Odkryto kolejne pęknięcia na Narodowym. Były od zawsze. Prezes zabrał głos

Kacper Sosnowski
500 badań, 20 dni instalacji bypassu, wykryte kolejne trzy pęknięcia. Prace pochłonęły 10 mln złotych. Najważniejsza informacja dotycząca PGE Stadionu Narodowego jest jednak taka, że rysy na kilku elementach stalowej konstrukcji były od zawsze. Nie powstały w wyniku eksploatacji czy wad materiału. Stadion jest bezpieczny, ale dalsze badania dachu obiektu będą jeszcze trwały.

- Stadion jest miejscem bezpiecznym. Musieliśmy jednak przeprowadzić szereg analiz, by mieć taką pewność. Bezpieczeństwo jest priorytetem - mówił na konferencji prasowej Włodzimierz Dola – Prezes Zarządu operatora PGE Narodowego, dziękując za cierpliwość mediów. Spotkanie zorganizowano w jednej ze stadionowych sal obiektu zamkniętego w listopadzie na ponad miesiąc. Potem stadion otworzono częściowo, bez płyty i trybun. Teraz już można na nie wejść i wiadomo, że odbędą się tu wszystkie zaplanowane na 2023 rok wydarzenia: mecz Polski z Albanią, finał piłkarskiego Pucharu Polski, PZM Warsaw FIM Speedway Grand Prix of Poland czy koncerty światowych gwiazd, choćby Beyonce, Red Hot Chili Peppers, P!nk czy Depeche Mode. Jak przekonują eksperci, pęknięcia były od początku istnienia obiektu, ale wcześniej trudno je było zauważyć.

Zobacz wideo

Dach jak koło od roweru. Trzeba było sprawdzić jedną ze szprych

- Dach Stadionu Narodowego to oryginalne, wręcz wybitne rozwiązanie konstrukcyjne - wyjaśniał na konferencji dr hab. inż. Krzysztof Żółtowski, profesor Politechniki Gdańskiej. - Dach jest zbudowany na układzie linowym. W zamyśle to coś takiego jak koło rowerowe. Jeśli jedna ze szprych koła uległa awarii, to domyślamy się, że koło traci swą funkcjonalność i można się czegoś obawiać - opisywał profesor, dodając, że wtedy trzeba sprawdzić, czy takim rowerem dalej można bezpiecznie jeździć. Tak też było w przypadku dachu stadionu. Nikt nie wiedział, czy małe dosłownie milimetrowe pęknięcia, były sprawą przeciążeń, wadliwego materiału, czy też innych czynników, ale nie można było ich zignorować. Chodziło przecież o jeden z łączników w narożniku dachu, do którego doprowadzone są liny podtrzymujące iglicę obiektu od dołu. Cała ta konstrukcja - iglica i 15 kilometrów stalowych lin - waży około 1800 ton. Zespół ekspertów zaczął zatem przeprowadzać badania. Najpierw tzw. badania nieniszczące, czyli takie, które nie ingerują w strukturę konstrukcji. W ciągu dwóch miesięcy przeprowadzono około 500 takich badań. Potem szykowano się do operacji wycięcia fragmentu stalowej konstrukcji, aby również ją zbadać. Wcześniej jednak na pechowym elemencie założono bypass, który miał przenosić siły trzymające dach w inne miejsce. Bypass widać na poniższym zdjęciu, zaznaczyliśmy go kółkiem.

Bypass na łączniku na Stadionie NarodowymBypass na łączniku na Stadionie Narodowym Kacper Sosnowski

Zamontowanie składającego się z kilku części, sześciotonowego elementu trwało 20 dni. Przy operacji pracowało 50 osób. Potem trzykrotnie pobierano próbki konstrukcji, co też było bardzo skomplikowane. - To był długi proces, bo trzeba to było robić ręcznie. Wycięcie jednej próbki zajęło niemal 48 godzin - opisywał prezes Dola. Dalej nad fragmentem konstrukcji Narodowego pracowano już w laboratoriach. - Elementy konstrukcji sprawdzono z certyfikatami. Wszystko się zgadzało. Pobrane próbki wykazały z kolei niewielkie pęknięcie powierzchniowe - tłumaczył dr. inżynier Lechosław Tuz z Akademii Górniczo-Hutnicza im. Stanisława Staszica w Krakowie.

