• Link został skopiowany

Pogacar dokonał cudu i uratował się przed ciężkim upadkiem. To dlatego jest najlepszy

Za nami piąty etap kolarskiego Tour de France. Środa 3 lipca z najbardziej prestiżowym wyścigiem na świecie obfitowała w emocjonujące wydarzenia. Brytyjczyk Mark Cavendish wygrał etap już po raz 35. w karierze, ustanawiając historyczny rekord. Liderem pozostał Słoweniec Tadej Pogacar, ale mało brakowało, by dzisiejsze zmagania zakończyły się dla niego katastrofą. Co się stało?
Tadej Pogacar
fot. Screen: https://x.com/Eurosport_ES/status/1808508323592872121

Tegoroczny Tour de France stoi, póki co, pod znakiem dominacji Tadeja Pogacara. Dwukrotny zwycięzca prestiżowego wyścigu (2020 i 2021) znokautował rywali zwłaszcza na czwartym etapie.

Zobacz wideo Gruzińscy piłkarze witani w swoim kraju jak bohaterowie

Tour de France 2024. Cavendish przeszedł do historii

Piąty etap najważniejszego kolarskiego wyścigu świata miał zupełnie innych głównych bohaterów. Najlepszy okazał się Brytyjczyk Mark Cavendish, który przeszedł tym samym do historii. Otóż było to jego 35. etapowe zwycięstwo na Tour de France, co czyni go samodzielnym rekordzistą w historii Wielkiej Pętli. Dotychczas współdzielił rekordowy wynik z Belgiem Eddym Mercksem, który ustanowił go prawie 50 lat temu (1975). Co natomiast z Pogacarem? Słoweniec nie liczył się w walce o zwycięstwo, ale utrzymał przewagę w klasyfikacji Tour de France. Mało jednak zabrakło, a etap ten zakończyłby się dla niego fatalnie.

Tadej Pogacar cudem uniknął kraksy

Wszystko przez... znak drogowy. Otóż w pewnym miejscu na trasie kolarze natrafili na rozwidlenie dróg z wysepką na środku. Na niej stał znak drogowy, co jednak nie każdemu ułatwiło dostrzeżenie "niespodzianki". Nie zauważył tego np. Pogacar, który w ostatniej chwili, refleksem godnym kierowcy Formuły 1, skręcił przednim kołem i uratował się przed upadkiem. Gdyby nie to, spowodowałby kraksę i stracił wiele czasu. Zakładając oczywiście, że wyszedłby z tego bez kontuzji. Niestety niektórzy kolarze nie mieli już tyle szczęścia i zaraz za plecami Pogacara doszło do małej kraksy.

Sam Słoweniec podszedł do tematu na chłodno. W rozmowie z dziennikarzami po etapie nie rozpamiętywał tego za specjalnie. - To był dość spokojny dzień. Na końcu pojawił się problem, ale wszystko skończyło się bardzo dobrze. Liczy się tylko to, że osiągnąłem cel - powiedział Słoweniec. Szósty etap Wielkiej Pętli już w czwartek 6 lipca na odcinku Macon - Dijon (163,5 km). 

Więcej o:

Komentarze (2)

Pogacar dokonał cudu i uratował się przed ciężkim upadkiem. To dlatego jest najlepszy

mid1
10 miesięcy temu
Najszybszej inflacji podlegają cuda.
don-ww
10 miesięcy temu
Bartłuk Korolewski czy jak ci tam , dlaczego kasujesz nieprzychylne sobie komentarze ? Napisałem (wczoraj) , że nadajesz sie do kopania rowów albo jakiejś innej pożytecznej pracy , dziennikarstwo to robota nie dla takich jak ty tylko ludzi rzetelnych ! Jeśli dla mediaworkera ważniejsza jest kraksa lub jej unikniecie od samego wyścigu to nie powinien rościć sobie prawa do nazywania siebie dziennikarzem , co najwyżej poszukiwaczem taniej sensancji . Z twojego artykułu wynika , że do incydentu doszło na piątym etapie , a gdzie relacje z poprzednich etapów , a przecież działo się naprawdę wiele . Podszlifuj swój warsztat albo wź się za uczciwą robotę.
Zgłoś komentarz

Czy masz pewność, że ten post narusza regulamin?

Wystąpił błąd, spróbuj ponownie za chwilę
Dziękujemy za zgłoszenie

Komentarz został zgłoszony do moderacji

Nadaj nick

Nazwa użytkownika (nick) jest wymagana do oceniania, komentowania oraz korzystania z forum.

Wpisz swój nick
Wystąpił błąd, spróbuj ponownie za chwilę

Użyj od 3 do 30 znaków. Nie używaj polskich znaków, wielkich liter i spacji. Możesz użyć znaków - . _ (minus, kropka, podkreślenie).