Lech wygrał. Liczba niewykorzystanych szans przerażała

Lech Poznań notuje piąte zwycięstwo w tym sezonie Ekstraklasy. Zespół prowadzony przez Johna van den Broma wygrał 1:0 z Radomiakiem Radom po bramce Gio Tsitaishviliego i tym samym zbliżył się do ligowej czołówki. Mistrzowie Polski byli jednak bardzo nieskuteczni.

Lech Poznań otrząsnął się po słabszym początku sezonu Ekstraklasy. Zespół prowadzony przez Johna van den Broma nie przegrał ostatnich sześciu meczów, pokonując Piast Gliwice (1:0), Lechię Gdańsk (3:0), Widzew Łódź (2:0) i Wartę Poznań (1:0). Starcie z Radomiakiem Radom miało Lechowi pozwolić na zbliżenie się do czołówki Ekstraklasy.

Zobacz wideo "Furman" z Lecha Poznań triumfatorem Ekstraklasa Games

Lech niepokonany w lidze od 28 sierpnia. Skromna wygrana nad Radomiakiem

Początek spotkania był wyrównany z obu stron, a Lech nie pozostawał dłużny Radomiakowi. W jednej z akcji Jesper Karlstroem starł się z Danielem Pikiem, co skończyło się urazem piłkarza Radomiaka. W 11. minucie Lech ruszył z akcją za sprawą Afonso Sousy. Portugalczyk dostrzegł niepilnowanego Gio Tsitaihviliego, który najpierw oszukał obrońcę, a potem uderzył przy bliższym słupku, pokonując Gabriela Kobylaka. Lech nie przestawał potem w swoich staraniach, a chwilę później jedno z podań Gruzina nie dotarło do Michała Skórasia.

Radomiak starał się od razu odpowiedzieć m.in. po rzucie rożnym, ale Leandro uderzył ponad poprzeczką. Lech mógł podwyższyć prowadzenie w 26. minucie, kiedy Jesper Kalstroem zagrał świetną piłkę do Michała Skórasia, ale uderzenie skrzydłowego było zbyt lekkie. Spośród piłkarzy Lecha swoją okazję miał też m.in. Gio Tsitaishvili czy Filip Szymczak. Po stronie Radomiaka był, choćby, niecelny strzał Mauridesa. Podopieczni Mariusza Lewandowskiego nie oddali żadnego celnego strzału w pierwszej połowie.

Lech Poznań mógł idealnie rozpocząć drugą połowę, ale Pedro Rebocho trafił w Gabriela Kobylaka po uderzeniu z rzutu wolnego. Podopieczni Johna van den Broma zepchnęli rywala do defensywy, ale okazji na zdobycie bramki nie wykorzystali Afonso Sousa czy Gio Tsitaishvili. Liczba niewykorzystanych szans Lecha w drugiej połowie wręcz przerażała. Poznaniacy przeprowadzili świetną akcję w 66. minucie, gdzie Tsitaishvili zszedł do pola karnego, ale jego dośrodkowania z bliskiej odległości nie wykorzystał Sousa.

Radomiak starał się odgryźć rywalowi w trakcie ostatniego kwadransa - choćby za sprawą duetu Machado - Semedo po jednym z kontrataków, ale jeden z piłkarzy stracił piłkę, co wywołało wściekłość u trenera Lewandowskiego. Lech przyspieszył tempo w końcówce i kapitalną okazję do zamknięcia meczu miał Filip Marchwiński, przejmując piłkę od Raphaela Rossiego, natomiast Gabriel Kobylak wyszedł z bramki i został trafiony przez gracza Lecha. Kilkadziesiąt sekund później z lewego skrzydła atakował Kristoffer Velde i znów lepszy okazał się Kobylak.

Radomiak zamknął Lecha w jego polu karnym w ostatnich minutach, ale żadna z prób finalnie nie zakończyła się sukcesem. Wygrana 1:0 Lecha nad Radomiakiem sprawiła, że poznaniacy awansowali na szóste miejsce z 18 punktami i nawiązali kontakt z czołówką, mając jeden zaległy mecz do rozegrania. Liderem po 12. kolejkach pozostaje Legia Warszawa z 24 punktami, która ma punkt więcej od Rakowa Częstochowa i trzy punkty więcej od Wisły Płock i Pogoni Szczecin.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.