Goncalo Feio przychodząc do Legii Warszawa, doskonale wiedział, na co się pisze. Zdawał sobie sprawę, że praca w stolicy Polski to trudne wyzwanie ze względu na presję wszystkich dookoła i ogromne ambicje klubu. Ambicją wszystkich też jest efektowna i skuteczna gra, a do jej zaspokojenia jeszcze długa droga.
Dla Legii Warszawa najważniejsze było w sobotę zwycięstwo z Zagłębiem Lubin. To było wymęczone 2:0, mimo boiskowej i liczebnej przewagi od 52. minuty. Udało się przełamać obronę "Miedziowych" dopiero w ostatnim kwadransie, kiedy goście byli już zmęczeni defensywną grą w osłabieniu.
Trzy punkty mają prawo cieszyć "Wojskowych", trener Goncalo Feio widzi pozytywy, ale inni mogą ich nie dostrzegać. Przede wszystkim dlatego, że to nie była jeszcze Legia na miarę oczekiwań. Parcie na tytuł mistrzowski jest ogromne i kibice wymagają dobrej, skutecznej gry od pierwszego spotkania sezonu.
Mecz na otwarcie potwierdził, że Legia chce grać ofensywny futbol, chce szukać różnych rozwiązań w ataku - od wykorzystania wahadłowych, przez przyspieszenia w półprzestrzeniach, aż do znalezienia drogi środkiem boiska. Ale Legia ma jeszcze problemy w konstruowaniu akcji w taki sposób, by były one za każdym razem dużym zagrożeniem dla przeciwnika. Piłkarze albo odpuszczają podjęcie ryzyka, albo jeszcze nie dostrzegają pewnych rzeczy, albo nie są w stanie wykorzystać możliwości i sytuacji przez brak odpowiedniej jakości. Przez to poczynania Legii w ataku czasami wydają się chaotyczne i przypominają to, co grała jeszcze przed przyjściem Feio.
Dało się zauważyć, że funkcjonowanie drugiej linii było bardzo mocno zależne od współpracy Bartosza Kapustki z Pawłem Wszołkiem. Większość akcji musiała przebiegać przez tę dwójkę. Obaj też często szukali Marka Guala, ale nie ma co się temu dziwić - to obecnie najlepszy napastnik w Legii i pomocnicy mogą mieć do niego duże zaufanie na boisku. Luquinhas, który na papierze ma być następcą Josue, jeszcze pracuje na pozycję lidera środka pola i rolę głównego rozgrywającego, ale wykonał istotną robotę. To on był faulowany przez Michała Nalepę, który zobaczył czerwoną kartkę. Zanotował asystę drugiego stopnia przy trafieniu Rafała Augustyniaka i ustalił wynik na 2:0.
Na ten moment są konkretne rzeczy do poprawy, jak np. znalezienie lepszego partnera Gualowi do ataku, bo Tomas Pekhart bardziej przeszkadzał na boisku, niż pomagał, a poszukiwanie go w polu karnym przeważnie kończyło się niepowodzeniem. Blaz Kramer wszedł na podmęczone Zagłębie, łatwo się dopasował do rozwoju sytuacji i takie wejścia Słoweńca z ławki mają sens. Jest też oczekiwanie na Jeana-Pierre'a Nsame, który zmaga się z urazem mięśniowym. Być może on poprawi skuteczność.
Zdecydowanie Legię stać na granie dużo bardziej dynamicznego futbolu. "Wojskowi" muszą grać więcej z Luquinhasem, by bardziej wykorzystywać jego technikę i wizję gry. Potrzebne jest też konkretne zastępstwo za kontuzjowanego Juergena Elitima, który zapewniał ogromny spokój w środku pola i potrafił wesprzeć, przyspieszając grę ze środkowej strefy.
Z pewnością wygrana 2:0 buduje morale Legii przed walką o europejskie puchary. Ale też utwierdza Feio w przekonaniu, że wykonuje z piłkarzami dobrą robotę. Widział w meczu z Zagłębiem, że są postawione fundamenty pod dalszy rozwój drużyny, którą stać na wszechstronny futbol. Fakt, momentami Legia grała jednostajnym tempem i dość czytelnie, ale Portugalczyk zachowuje spokój i z optymizmem podchodzi do kolejnych spotkań.
- Pierwszy mecz w sezonie jest często taki, jak pierwsze spotkanie w wielkich turniejach. Byliśmy dobrze przygotowani, ale najważniejsze jest zwycięstwo. Ja jestem trenerem, który w pierwszej kolejności chce wygrywać. Nie lubię jednak się zachwycać i zmieniać rzeczywistości. To nie jest najlepsza Legia, którą zobaczymy. Musimy dużo lepiej wykorzystywać pozycje wahadłowych. Częściej powinniśmy wykorzystywać pozycje między liniami. Pojawiały się sytuacje, w których nasi napastnicy byli sami, bo Zagłębie kryło jeden na jednego. W obronie graliśmy dobrze. Dążyliśmy do tego, aby mieć przeciwnika pod presją. Powinniśmy jednak zbierać więcej drugich piłek. Czyste konto jest bazą do zwycięstwa. Cieszy mnie gol strzelony na 2:0. To była akcja zespołowa. Pierwszy krok zrobiony - komentował na pomeczowej konferencji prasowej.
Feio dostrzega jeszcze jeden pozytyw - drużyna odbudowuje swój charakter. Staje się taka, by kibice wreszcie ją w pełni doceniali za zaangażowanie i bycie jednością. - Cieszę się, że byliśmy nieustępliwi, bo o to mi chodziło. Cieszę się również, że po meczu drużyna zadzwoniła do Juergena Elitima, aby ten wspólnie z nami cieszył się ze zwycięstwa - dodał.
W czwartek Legia zagra z walijskim Caenarfonem w pierwszym meczu drugiej rundy eliminacji do Ligi Konferencji.