"Piechniczek. Tego nie wie nikt" czy "Górnik Zabrze. Opowieść o złotych latach", "Kopalnia. Sztuka futbolu", czy ostatnia "Asiu. Joachim Marx. Biografia" - to książki, których autorem bądź współautorem jest Paweł Czado. Zajmował się dziennikarstwem sportowym od 1992 r., przez 27 lat związany był z katowickim oddziałem "Gazety Wyborczej", a później pracował w Interii Sport. Na początku roku poinformował, że rezygnuje z dziennikarstwa.
"Dla mnie najważniejszy w tej chwili jest fakt, że mam komfort, by uporządkować własne życie. Postanowiłem postawić na siebie. Mam czas, żeby się odbudować i poszukać paliwa. Wierzę, że znajdę. Przecież to my jesteśmy najważniejsi dla siebie. Nikt o nas nie zadba tak jak my sami" - informował Czado pod koniec stycznia w mediach społecznościowych.
Blisko dziewięć miesięcy po tamtej wiadomości dziennikarz przekazał, czym się teraz zajmuje na co dzień. "Na początku myślałem, że przez rok nie będę nic robił, czy też będę robił nic. Szybko jednak zmieniłem zdanie. Kiedy nie robię nic – z reguły gwałtownie przybieram na wadze. Znalazłem więc idealne rozwiązanie – zostałem listonoszem" - przekazał na Facebooku.
Jak pisze, było wiele rzeczy, które go zaskoczyło w nowej pracy. "Musiałem całkowicie przestawić sposób myślenia, przede wszystkim nauczyć się zupełnie innego sposobu koncentracji. Właśnie koncentrowanie się jest moim zdaniem kluczowym elementem tej pracy" - podkreślił.
"Muszę przyznać, że na początku było mi bardzo trudno. Nie mogłem uwierzyć, że można tak ciężko pracować, a zachowywać przy tym nieznośną lekkość bytu. Zwyczajnie zazdrościłem koleżankom i kolegom, którzy wokół harowali, bo czynili to i czynią z niezwykłym wręcz wdziękiem. Takim, który niezmiennie mnie zachwyca. Chciałem więc być częścią tej społeczności, chciałem być jak oni, jednak na to trzeba sobie zasłużyć. Po pracy wlokłem się do domu i godzinami sfrustrowany patrzyłem w sufit. Aż do zaśnięcia. A kiedy zamykałem oczy, to śniły mi się oczywiście listy. Śniło mi się, że nie mogę ich zgubić Chciało mi się krzyczeć..." - napisał, opisując początki w nowej pracy.
Więcej takich informacji znajdziesz na Gazeta.pl
Czado znajduje jednak mnóstwo pozytywów nowego zajęcia. "Dzięki temu zajęciu mogłem zanurzyć się w bebechach mojego ukochanego miasta. Czułem się i czuję jakbym przechadzał się po trzewiach wielkiego wieloryba, poznał wszystkie wewnętrzne ścianki jego jelit. Mogę zachwycać się architektonicznymi detalami secesyjnych kamienic i cudami moderny. Mogę zachwycać się skrzynkami na listy, klatkami schodowymi oplatającymi windy niczym girlandy, podwórkami z ceglastymi ścianami, które zarasta bluszcz" - opisywał.
Na koniec wspomniał, że wielu listonoszów uwielbia rozmawiać o piłce nożnej. "Do momentu, kiedy listy zwijają się zniecierpliwione w ruloniki i wołają: "stooop, my tu jesteśmy!" - zaznaczył z humorystycznym akcentem.
Komentarze (3)
Polski dziennikarz sportowy został listonoszem. "Chciało mi się krzyczeć"