O takich etapach mówi się, że w ucieczkę chciałoby pójść pół peletonu. Niby Alpy, niby pięć górskich premii, ale nie najtrudniejszych, a w perspektywie dwa następne znacznie cięższe dni.
I rzeczywiście, początkowo, po starcie z La Tour-du-Pin, utworzył się 35-osobowy odjazd, jednak ta akcja jeszcze nie poszła. Udało się po zjeździe z Côte de Virieu (13 km; 2,3 km; 6,8%, kat. 4), gdy przewagę zaczęła zdobywać grupa w składzie Matteo Trentin (CCC Team), Andrey Amador, Richard Carapaz (Ineos Grenadiers), Lennard Kämna, Daniel Oss (Bora-hansgrohe), Julian Alaphilippe (Deceuninck-Quick Step), Sebastien Reichenbach (Groupama-FDJ), Alberto Bettiol (EF Pro Cycling), Winner Anacona, Warren Barguil (Arkea-Samsic), Imanol Erviti, Carlos Verona (Movistar), Chris Juul Jensen (Mitchelton-Scott), Nicholas Roche (Team Sunweb) i Quentin Pacher (B&B Hotels-Vital Concept).
To jednak nie koniec, gdyż na Col de Porte (67 km; 7,4 km; 6,8%, kat. 2) w pierwszej grupie zameldowali się Pierre Rolland (B&B Hotels-Vital Concept), Casper Pedersen i Tiesj Benoot (Team Sunweb), a na Côte de Revel (95 km; 6 km; 8%, kat. 2) skład czołówki do 23 osób uzupełnili Simon Geschke (CCC), Pavel Sivakov (Ineos Grenadiers), Neilson Powless (EF Pro Cycling), Romain Sicard (Total Direct Energie) i Mikel Nieve (Mitchelton-Scott). Leniwie jadący peleton tracił wówczas ponad 10 minut.
32 km przed metą kolarze znaleźli się na najtrudniejszym podjeździe etapu Montée de Saint-Nizier-du-Moucherotte (11,1 km; 6,5%, kat. 1). Z niewielką przewagą wspinaczkę rozpoczął Pacher, a za plecami Francuza pierwsza grupa podzieliła się na podgrupki. Alaphilippe, Kämna, Carapaz i Reichenbach wyprzedzili zawodnika B&B Hotels, następnie zaatakował Carapaz, za którym utrzymał się Kämna. Niemiec skontrował przed samą górską premią, odskakując Ekwadorczykowi.
W peletonie bez powodzenia atakował Guillaume Martin (Cofidis), natomiast Egan Bernal (Ineos Grenadiers) znalazł miejsce w gruppetto. Kämna błyskawicznie zdobył minutę przewagi, dlatego krótka wspinaczka na metę w Villard-de-Lans Côte 2000 (2,2 km; 6.5%, kat. 3) nie mogła mu już przeszkodzić w odniesieniu etapowego zwycięstwa dla siebie i drużyny Bora-hansgrohe.
Na ostatnich metrach rywalizacji z peletonu zaatakował Miguel Angel Lopez, jednak nie zdołał uzyskać na tyle dużej przewagi nad goniącymi go Pogacarem i Rogliciem, aby sędziowie rozdzielili czas kolarza Astany i liderów na mecie. Tym samym w klasyfikacji generalnej nie zaszły żadne większe zmiany, a liderem pozostał Słoweniec Primoż Roglić.
Więcej o kolarstwie przeczytasz na rowery.org.
Komentarze (5)
Lennard Kamna wyszarpał zwycięstwo na 16. etapie Tour de France. Fenomenalny Roglić nadal liderem
Etap padł łupem outsiderów ścigających sie w wyścigu równoległym.
Odrobine emocji w tym sennym etapie zapewnił mi Lopez który próbował na ostatnich metrach wyscigu "ukrasć" liderujacym Słoweńcom kilka sekund, jednak Roglic z Pogacarem btli czujni i nie dali sie zgubić Kolumbijczykowi.
Znowu zawiódł Quintana ktory jako jedyny z top 10 generalki nie wytrzymał ataku Lopeza przez co spadł z 9 miejsca na 10 za Dumoulina który jedzie ten wyscig w roli pomagiera Roglica. Właściwie to Quintana mnie nie zawiódł, od pierwszych górskich etapów nie widzialem go w grupie walczacej o podium generalki a nawet o top 5. Ten kolarz najlepsze lata ma za sobą. Wiadomo było i jest, że jako lider ekipy prochu juz nie wymyśli.
Osobny temat to Ineos i nominalny lider tej ekipy czyli zeszłoroczny zwycięzca TDF Bernal. Po wczorajszej kompromitacji - dziś skompromitowal się ponownie. Stracił resztki szacunku przynaleznego kolarzowi który wystartowal do tego wyścigu z myśla o obronie tytułu zwycięzcy TDF. Dzis przyjechal w grupetto razem ze sprinterami i outsiderami tym samym definitywnie wykluczajac sie z wyscigu głownego na rzecz rywalizacji w wyscigu równoległym. Tak oto ubiegłoroczny zwycięzca tej imprezy dolączył do grona outsiderów - kolarzy na których grupa liderów nie zwraca żadnej uwagi. Wstyd, jest zupełnie bez formy.