Zobacz wideo

- Charakter pęknięć wskazywał na pęknięcia w procesie wytwarzania tych elementów - dodał. Wstępne ustalenia potwierdziły potem wyniki badań i eksperymentów, z pobranymi próbkami. Kiedy dokonano w nich wyłamania, czyli zadziałano na nie mechanicznie, obraz analizy uszkodzeń był zupełnie inny. Powstały one na etapie obróbki cieplnej, kiedy dochodziło do hartowania stali w fabryce. Analizy potwierdziły zatem, że rysy w stalowych konstrukcjach były już w momencie, kiedy je montowano na stadionie. Ten element był pokryty cynkiem. Gołym okiem trudno było dostrzec tam jakiekolwiek nieprawidłowości. Nie zostały one zauważone również we wcześniejszych przeglądach. Odsłonił je czas i być może przypadek. To dlatego eksperci postanowili wnikliwiej sprawdzić też trzy pozostałe takie same elementy konstrukcyjne dachu. Po zdjęciu z nich warstwy cynkowej okazało się, że też mają one wąskie ryski. Oznacza to, że stadion od początku swojej działalności tj. 29 stycznia 2012 roku funkcjonował z tymi niewidocznymi, ale nie zagrażającymi bezpieczeństwu konstrukcji, milimetrowymi pęknięciami na w sumie czterech stalowych łącznikach.

Pęknięcia na trzech innych łącznikach

Eksperci są zgodni, że wada elementu konstrukcji stalowo-linowej dachu nie stanowi zagrożenia dla publiczności i na Narodowym normalnie mogą odbywać się wszelkie imprezy, niezależnie od obciążenia obiektu. Są też jednak zgodni, że ponieważ wady wykryto w bardzo ważnych dla konstrukcji elementach, nie można jeszcze sprawy zamknąć i przejść nad nią do porządku dziennego. Uznano, że badania nad dachem Narodowego dalej będą trwały, a całe zadaszenie przejdzie przegląd specjalny. Jak powiedział nam inż. Żółtowski, to takie dmuchanie na zimne, które ma na celu też uniknięcie innych ewentualnych niespodzianek.

Eksperci zastanowią się też co zrobić z pozostałymi trzema łącznikami, które mają ryski powstałe również przy ich produkcji, choć są one dużo mniejsze. Opcji na tę chwilę jest kilka. Jedną z najbardziej prawdopodobnych wydaje się zabezpieczenie, czy też wzmocnienie wszystkich tych fragmentów. Ich całkowita wymiana również jest możliwa, ale byłby to proces bardzo skomplikowany i na razie nie wydaje się konieczny. Na razie przewidziano też dodatkowy system monitoringu dachu. Co dalej? To ma być wiadomo po kolejnych miesiącach badań. Te potrwają nawet rok. To wtedy powstanie kompletny raport z wnioskami. Ten raport ma być też ważny, dla operatora stadionu w kwestii kosztów. Prezes Dola przyznał w poniedziałek, że operator na badania i dotychczasowe prace wydał około dziesięciu milionów złotych. - Sześć i pół miliona w zeszłym roku, pozostałą kwotę w obecnym. Pieniądze pochodziły z funduszu inwestycyjnego - wyjaśnił. Dodał, że kolejne koszty spółka będzie chciała pokryć z pieniędzy Skarbu Państwa. Potem zapewne zacznie się ich odzyskiwanie. W opcji pierwszej od ubezpieczyciela. Stadion jest ubezpieczony na 1,7 mld złotych. W opcji drugiej od firmy dostarczającej stalowe łączniki, które ryski miały od nowości. To wszystko zajmie jednak trochę czasu. Jak zaznaczył prezes Dola, stadion w tym roku ma jednak ponownie przynieść zyski. O ile oczywiście na największym polskim obiekcie nie wydarzy się coś nieprzewidywalnego.

2Szpital polowy na Stadionie Narodowym w Warszawie Cezary Kulesza potwierdza. Mecz Polska - Albania na Stadionie Narodowym!

Na razie wszyscy szykują się tu na mecz Polski z Albanią. Ten już 27 marca. Zapewne przy otwartym dachu. Eksperci z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie i Politechniki Gdańskiej doradzili dodatkowo utrzymywać otwarty dach od listopada do końca marca, tak by nie obciążać go ewentualnym śniegiem. Ta rada nie wiąże się jednak ze sprawą rys na łącznikach. To, czy podczas meczu z Albanią dach będzie otwarty, zależne będzie zatem głównie od możliwych opadów śniegu. Ostateczne zalecenie ma być wydane po analizie prognoz kilka dni przed meczem.

Stadion Narodowy został całkowicie zamknięty 11 listopada zeszłego roku. Przez to sparing reprezentacji Polski z Chile tuż przed mistrzostwami świata w Katarze został przeniesiony na stadion Legii Warszawa. Częściowego otwarcia obiektu bez trybun i murawy dokonano 16 grudnia. Pełną funkcjonalność największy polski obiekt sportowy odzyskał 24 lutego tego roku.

Więcej o: