- Chcieliśmy wygrać i przypieczętować mistrzostwo, ale same chęci nie wystarczą - rozłożył ręce Marek Papszun, który po niedzielnej porażce z Koroną (0:1) tradycyjnie pojawił się na konferencji prasowej. Trener Rakowa, zanim dostał pytania z sali, zaczął analizować przebieg spotkania. - Pierwsza połowa była w takim stylu, który nam nie przystoi. Nie pamiętam, żebyśmy grali tak słabo. Przed przerwą mecz totalnie wymsknął nam się spod kontroli. Napędziliśmy gospodarzy, ich publikę i sami wpędziliśmy się w kłopoty - tłumaczył.
- W przerwie, a nawet już po zmianach [w 39. minucie Papszun zdjął z boiska Gustava Berggrena i Bogdana Racovitana], pozbieraliśmy się i przejęliśmy inicjatywę. Ta druga połowa toczyła się już w zasadzie na jednej połowie. Mieliśmy kilka szans, w tym jedną wybitną w samej końcówce [do pustej bramki nie trafił Fran Tudor], żadnej nie wykorzystaliśmy. To też jest dla nas nauczka, że pierwszą połowę trzeba grać lepiej. Na pewno nie na aż tak niskim poziomie, na jakim my zagraliśmy - wskazał Papszun.
Papszun jeszcze wtedy nie wiedział, że jego zespół już kilka godzin później zostanie mistrzem Polski, ale zakładał taki scenariusz. - Zobaczymy, jak będzie. Albo dzisiaj będziemy się cieszyć, albo pracujemy do kolejnego tygodnia, by ten cel osiągnąć - wskazał trener Rakowa.
Dziennikarze jednak dopytywali trenera, skąd wynikał ten niski poziom w pierwszej połowie, o którym chwilę wcześniej mówił Papszun. - Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Musiałbym być jasnowidzem i wejść w głowy piłkarzy. Na pewno będziemy o tym rozmawiać i analizować, ale to też nie jest takie proste - przyznał.
Drużyna Papszuna o tym, że została mistrzem Polski, dowiedziała się w autokarze - w drodze do Częstochowy, kiedy Legia przegrała swój mecz z Pogonią w Szczecinie (1:2). Dla Rakowa to historyczny tytuł, bo pierwszy w ponad stuletniej historii klubu. Zdobyty na trzy kolejki przed końcem, bo zespół Papszuna, który po sezonie odchodzi z Rakowa, zagra jeszcze z Lechem Poznań, Wisłą Płock i Zagłębiem Lubin.
Komentarze (2)
Raków zdobył mistrzostwo. Ale Papszun i tak uderzył w piłkarzy. "Nie przystoi"