- Mówi się o tym, że piłka nożna polega na strzelaniu bramek. Ja bym dzisiaj chętnie odwrócił to stwierdzenie i powiedziałbym, że piłka nożna polega też na tym, żeby nie tracić bramek. Myślę, że musimy zagrać odpowiedzialnie, przede wszystkim jako zespół, żeby uniknąć straty jakiejś głupiej bramki - mówił trener Wisły Kraków Kazimierz Moskal na konferencji prasowej przed meczem z Cercle Brugge.
Łatwiej powiedzieć niż zrobić. Piłkarze Wisły przekonali się o tym bardzo szybko. Już w 8. minucie Alan Minda strzelił bramkę na 1:0. W tej sytuacji zabrakło przede wszystkim agresji ze strony interweniujących obrońców. Trzy minuty później było już 2:0. Bramkarz Wisły dał się zaskoczyć po centrostrzale Thibo Somersa.
Plan Wisły na ten mecz przestał istnieć, a zaczęła się walka o przetrwanie. Cercle Brugge od tego momentu grało już dużo spokojniej, a i tak przed przerwą strzeliło jeszcze trzecią bramkę. Goście wykorzystali rzut rożny.
Kibicom obecnym na stadionie mógł się przypomnieć wyjazdowy mecz z Rapidem Wiedeń. Tam również po pierwszej połowie wszystko było już jasne.
Jeżeli ktoś liczył na to, że po przerwie Wisła zagra trochę lepiej i postawi się rywalom, to Belgowie bardzo szybko postanowili przypomnieć, jak duża różnica klas dzieli oba zespoły. Już w 47. minucie było 4:0. Piłka dość niespodziewanie trafiła do Kevina Denkeya, który ją opanował i uderzył w samo okienko bramki. Kamil Broda nie miał szans na interwencję. Obserwując postawę obrońców Wisły, można było tylko bezradnie rozkładać ręce.
Kolejny cios nadszedł w 55. minucie. Znów zawiodła defensywa. Choć koło Abdoula Kadera Ouattary było aż trzech zawodników gospodarzy, to i tak dał radę oddać strzał i pokonać Kamila Brodę.
Kibice Wisły wciąż liczyli na to, że zobaczą przynajmniej jedną bramkę swojej drużyny. Rzadko jednak dochodzili do sytuacji strzeleckich, a jeśli już to robili, to świetnie spisywał się golkiper drużyny gości. Wydawało się, że zespół Kazimierza Moskala zakończy ten mecz bez zdobycia gola.
W 82. minucie Kazeem Olaigbe strzelił szóstą bramkę dla gości. Uderzenie z rzutu wolnego odbiło się jeszcze od interweniującego muru. Dwie minuty później w końcu chwilę radości przeżyli fani gospodarzy. Nie zawiódł Angel Rodado, który strzelił honorowego gola.
Przegrana 1:6 oznacza, że dla Cercle Brugge rewanż powinien być jedynie formalnością. Trudno sobie wyobrazić katastrofę, która musiałaby się wydarzyć, żeby belgijska drużyna straciła u siebie pięciobramkową przewagę.