Licząc czwartkowe trafienie przeciwko Osasunie, Robert Lewandowski strzelił już 11 goli dla Barcelony w tym sezonie. Rok temu na tym samym etapie sezonu wynik miał o kilka bramek lepszy. Polak jest w ostatnich miesiącach w słabszej formie, co widać gołym okiem, ale trudno mu to przyznać. Jednak gol z Osasuną jest światełkiem w tunelu.
Trzeba przyznać, że Lewandowski bardzo dobrze zachował się przy swojej sytuacji bramkowej. Świetnie pokazał się Ilkayowi Gundoganowi do prostopadłego podania, a potem znalazł sobie miejsce do strzału mimo tego, że miał wokół siebie aż trzech rywali.
Trafienie z Osasuną jest w pewnym sensie wyjątkowe, bo dzięki temu Lewandowski ma gola wszystkich rozgrywkach, w których zagrał. Ośmiokrotnie trafiał do siatki przeciwników Barcelony w La Lidze, raz w Lidze Mistrzów (w pierwszym meczu fazy grupowej z Royal Antwerp), raz w Pucharze Króla (z rzutu karnego z UD Barbastro) i w czwartek w Superpucharze.
Wyjątkowość tego wyczynu może podwyższyć też fakt, że Lewandowski ma także na koncie bramki dla reprezentacji Polski w nieudanych eliminacjach do mistrzostw Europy. W meczach kwalifikacyjnych trzykrotnie wpisał się na listę strzelców - raz z Mołdawią w Kiszyniowie i dwa razy w meczu z Wyspami Owczymi. Strzelał zatem w pięciu różnych rozgrywkach w tym sezonie.
To może osładzać Lewandowskiemu ostatni dni. Polak zajął odległe, 17. miejsce w plebiscycie na najlepszego sportowa Polski w 2023 r. Pierwszy raz nie znalazł się w czołowej dziesiątce od 2010 r.
Pozostaje mieć nadzieję, że Lewandowski będzie częściej strzelał gole i zacznie wracać do dobrej formy, nawet jeśli przesłanek ku temu jest niewiele. W niedzielę kolejna okazja do powiększenia swojego dorobku bramkowego oraz do podniesienia pierwszego trofeum w tym sezonie. Barcelona zagra w finale Superpucharu Hiszpanii z Realem Madryt. Dla "Blaugrany" będzie to okazja na rewanż za porażkę w jesiennym El Clasico. Z kolei "Królewscy" będą chcieli odzyskać trofeum po tym, jak rok temu przegrali finał właśnie z Barceloną.