Jagiellonia Białystok musi zaciekle walczyć o utrzymanie w ekstraklasie. Klub z Podlasia ma zaledwie dwa punkty przewagi nad strefą spadkową. To doprowadziło do zmiany trenera, o której mówiło się długo. Macieja Stolarczyka w Białymstoku już nie ma, a jego miejsce zajął ledwie 31-letni debiutant w ekstraklasie - Adrian Siemieniec.
Siemieniec nie jest jednak w Białymstoku postacią anonimową. Mimo młodego wieku trener ten przez ostatnie półtora roku z naprawdę dobrym skutkiem prowadził trzecioligowe rezerwy Jagi, a wcześniej dwukrotnie był zaufanym asystentem Ireneusza Mamrota. Także wtedy, gdy Jaga w sezonie 2017/18 do ostatniej kolejki walczyła o mistrzostwo Polski, zostając wicemistrzem kraju. Teraz sam Siemieniec ma utrzymać zespół w najwyższej klasie rozgrywkowej i choć Jagiellonia sporo ryzykuje, to ma dużą nadzieję, że 31-latek pójdzie drogą swojego kolegi Dawida Szulczka, który znakomicie sprawdza się w Warcie Poznań.
W środowe popołudnie w ośrodku treningowym Jagiellonii Siemieniec został zaprezentowany jako nowy trener pierwszej drużyny, z którą odbył też pierwszy trening.
- Uznaliśmy, że najlepszym wyborem będzie trener, który jest najbliżej tej drużyny, spotyka się z nią w tym ośrodku i zna wielu tych zawodników. Adrian Siemieniec to trener młody, ale młodość ma swoje prawa i musi się wyszumieć. Wierzę, że ta pozytywna energia przyniesie dobre skutki. Trener ma bardzo dobre opinie nie tylko tutaj w Białymstoku, ale też np. w Szkole Trenerów PZPN czy innych osób ze środowiska trenerów - mówił na konferencji prasowej prezes klubu Wojciech Pertkiewicz.
Sternik Jagi podziękował też publicznie za pracę dotychczasowemu szkoleniowcowi - Maciejowi Stolarczykowi. - Przed nami osiem meczów, które pokaże, gdzie skończy Jagiellonia w tym sezonie. Chciałbym publicznie podziękować trenerowi Stolarczykowi za miesiące pracy tutaj. Bardzo profesjonalnej pracy, z etyką na wysokim poziomie. Wiele rzeczy wprowadzonych przez trenera będą pewnie kontynuowane, bo rozwijały nasz klub. Z dość oczywistych względów jednak doszliśmy do wniosku, że potrzebujemy zmiany – przyznawał Pertkiewicz.
- Dziękuję za to, co było dobre, a to, co było słabsze, zapominamy i jedziemy dalej - zakończył prezes Jagi, który po chwili opuścił salę. - Ktoś musi zdobyć pieniądze dla klubu - mówił na pożegnanie pół żartem, pół serio.
Później głos zabrał sam Siemieniec, po którym nie było widać debiutanckiej tremy. Nowy trener Jagiellonii mówił z dużą pewnością siebie, nie stronił także od żartów na rozluźnienie atmosfery.
- Niedawno po meczu rezerw miałem trzy mikrofony, teraz już pięć – zaczął z uśmiechem Siemieniec. - Na początku chciałbym podziękować radzie nadzorczej, prezesowi i dyrektorowi sportowemu za zaufanie, którym mnie obdarzono. Jest to dla mnie duża szansa i zdaję sobie sprawę, że jestem nieoczywistym wyborem, ale nie boję się tej odpowiedzialności, biorę ją na siebie. Dziękuję też kibicom, bo już wczoraj dostałem bardzo dużo słów wsparcia i poczułem, że całemu miastu bardzo zależy na Jagiellonii. Mnie także, bo jestem w Białymstoku już trochę lat.
Sztab Adriana Siemieńca w Jagiellonii Białystok będzie bardzo podobny do tego, który miał Maciej Stolarczyk. Zabraknie jedynie jego asystenta Mariusza Jopa, który wraz ze Stolarczykiem opuścił białostocki klub. To oznacza, że w sztabie dalej będą drugi trener Rafał Grzyb, trener bramkarzy Andrzej Olszewski, trenerzy przygotowania motorycznego Piotr Zinkiewicz i Grzegorz Arłukowicz, a także asystent trenera / analityk Kamil Stanisławski.
- To jest moment, na który czekałem całe życie. Szkolę się do tego zawodu wiele lat, kosztem wielu wyrzeczeń, chociażby w sprawach rodzinnych. Poświęciłem wiele, by znaleźć się w tym miejscu - nie ukrywał Adrian Siemieniec, który zdaje sobie z odpowiedzialności, którą wziął na własne barki. Nowy trener Jagi musi utrzymać zespół w ekstraklasie, ale mimo to nie boi się podjętego wyzwania.
- Dzisiaj nie ma czegoś takiego, że czuję obawy. Zupełnie nie. Chcę wziąć tę odpowiedzialność, bo myślę też, że i drużyna potrzebuje kogoś, kto jest odważny. Gdybym dzisiaj wszedł do szatni przestraszony, to nie miałoby to sensu. Jest wiele różnych rzeczy, które można robić na co dzień, wiele innych zawodów. Szkoda by było mojego czasu i wszystkich dookoła. Nie można się tego bać. Całe życie pracuję na ten moment i cieszę się, że on nadszedł - deklarował.
