzięli się do odrabiania strat, to po dość szczęśliwym przyjęciu piłki blisko pola karnego zdołali tylko obić poprzeczkę bramki Legii. Bohaterem 5 tysięcy kibiców Lechii na stadionie mógł zostać Mateusz Surożynski. Dodajmy, że było to jednak przy stanie 3:0. Wcześniej miejscowa obrona oglądała składną i szybką wymianę legionistów, po której dograną tuż przed bramkę piłkę przez Pawła Wszołka w siatce umieścił Carlitos. Legia wygrała pewnie i mądrze, bo tempa nie forsowała, ale mecz miała pod pełną kontrolą. Po wyprawie do Zielonej Góry Warszawianie mogli więc odetchnąć. Ten oddech i rozluźnienie widać było zresztą w ich radości. Po końcowym gwizdku poszli do swoich kibiców, wspięli się na płot i cieszyli jak dzieci. Trudno jednak teraz powiedzieć, że przełamali pucharową klątwę ostatnich lat.
Te ostatnie dokładnie 4 lata w Pucharze Polski są dla chcącej wygrywać wszystko Legii dość rozczarowujące. Zła passa zaczęła się od wspominanej już porażki w 2019 roku w ćwierćfinale rozgrywek z pierwszoligowym wówczas Rakowem. W kolejnych latach nie było jednak lepiej. Legię w półfinale rozgrywek dość brutalnie (3:0) zatrzymała wówczas przeciętnie spisująca się w lidze Cracovia. W 2021 roku ćwierćfinał pucharu okazał się nie do przebrnięcia z powodu Piasta Gliwice. Ostatnim razem znów za skórę Legii, tym razem w półfinale rywalizacji, zaszedł Raków. Wyszło tak, że legioniści, którzy w latach 2008-2018 zdobywali Puchar Polski aż 7 razy, od 2018 roku nawet nie pojechali na żaden finał tej imprezy rozgrywany pod ich nosem na Stadionie Narodowym. To dlatego w Zielonej Górze rywalizacja toczyła się nie tylko o to, jak wygrać spotkanie z Lechią, ale też jak nie przegrać całego sezonu już w lutym! Puchar Polski wydaje się obecnie jedynym realnym trofeum, na które może liczyć Legia. Chyba tylko najwięksi optymiści mogą bowiem wierzyć w zdobycie przez Legię mistrzowskiego tytułu. Ekipa z Łazienkowskiej ma obecnie 9 punktów straty do Rakowa. Takiej różnicy w lidze po 22. Kolejkach między pierwszą a drugą drużyną nie było od 15 lat. Tym bardziej że przez pewien okres, gdy obowiązywał podział na grupę mistrzowską i niemistrzowską, to przy dzieleniu punktów nawet delikatne różnice na finiszu rozgrywek zupełnie się zacierały. Teraz w ekstraklasie rozpędzony jest Raków, trochę niczym niegdyś mistrzowska Wisła Kraków. W 2008 roku Wisła nad drugą Legią miała wówczas zresztą 12 pkt przewagi. Mistrzostwo zdobyła wtedy z jeszcze większą różnicą.
Legia, która zmierza po wicemistrzostwo Polski, kontrolować też musi, to co dzieje się za jej plecami, w lidze nad Widzewem i Lechem ma 7 punktów przewagi. To na razie dość komfortowa sytuacja, ale obecnie to właśnie Puchar Polski wydaje się najpewniejszą i najkrótszą drogą do zapewnienia sobie europejskich pucharów w przyszłym sezonie. Aby tak się stało, aby cieszyć się z powrotu do Europy już 2 maja, Legia wygrać musi jeszcze tylko dwa mecze. Tylko i aż, bo smaczku tej rywalizacji dodaje fakt, że oprócz zespołów z niższych lig choćby Górnika Łęczna, KKS Kalisz, czy Motoru Lublin w stawce ciągle jest też m.in. Raków. Losowanie par półfinałów Pucharu Polski odbędzie się w piątek.