Siedem bramek w meczu Wisła - Cercle Brugge. Bolesna lekcja futbolu

Czy to koniec marzeń Wisły Kraków o grze w fazie grupowej europejskich pucharów? Piłkarze Kazimierza Moskala nie byli faworytami dwumeczu, ale mało kto się spodziewał, że czwartkowe spotkanie rozstrzygnie się tak szybko. Mecz ledwo zdążył się zacząć, a gospodarze przegrywali z Cercle Brugge już 0:2. Ostatecznie Wisła przegrała aż 1:6 i przed rewanżem znajduje się w skrajnie beznadziejnej sytuacji.

- Mówi się o tym, że piłka nożna polega na strzelaniu bramek. Ja bym dzisiaj chętnie odwrócił to stwierdzenie i powiedziałbym, że piłka nożna polega też na tym, żeby nie tracić bramek. Myślę, że musimy zagrać odpowiedzialnie, przede wszystkim jako zespół, żeby uniknąć straty jakiejś głupiej bramki - mówił trener Wisły Kraków Kazimierz Moskal na konferencji prasowej przed meczem z Cercle Brugge.

Zobacz wideo Ranking kiełbasek żużlowych, czyli gdzie na żużlu warto zjeść

Koszmar Wisły Kraków. Kolejny raz. Cercle Brugge nie dało szans gospodarzom

Łatwiej powiedzieć niż zrobić. Piłkarze Wisły przekonali się o tym bardzo szybko. Już w 8. minucie Alan Minda strzelił bramkę na 1:0. W tej sytuacji zabrakło przede wszystkim agresji ze strony interweniujących obrońców. Trzy minuty później było już 2:0. Bramkarz Wisły dał się zaskoczyć po centrostrzale Thibo Somersa.

Plan Wisły na ten mecz przestał istnieć, a zaczęła się walka o przetrwanie. Cercle Brugge od tego momentu grało już dużo spokojniej, a i tak przed przerwą strzeliło jeszcze trzecią bramkę. Goście wykorzystali rzut rożny.

Kibicom obecnym na stadionie mógł się przypomnieć wyjazdowy mecz z Rapidem Wiedeń. Tam również po pierwszej połowie wszystko było już jasne.

Było tylko gorzej. Cercle Brugge dobiło Wisłę Kraków. Bez szans w rewanżu?

Jeżeli ktoś liczył na to, że po przerwie Wisła zagra trochę lepiej i postawi się rywalom, to Belgowie bardzo szybko postanowili przypomnieć, jak duża różnica klas dzieli oba zespoły. Już w 47. minucie było 4:0. Piłka dość niespodziewanie trafiła do Kevina Denkeya, który ją opanował i uderzył w samo okienko bramki. Kamil Broda nie miał szans na interwencję. Obserwując postawę obrońców Wisły, można było tylko bezradnie rozkładać ręce.

Kolejny cios nadszedł w 55. minucie. Znów zawiodła defensywa. Choć koło Abdoula Kadera Ouattary było aż trzech zawodników gospodarzy, to i tak dał radę oddać strzał i pokonać Kamila Brodę.

Kibice Wisły wciąż liczyli na to, że zobaczą przynajmniej jedną bramkę swojej drużyny. Rzadko jednak dochodzili do sytuacji strzeleckich, a jeśli już to robili, to świetnie spisywał się golkiper drużyny gości. Wydawało się, że zespół Kazimierza Moskala zakończy ten mecz bez zdobycia gola.

W 82. minucie Kazeem Olaigbe strzelił szóstą bramkę dla gości. Uderzenie z rzutu wolnego odbiło się jeszcze od interweniującego muru. Dwie minuty później w końcu chwilę radości przeżyli fani gospodarzy. Nie zawiódł Angel Rodado, który strzelił honorowego gola. 

Przegrana 1:6 oznacza, że dla Cercle Brugge rewanż powinien być jedynie formalnością. Trudno sobie wyobrazić katastrofę, która musiałaby się wydarzyć, żeby belgijska drużyna straciła u siebie pięciobramkową przewagę.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.