Niedzielny mecz Piasta Gliwice z Radomiakiem Radom był jednym z najnudniejszych w tym sezonie. Przez 90 minut piłkarze torturowali kibiców zgromadzonych na stadionie i przed telewizorami. Ostatecznie starcie to zakończyło się wynikiem 0:0.
Trudno było tego nie łączyć z tym, że już przed meczem obie drużyny wiedziały, że w tym sezonie o nic wielkiego nie walczą. Spadek im już nie grozi, walka o europejskie puchary tym bardziej. Wystarczy więc dograć sezon, a potem udać się na wakacje i rozpocząć przygotowania do kolejnego. W stosunku do spotkania Korona Kielce - GKS Katowice można było mieć podobne obawy.
Na szczęście dzisiejszy mecz wyglądał zupełnie inaczej. Od samego początku obie drużyny atakowały i nie robiły tego w ślimaczym tempie. Już po 20 minutach kibice w Kielcach zobaczyli łącznie 13 strzałów. Można jednak zarzucić zawodnikom małą skuteczność - żaden z nich nie był celny.
Początkowo mecz był wyrównany, ale z czasem zaczęła dominować Korona. I w końcu przyniosło to skutek W doliczonym czasie gry Jauhienij Szykauka świetnie obrócił się z piłką i choć oddał dość lekki strzał, to pokonał bramkarza. Chwilę później powinno być 2:0. Mariusz Fornalczyk poradził sobie z obrońcą i znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem. Jego strzał przeleciał jednak obok słupka.
Niestety w drugiej połowie tempo spotkania znacząco spadło. Gra toczyła się głównie w środku pola. Jeżeli już ktoś tworzył sobie sytuacje, to Korona Kielce - przegrywający GKS Katowice długo nie był w stanie oddać w tym meczu nawet jednego celnego strzału. I gdy wydawało się, że gospodarze bez większych problemów wygrają ten mecz, to GKS Katowice strzelił gola na 1:1. Bramkę w 83. minucie po strzale głową zdobył Oskar Repka.
Tylko że to nie było ostatnie kluczowe wydarzenie tego spotkania. W 91. minucie Repka wyleciał z boiska z czerwoną kartką. W czwartej minucie doliczonego czasu gry Korona zaatakowała raz jeszcze - i była skuteczna! Wiktor Długosz popisał się fantastycznym dośrodkowaniem "zewniakiem" do niekrytego w polu karnym Dawida Błanika. Choć goście walczyli jeszcze o wyrównanie, to zabrakło im czasu. Korona wygrała 2:1.
Zwycięstwo Korony oznacza dla niej awans na 9. miejsce - kielczanie wyprzedzili swojego dzisiejszego rywala. Ciekawsze rzeczy dzieją się na szczycie tabeli. W grze o mistrzostwo pozostają Raków Częstochowa i Lech Poznań - oba kluby wygrały swoje mecze w 31. kolejce. Najbliższy weekend może tu sporo namieszać. Raków zagra z Jagiellonią - obecni mistrzowie Polski muszą walczyć o zwycięstwo, żeby nie dać dogonić się Pogoni Szczecin. Lech Poznań zmierzy się na wyjeździe z Legią - poprzedni mecz tych drużyn skończył się wygraną Lecha aż 5:2.
Pogoń Szczecin i Legia nie zagrały swoich meczów 31. kolejki ze względu na piątkowe starcie półfinału Pucharu Polski. Szczecinianie tracą do trzeciego miejsca - dającego grę w eliminacjach do europejskich pucharów - trzy punkty. Dużo wskazuje na to, że o tym kto zajmie tę pozycję, zadecyduje ostatni mecz Pogoni w tym sezonie - wyjazdowe starcie z Jagiellonią.
Piłkarze Lechii Gdańsk są w ostatnich tygodniach w bardzo dobrej formie i udowodnili to w Krakowie. Podopieczni Johna Carvera pokonali bezradną Cracovię 2:0. Ten wynik sprawia, że szanse na pozostanie w lidze Śląska Wrocław, Puszczy Niepołomice i Stali Mielec są już minimalne. 16. w tabeli Śląsk traci do 15. Zagłębia Lubin aż pięć punktów i jakiekolwiek marzenia o utrzymaniu uratowała derbowa wygrana z tym zespołem, którą Śląsk odniósł w sobotę (3:1).
Te drużyny mogą jeszcze liczyć na to, że Lechia nie otrzyma licencji na grę w Ekstraklasie w przyszłym sezonie - w takim wypadku, jeżeli Lechia zajmie miejsce poza strefą spadkową, to utrzymanie wywalczy 15. zespół w lidze. Czy tak się stanie? Gdańszczanie walczą o zmianę pierwszej decyzji komisji licencyjnej, otrzymali m.in. gwarancję wsparcia od miasta. Dalszy los Lechii powinien stać się jasny w ciągu ok. dwóch tygodni.
Wszystkie drużyny poza Legią Warszawa, Pogonią Szczecin, Motorem Lublin i Widzewem Łódź rozegrały 31 spotkań. Zaległe mecze Pogoń - Motor i Widzew - Legia odbędą się 14 i 15 maja.