Były skoczek podbija Tour de France. "Słoweńska moc" czy "Tour podejrzeń"?

Jeden ze skoczka narciarskiego zmienił się w genialnego kolarza. Drugi jest jeszcze młodszy niż młody król Tour de France 2019 Egan Bernal. I w tegorocznym TdF - silniejszy od Bernala. Primoż Roglić i Tadej Pogacar rządzą na drogach Francji wśród zachwytów, ale i wątpliwości: mała Słowenia jest sportowym cudem, ale też w ostatniej dekadzie połowa z jej czołowych kolarzy została zawieszona za doping.

Zamienili najsławniejszy wyścig kolarski na świecie w mistrzostwa Słowenii. Skruszyli potęgę grupy Ineos Grenadier, która jeszcze pod nazwą Sky zaczęła dominację w TdF i wygrywała siedem z ośmiu ostatnich Tourów, a teraz wypadła z gry o końcowy triumf. Broniący tytułu Kolumbijczyk Egan Bernal, ubiegłoroczna młoda rewelacja Touru, stracił w poniedziałek na etapie do Grand Colombier aż siedem minut i 20 sekund do tegorocznej młodej rewelacji Touru, Tadeja Pogacara. Wydawało się, że nadeszła już w kolarstwie na dobre era mistrzów z Andów: z Kolumbii jak Egan Bernal, z Ekwadoru jak Richard Carapaz, zwycięzca ubiegłorocznego Giro d'Italia. A tymczasem we Francji rządzą kolarze z Alp Julijskich, z dwumilionowej Słowenii.

"Z nimi Słowenia może śnić o złotej przyszłości kolarstwa" - pisał "Le Monde" gdy na 4. etapie Primoż Roglić po dynamicznym finiszu wygrał z Pogacarem. A teraz, po tym jak na 9. i 15. etapie to Pogacar wygrał przed Rogliciem, to już nie są sny o przyszłości, tylko teraźniejszość: po dniu przerwy zaczyna się dziś ostatni tydzień Touru, sześć etapów do Pól Elizejskich, i to dwaj Słoweńcy stali się najpoważniejszymi kandydatami do końcowego zwycięstwa. Prowadzi Roglić z 40 sekundami przewagi nad Pogacarem. Trzeci, Kolumbijczyk Rigoberto Uran, traci do Roglicia minutę i 34 sekundy.

Dziennik "Le Monde" nazwał to "Le Tour słoweńskiej mocy". To dla kolarstwa coś nowego, choć nie zaskakującego, bo Słoweńcy pięknie zaprezentowali się już w 2019 roku, kiedy to Roglić wygrał Vueltę, a Pogacar był na niej trzeci. Zresztą Roglić na trzecim stopniu podium kończył też zeszłoroczne Giro d’Italia. Wśród zachwytów nad formą Słoweńców zakochane w kolarstwie, ale bardzo nieufne wobec dominatorów francuskie media przemycają też delikatnie pytania, czy ta piękna historia nie ma też kilku ciemniejszych stron.

Zobacz wideo Rozmowa Michała Gąsiorowskiego z Michałem Gołasiem - kolarzem grupy INEOS

Od nart i śniegu do anormalnych śladów cieplnych na kole

Roglić, lider najmocniejszej dziś w peletonie grupy Jumbo-Visma, ma blisko 31 lat, ale kolarstwu poświęcił się w pełni dopiero siedem lat temu. Wcześniej był sportową nadzieją Słoweńców, ale w skokach narciarskich. Jeszcze w 2007 roku zdobył złoty medal w konkursie drużynowym mistrzostw świata juniorów. Kiedy wydawało się, że seniorska kadra skoczków Słowenii może mieć z niego pociechę, Roglić podczas treningu przed zawodami w Planicy groźnie upadł: złamał nos, miał liczne potłuczenia i wstrząśnienie mózgu. Choć wrócił do skoków, to już nie błyszczał. W 2012 postanowił odstawić narty. Zajął się triatlonem. Stąd do kolarstwa było już bliżej. Poświęcił mu się na poważnie od 2013 roku, a drogę na szczyt pokonał dość szybko. Już w 2015 roku wygrał Tour de Slovenie oraz Tour d'Azerbaijan. Od roku zajmuje miejsca na podium najważniejszych wyścigów kolarskich. Jednak w sporcie, który w XXI wieku był szczególnie splamiony dopingiem i oszustwami, fenomen Roglicia budzi pewne wątpliwości.

W 2016 roku, kiedy Roglić pierwszy raz jechał w wielkim turze, niespodziewanie wygrał 9. etap Giro d’Italia, jazdę indywidualną na czas. Zebrał brawa i zaciekawił dziennikarzy. Reporterzy kolarskiego programu Stade 2 poinformowali, że na jednym z etapów zaobserwowali dzięki kamerze termowizyjnej nietypowe ślady cieplne w środkowej części jego tylnego koła. Ich zdaniem odbiegające od normy ślady miało w sumie 7 rowerów na trasie wyścigu. Dziennikarze przypomnieli też, że podczas tej wspaniałej czasówki tuż przed startem Słoweniec zmienił rower, który nie był badany przez UCI pod kątem możliwego ukrywania elektrycznego silnika.

Roglić i Pogacar królują na Tour de France. 'Wyścig sił Słoweńców' czy historia z elektrycznymi silnikami i dopingiem w tle?s
Roglić i Pogacar królują na Tour de France. 'Wyścig sił Słoweńców' czy historia z elektrycznymi silnikami i dopingiem w tle?s Screen z magazynu Stade 2

To były zawody, na których komisarze wyścigu masowo ruszyli z detektorami do akcji. Przeprowadzono w sumie 2042 kontrole na jedenastu z dwudziestu jeden etapów.

