Girondins Bordeaux w tarapatach. Sześciokrotni mistrzowie Francji są na dnie ligowej tabeli. Za każdym razem, kiedy wydaje się, że nadejdzie czas na poprawę dorobku punktowego drużyny, ktoś staje na drodze. Świetną okazję mieli w niedzielę, ale nie zdołali wykorzystać osłabienia przeciwników. Doszło wręcz do kompromitacji.
Przeciwnikiem Bordeaux był zespół Montpellier, który szybko objął prowadzenie. W 11. minucie Elye Wahi trafił do bramki gospodarzy i otworzył wynik spotkania. Na drugą bramkę nie trzeba było długo czekać. Dokładnie pięć minut później Florent Mollet strzelił na 2:0. Kibice gospodarzy, którzy nastawiali się na zwycięstwo, byli po prostu wściekli.
Nadzieje wlały dwie sytuacje, po których sędzia sięgnął po czerwone kartki. Obrońca Montpellier, Nicolas Cozza, został wyrzucony z boiska pod koniec pierwszej połowy, a Bordeaux otrzymało rzut karny. Bramkarz Jonas Omlin obronił jednak strzał Albertha Elisa. W doliczonym czasie pierwszej połowy Mihailo Ristić sfaulował Elisa i spowodował, że przyjezdni grali drugie 45 minut z zaledwie dziewięcioma zawodnikami.
Nic, tylko wykorzystać taką sytuację, prawda? Bordeaux nie potrafiło jednak tego dokonać. Złość z fanów aż kipiała. Benoit Costil - bramkarz gospodarzy - był obiektem obraźliwych okrzyków i gwizdów ultrasów klubu, a stewardzi musieli interweniować i rozdzielać kibiców w przerwie. Nie pomogło też zachowanie golkipera, który odpowiadał sarkastycznymi oklaskami.
Ostatecznie wynik spotkania już się nie zmienił. Zawodnicy gospodarzy padli na murawę pełni rozczarowania. Chwilę po meczu doszło do skandalicznej sytuacji. Setki kibiców próbowały dostać się na podziemny parking dla zawodników. Ochroniarze zdołali ich powstrzymać, ale kilku członków drużyny wyszło, aby przemówić do tłumu. Część kibiców, szczególnie grupa UB87, oskarżyła Costila o "skandaliczne, czasem rasistowskie" zachowanie.
Bramkarz czterokrotnych zdobywców Pucharu Francji uchodzi za postać przekorną i zadziorną, ale jeszcze w styczniu – kiedy popełnił błąd w meczu z Marsylią, który kosztował zespół porażkę – powiedział, że udowodni swoją wartość i zamierza "walczyć do końca". Być może zmienił zdanie. W niedzielę wieczorem powiedział kilku kolegom z drużyny i sztabowi, że nie zakończy sezonu w klubie. Przyjaciel Costila powiedział później, że to była reakcja w emocjach, ale okaże się, czy zostanie po przerwie na grę reprezentacji.
To, co szczególnie zwraca uwagę mediów, to zupełny brak reakcji władz klubu. "Niezależnie od tego, czy oskarżenia są prawdziwe, klub zrobił niewiele, aby wesprzeć piłkarzy, a prezydent Gérard Lopez powiedział tylko, że „nasi kibice są zniesmaczeni i rozumiem" - czytamy w relacji "The Guardian". Dziennikarze tej redakcji dziwią się zachowaniu szefa klubu. Zauważają, że w trudnym momencie postanowił on zbliżyć się do ultrasów, zamiast wesprzeć piłkarzy. Zwłaszcza że przed drużyną jeszcze kilka meczów z zespołami z dolnej części tabeli. Dolewanie oliwy do ognia może tylko obniżyć morale piłkarzy.
Kolejny mecz Girondins Bordeaux rozegra w sobotę 2 kwietnia z Lille Olympique Sporting Club. To będzie jednak trudne spotkanie, bo LOSC znajduje się aktualnie na 6. miejscu w tabeli Ligue 1. Bordeaux jest na ostatniej pozycji i do wyjścia ze strefy spadkowej potrzebuje 6 punktów.