Reprezentacja Portugalii w niedzielę zmarnowała wielką szansę na bezpośredni awans na mundial w Katarze. W meczu o zwycięstwo w grupie A Portugalczycy przegrali na Estadio Da Luz w Lizbonie z Serbią 1:2, przez co będą musieli walczyć o mistrzostwa świata w barażach. Nic więc dziwnego, że w portugalskim obozie panował szok, złość i przygnębienie, tym bardziej że wynik, którego mało kto się spodziewał, był jak najbardziej zasłużony.
Po zakończeniu spotkania Cristiano Ronaldo usiadł na murawie i przybitym wzrokiem patrzył na radość Serbów, którzy świętowali na stadionie w Lizbonie. Jak się okazało, później gwiazdor Manchesteru United zaczął krzyczeć w kierunku selekcjonera Fernando Santosa, który zmierzał w jego stronę. Wszystko zarejestrowały telewizyjne kamery.
Selekcjoner Fernando Santos odniósł się do tej sytuacji na pomeczowej konferencji prasowej, przekonując, że ta sytuacja nie była żadną kłótnią.
- Nikt nikomu niczego nie wygarniał. Cristiano mówił, że w Serbii strzelił prawidłowego gola w ostatniej minucie, który nie został uznany. To był jego wybuch, to normalne, wszyscy jesteśmy sfrustrowani. Ale w takim momencie, na koniec meczu, nikt nie będzie sobie wyjaśniał, co się wydarzyło, a co nie. Starałem się pocieszyć zawodników - podsumował Santos.
Więcej treści sportowych znajdziesz na Gazeta.pl.
Portugalia zajęła w grupie A drugie miejsce i jest jednym z potencjalnych przeciwników reprezentacji Polski w marcowych barażach o mistrzostwa świata w Katarze. Losowanie drabinek barażowych odbędzie się 26 listopada w Zurychu.