Roglić na tym zastępczym rowerze, ze zbyt nisko opuszczonym siodełkiem i bez bidonu, wygrał etap, ale Francuzi kręcili nosem. "Dwie minuty przed startem Słoweniec zapytał mechanika o inny rower, a ten akurat szybko znalazł mu coś, co niemal idealnie do niego pasowało. Na 40 sekund przed startem nikt już tego roweru nie sprawdzał" - usłyszeli widzowie Stade 2.

Zespół Słoweńca po tych insynuacjach zagroził, że pozwie dziennikarzy. Nigdy jednak tego nie zrobił. Sam zawodnik, gdy został zapytany o ten wątek podczas Tour de France 2017, odpowiedział: - To zabawne. Nawet tego nie skomentuję, bo to bzdury.

"Operacja Aderlass" i słoweńskie wpadki

Podejrzenia wobec Roglica powróciły, gdy "Le Monde" i "Corriere della Sera" napisały o powiązaniach Milana Erzena, menadżera jego byłej ekipy (Adria Mobil) z rynkiem dopingowym, a Światowa Federacja Kolarstwa (UCI) miała wszcząć przeciw Erzenie kilka śledztw związanych z "Operacją Aderlass", czyli wielkim niemiecko-austriackim śledztwie, którego najbardziej spektakularnym momentem była policyjna obława na dopingowiczów podczas mistrzostw świata w narciarstwie klasycznym w Seefeld w 2019. Z narciarstwa afera dopingowa rozlała się na kilka innych sportów. W ostatnim czasie o słoweńskich kolarzach pisało się sporo właśnie w związku z pokłosiem tej afery, a Kristjan Koren i Borut Bozić za nielegalne transfuzje krwi zostali od sportu odsunięci. Roglicowi i jego młodszym kolegom nikt jednak żadnych zarzutów nie postawił, a zawodnik do całej sytuacji odniósł się jak zwykle krótko: - To smutne dla całego słoweńskiego kolarstwa - wyznał, komentując sytuacje Korena i Bozica.

Te jego zdawkowe wypowiedzi, niechęć do wchodzenia w światła fleszy też są przedmiotem rozmów i zdziwienia. Kiedy dziennikarze "Liberation" zaciekawili się tatuażem sportowca na jego prawej ręce. z symbolem krzyża i łacińskim napisem, też za wiele się nie dowiedzieli: - Naprawdę nie pamiętam, co to znaczy – uciął Roglić. Jego koledzy z drużyny mówią, że najszybciej radość wywołuje u niego piwo, ale o swym liderze też się nie rozgadują. - Uśmiecham się tylko w miejscach sekretnych - wyjaśnił to kiedyś.

Miś zamiast szampana

Na drugim biegunie jest Tadej Pogacar, siła młodości i spontaniczności. W ubiegłym roku podczas wyścigu dookoła Kalifornii został najmłodszym zwycięzcą etapowym, co wprawiło w pewne zakłopotanie organizatorów. Pogacar nie miał jeszcze 21 lat i zgodnie z tamtejszym prawem nie mógł dostać na podium tradycyjnego szampana. Wręczono mu zatem maskotkę - pluszowego misia.

Już kilka miesięcy później cudowne dziecko słoweńskiego kolarstwa wygrało trzy etapy Vuelty. Pogacar jest dopiero trzecim kolarzem, który dokonał tego przed 21. rokiem życia. Z Hiszpanią żegnał się, machając kibicom z trzeciego miejsca na podium. To wtedy zaczął się jego złoty czas.

W Słowenii, która liczy 2 miliony mieszkańców, wszyscy przyzwyczaili się raczej do dobrych występów skoczków narciarskich, triumfów koszykarzy (mistrzowie Europy 2017), czy piłkarzy ręcznych (trzecia drużyna Europy w 2017 roku). Wyniki kolarzy jeszcze trochę zaskakują, czy raczej - wydają się ponad stan.

- Jesteśmy silni w wielu sportach, bo oprócz koszykówki i piłki ręcznej jest jeszcze siatkówka czy piłka nożna. Patrząc na naszą małą populację, mogłoby się wydawać, że mamy aż za dużo sportowców na tak wysokim poziomie – przyznaje Bogdan Fink, menadżer grupy Adria Mobil, w której Roglić zaczynał swą błyskotliwą karierę. Fink sugeruje, że dopiero teraz kolarstwo czekają złote czasy. - Widzę, że ten sport jest u nas coraz bardziej popularny. Coraz więcej osób trenuje – przekonuje.

- Słoweńcy to ludzie bardzo pracowici, zdyscyplinowani, którzy kochają sport i bardzo szybko się uczą. To są tajemnice naszego sukcesu - wyjaśniał w rozmowie z "Le Monde" Domen Novak, niedawny kolega Roglica z Adria Mobil, a obecnie zawodnik Bahrain-McLaren.

Połowa słoweńskich kolarzy wpadła za doping

"Le Monde" te piękne historie o kolarzu zbyt młodym na szampana, ale wystarczająco dojrzałym, by dyktować warunki w wielkim tourze, czy też o niedoszłym skoczku, który po trzydziestce zdominował najważniejsze wyścigi, opisuje z lekkim dystansem. Przypomina, że od 2009 do 2019 roku aż ośmiu z dziewiętnastu słoweńskich kolarzy, którzy startowali w imprezach World Tour, zostało zawieszonych za doping. 42 procent - naprawdę dużo.

- Roglić i Pogacar to po prostu dwaj najlepsi teraz kolarze na świecie - chwali swych rodaków Novak. A na pytanie, co ich napędza, odpowiada: - Wzajemna, zdrowa rywalizacja.

Przeczytaj także:

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.