Aleksandra Mirosław jest czołową zawodniczką świata we wspinaczce sportowej na czas. Regularnie walczy o triumfy w największych imprezach, choć w tym sezonie nie miała szczęścia. Nie wygrała ani na igrzyskach europejskich, ani na mistrzostwach świata. Mimo to nadal walczyła o zakwalifikowanie się na igrzyska olimpijskie w Paryżu. I w piątek 15 września osiągnęła cel.
Ten dzień był niezwykle udany dla Polki. Już w rundzie eliminacyjnej dała prawdziwe show, po raz kolejny bijąc rekord świata. Tym razem dotarła do mety ścianki wspinaczkowej w zaledwie 6,24 s. To rezultat o jedną setną sekundy lepszy od jej poprzedniego rekordu, który ustanowiła pod koniec kwietnia tego roku w Seulu.
Z kolei wieczorem Mirosław wystartowała w półfinale i wygrała go po walce z Natalią Kałucką, uzyskując czas 6,41 s. W decydującym starciu zmierzyła się z inną koleżanką z kadry, Aleksandrą Kałucką. I ostatecznie pokonała ją z czasem 6,36 s. Natomiast trzecie miejsce zajęła Natalia, która wygrała z Francuzką Capucine Viglione. Tak więc całe podium w Rzymie było biało-czerwone, ale tylko jedna z zawodniczek mogła cieszyć się kwalifikacją.
Więcej treści sportowych na stronie głównej Gazeta.pl.
Była to Mirosław, a więc zwyciężczyni, która pojedzie w przyszłym roku do Paryża. O tym, jak wiele to dla niej znaczy, świadczyły łzy, które pojawiły się na jej twarzy tuż po ukończeniu biegu. Zawodniczka nie mogła uwierzyć w to, czego właśnie dokonała.
Pozostali Polacy będą walczyć o bilet do Francji w kolejnych turniejach eliminacyjnych.