- Wczoraj żona napisała mi: 'Zrób wszystko, żebym nie musiała wyprowadzać się z Białegostoku'. Więc uwierzcie mi, żadna inna presja mnie już nie przerazi - zażartował 31-latek.
- Zdaję sobie sprawę z wyzwania, które mnie czeka, a także odpowiedzialności. Ale jakiej szansy i w jakim momencie mógłbym oczekiwać? Mam 31 lat, budowałem ścieżkę trenerską od pracy z dziećmi poprzez pracę na różnych szczeblach, praktycznie zaczynam swoją pracę, nie mam nazwiska piłkarskiego w środowisku, więc trudno oczekiwać, że dostanie się pierwszą szansę w ekstraklasie z trzema punktami straty do lidera, by zdobyć za chwilę mistrzostwo Polski. Moi koledzy po fachu, Dawid Szulczek i Kamil Kuzera, przejmowali drużynę w podobnym momencie. Taka jest rola trenera, który chce wejść do środowiska - wyjaśnił Adrian Siemieniec.
Jaka ma być Jagiellonia Adriana Siemieńca? – Ma być drużyną z pasją i zaangażowaniem. Drużyną głodną, która chce i dąży do zwycięstwa za wszelką cenę. W takim kierunku będziemy szli, bo to jest moja tożsamość jako człowieka i trenera. Chciałbym, żeby od dzisiaj stało się to też naszą tożsamością - opowiadał nowy trener białostoczan.
- Zrobię wszystko, by Białystok i klub był dumny z tej drużyny. By ta drużyna dobrze grała i była efektywna. Chcę dać kibicom radość oraz przywrócić ten entuzjazm, który pamiętam tutaj z czasów pracy w roli asystenta. Tego nam w Białymstoku brakuje i do tego musimy wrócić. Nie powiem, że będziemy teraz walczyć o mistrzostwo Polski, bo to jest długi proces. Chodzi mi o entuzjazm, wiarę w drużynę i radość z małych rzeczy. Musimy do tego wrócić, żeby na nowo zakochać się w Jagiellonii i tym zespole - dodawał, nie chcąc jednak publicznie wracać do problemów jego zespołu.
- Odpowiem trochę politycznie – to, co było, już było, a skupiamy się na tym, co przed nami. Chciałbym, żebyśmy teraz analizowali moją pracę i to jak od tej pory będzie wyglądała drużyna. Mam swoje przemyślenia, którymi się podzielę z drużyną, ale nie chcę dzisiaj o tym rozmawiać. Musimy się skupiać na tym, co przed nami, bo tylko tak możemy się dobrze nastawić na końcówkę sezonu - tłumaczył.
Co jest pierwszą rzeczą, którą trzeba poprawić? – Trzeba dodać zespołowi radości. Gdy drużynie się nie układa, pojawia się rozczarowanie. Musimy się teraz tego uczucia wyzbyć i patrzeć do przodu. Potrzebujemy pozytywnego nastawienia, pasji i radości z piłki. Wiadomo, że najważniejszy w sporcie profesjonalnym jest wynik, ale czy uda się go osiągnąć bez dobrego nastawienia? Nie ma takiej możliwości. Zawodnicy muszą w swoich głowach stworzyć środowisko do rozwoju i pracy nad sobą, robić swoje z pasją, a do klubu przychodzić z uśmiechem na ustach. Tylko wtedy możemy osiągać coś ponad przeciętność - analizował Siemieniec.
Adrian Siemieniec jest młodszy od piłkarskich liderów Jagiellonii - Tarasa Romanczuka, Jesusa Imaza czy Michała Pazdana. To nie oznacza jednak, że będzie próbował wymuszać szacunek na swoich zawodnikach poprzez krzyk.
- Nie widzę powodu, żebym miał krzyczeć. Szacunek nie bierze się z pozycji ani wieku. W przeciwnym razie to jest złe. Relacje trzeba budować i określać zasady. Wtedy wiek, ani pozycja nie mają znaczenia, lecz liczą się zasady, które ustalamy wspólnie. Powiedziałem dziś drużynie, że koniec ze słowem "ja". Liczy się tylko "my". Wszyscy musimy grać do jednej bramki, a krzyk to jest narzędzie, z którego trener musi korzystać w świadomy sposób. Muszę być trenerem, którego w danym momencie drużyna potrzebuje. Gdy będzie trzeba krzyknąć, to ja to zrobię, ale zrobię to świadomie. W przeciwnym razie ten krzyk jest oznaką braku kontroli i braku argumentów, a krzyczy się dlatego, że się nie umie inaczej na daną sytuację zareagować - zaznaczył.
- Mamy przed sobą osiem meczów. Dzisiaj dla Jagiellonii ważny jest każdy z nich, a także każda minuta treningu oraz meczu, każdy strzał, każda strata piłki, każdy powrót po stracie i odbiór. 24 punkty leżą do zdobycia, my chcemy grać o każdy z nich - podsumował Siemieniec.
Pierwszy mecz pod wodzą Adriana Siemieńca Jagiellonia Białystok rozegra w poniedziałek 10 kwietnia, gdy o godzinie 15:00 podejmie u siebie Lechię Gdańsk.