W tym meczu wyrównane były tylko pierwsze i ostatnie minuty, kiedy zawodnicy najpierw się rozgrzewali, a później gdy lechici grali już z kilkoma zawodnikami rezerwowymi. Chociaż w Zabrzu spotkanie z liderem ekstraklasy było zapowiadane jako mecz sezonu, to w środę na Śląsku święta nie było.
Im dłużej trwał mecz, tym bardziej rysowała się przewaga Lecha. Goście pierwszą bramkę zdobyli w 31. minucie. To wtedy akcję zapoczątkował Joao Amaral, który oddał piłkę na lewą stronę. Tam w pole karne zagrał Pedro Rebocho, a akcję zakończył Amaral, którego górnicy całkowicie nie pokryli.
Chociaż w przerwie meczu trener gospodarzy - Jan Urban - dokonał aż czterech zmian w składzie, to obraz meczu się nie zmienił. Wciąż to Lech był zespołem dużo lepszym, co podkreślił w 58. minucie. Z lewej strony akcją i dryblingiem popisał się Jakub Kamiński, jednak jego uderzenie odbił Sandomierski.
Na szczęście dla gości w polu karnym znalazł się Amaral, który podwyższył prowadzenie zespołu Skorży. Co ciekawe, bramka początkowo nie została uznana, bo sędziowie wskazali na spalonego. Po analizie VAR okazało się jednak, że wszystko było zgodne z przepisami i gol został uznany.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl
Lech został trzecim półfinalistą, dołączając do Olimpii Grudziądz oraz Rakowa Częstochowa. Ostatniego półfinalistę wyłoni mecz Legia Warszawa - Górnik Łęczna, który rozpocznie się o 20:45.
Półfinały zaplanowane są na 6 kwietnia. Finał zostanie rozegrany 2 maja na stadionie narodowym.