Kibice chcieli wtargnąć na konferencję Michniewicza. Do akcji wkroczyła ochrona

Bartłomiej Kubiak
Czekaliśmy na niego długo, ale w końcu przyszedł. Był zmęczony, ale też szczęśliwy. - W krótkim czasie złapałem kontakt z zespołem i sztabem. Mam wielką satysfakcję - mówił Czesław Michniewicz, który we wtorek pokonał Szwecję (2:0) i awansował z Polską na mundial.

"Czesiu Michniewicz" - krzyczeli uradowani kibice, którzy bezskutecznie chcieli sforsować ochronę i wejść na konferencję prasową. Selekcjonera reprezentacji Polski jeszcze nie było w środku. Czekaliśmy na niego długo, bo pojawił się równo o północy. W pełni jednak rozumiemy tę zwłokę, bo we wtorek Michniewicz zrobił dużą rzecz: pokonał Szwecję 2:0 i awansował z Polską na mundial w Katarze. Słowem: miał się z czego cieszyć.

Zobacz wideo Michniewicz dotrzymał słowa. Wielki nieobecny reprezentacji Polski [SPORT.PL LIVE #16]

Michniewicz na konferencji był uśmiechnięty. Wciąż było jednak widać na jego twarzy wzruszenie, ale i zmęczenie. Selekcjoner już na wstępie wrócił do sytuacji, która miała miejsce zaraz po meczu, kiedy złapał się za głowę, padł na oba kolana i ucałował murawę Stadionu Śląskiego. - Dla mnie to był wyjątkowy moment. Przed oczami w jednym momencie stanęło całe moje życie. Klatka po klatce, wszystkie wzloty i upadki. Od dzieciństwa przez dorosłość aż do dzisiaj - powiedział Michniewicz.

Zaraz po meczu Michniewicz nie poszedł cieszyć się wraz z piłkarzami. Czekał na nich przy bocznej linii. - Nie miałem ochoty się cieszyć. To znaczy inaczej: miałem, ale chciałem na tych chłopaków popatrzeć z boku. Na ich euforię - wytłumaczył.

"Cezary Kulesza mi zaufał, choć wielu się nie zgadzało"

- W krótkim czasie złapałem kontakt z zespołem i sztabem. W tym gronie było wiele osób, ale udało się i mam wielką satysfakcję. Oby był to fundament, ale pod co? Zobaczymy w przyszłości. Mistrzostwa świata w Katarze są odległą perspektywą. Przed nami jeszcze Liga Narodów, a wiemy, jak to czasem się kończyło - zaśmiał się Michniewicz.

To było nawiązanie oczywiście do Jerzego Brzęczka, który wykonał cel: utrzymał Polskę w najwyższej dywizji Ligi Narodów, awansował po drodze na Euro 2020, ale na pół roku przed mistrzostwami Europy stracił pracę. - Cezary Kulesza mi zaufał, choć wielu się nie zgadzało. Kiedy zostawałem selekcjonerem, jeden z dzienników stwierdził, że podzieliłem Polskę. Może teraz nadszedł czas, by napisać, że połączyłem kraj - zakończył Michniewicz.

Więcej o:
Copyright © Agora SA