Kilka dni temu High League ogłosił, że 18 marca w katowickim Spodku do oktagonu znowu wejdzie Denis Załęcki. Jeden z największych zadymiarzy i gwiazd federacji zmierzy się z Pawłem Tyburskim. "29-letni Tyburski i cztery lata młodszy Załęcki to freaki, którzy nie boją się wyzwań i marzą o tym, by zadebiutować na zawodowej gali MMA. Wygrany tego starcia będzie miał solidne argumenty, by tak się stało" - pisał ostatnio na Sport.pl Antoni Partum.
Kontrakt z High League podpisany ma też Maja Staśko. Ona nie zawalczy na marcowej gali, ale wyraźnie sprzeciwia się, by walczył na niej Załęcki.
"Człowiek, który bije z partyzanta kilku na jednego, bierze udział w napadach grupowych, grozi śmiercią, ma wielki tatuaż »śmierć konfidentom«, normalizuje i gloryfikuje przemoc jako 'wychowanie', opowiada, jak chciałby skatować i wyrzucić kogoś na śmietnik, każe milczeć mężczyźnie, który po jego pobiciu chciał iść na obdukcję, opowiada, jak zostawiłby na śmierć nielubianą przez siebie grupę społeczną, stygmatyzuje osoby, które chcą zgłaszać przestępstwa na policję, przez co młodzi ludzie po przemocy mogą nie skorzystać z pomocy. Po filmie 'Nie wiem, ale się dowiem' na jego temat to naprawdę nieodpowiedzialne" - napisała Staśko na Twitterze pod postem federacji High League, która poinformowała o walce Załęckiego.
Federacja nie odpowiedziała na Twitterze na jej post, ale zrobił to Malik Montana, a więc twarz federacji High League, który zapytał Staśko: "Czemu ty tak na siłę wszędzie atencji szukasz? Czy miałaś kiedyś chwilę, w której sama ze sobą się konfrontujesz i liczysz, ile dobrego a ile złego wyrządzasz? Nie wierzę, że nie widzisz hipokryzji w swoim działaniu i tego ile złego wyrządzasz" - napisał raper.
Do słów Staśko na Instagramie odniósł się także sam zainteresowany, czyli Załęcki, który wplótł w to wątek hejtu i niedawnej śmierci innego freak fightera Mateusza Murańskiego. "Jak wiecie, Mateusza nie ma już z nami, był moim dobrym kolegą i jest to przykład, co masowy hejt może zrobić człowiekowi. Największą prowodyrką hejtu w sieci moim zdaniem, jest wszystkim doskonale znana Maja Staśko, która za wszelką cenę próbuje wymazać swoje błędy przeszłości 'dobrem', które również czyni i nie można jej tego odmówić, ale głównie nagania do masowego hejtu. Jak wiecie lub nie, wczoraj Maja postanowiła opisać mnie na swoim Instagramie, gdzie śledzi ją ponad 200 tysięcy osób, a jaki był efekt jej działań? Zapraszam na następne story" - napisał Załęcki.
I opublikował kolejną wiadomość (pisownia oryginalna): "Jest to przykładowy screen, bo na wszystkie nie starczyłoby mi kafelek. Więc ja się pytam Maju, czy widzisz, jak szkodliwa jest konkretnie TWOJA działalność w internecie? Jak odniesiesz się do tego, że z twojego powodu ludzie (bo nie tylko ja) dostają groźby i życzenia śmierci, nie tylko dla siebie, również dla swoich rodzin czy jak w moim przypadku dla małej dziewczynki? Ja jestem silny psychicznie, ale są ludzie, którzy tak silni nie są. Zastanów się, czy twoja działalność w internecie przynosi więcej szkody, czy pożytku i miej świadomość, że jesteś prowodyrką masowego hejtu, o którym tak dużo mówisz. Wiem, że ktoś Cię bardzo skrzywdził parę lat temu, jest mi szczerze przykro z tego powodu, ale odgrywanie się za to na innych z tego świata, jest co najmniej nieetyczne, a ponoć etyka to jedna z twoich głównych wartości, którymi się kierujesz w życiu. Przemyśl, do czego prowadzą twoje działania i zamiast działać ze złem na tak szeroką skalę, może zacznij od siebie. »Musisz być zmianą, którą chcesz zobaczyć na świecie« - mówił Gandhi i jest to moja dzisiejsza rada dla Ciebie! Mimo wszystko życzę Ci dużo dobrego i mniej nienawiści do innych" - dodał Załęcki.
Na jego wiadomości odpowiedziała też Staśko, która w swoich mediach społecznościowych o Załęckim napisała tak: "Opisałam udowodnioną przemoc - pobicia, groźby - tego człowieka. On oskarżył mnie, że ponoć byłam 'osiedlową prostytutką', po czym deklaruje się jako ofiara hejtu, wykorzystując do tego tragiczną śmierć Mateusza. Jeśli myśleliście, że przemocowcy nie potrafią bardziej - potrafią.
"I nie, nie opisałam Denisa. Opisałam jego przemoc. Człowiek, który bije z partyzanta kilku na jednego, bierze udział w napadach grupowych, grozi śmiercią, ma wielki tatuaż »śmierć konfidentom«, normalizuje i gloryfikuje przemoc jako 'wychowanie', opowiada, jak chciałby skatować i wyrzucić kogoś na śmietnik, każe milczeć mężczyźnie, który po jego pobiciu chciał iść na obdukcję, opowiada, jak zostawiłby na śmierć nielubianą przez siebie grupę społeczną, stygmatyzuje osoby, które chcą zgłaszać przestępstwa na policję, przez co młodzi ludzie po przemocy mogą nie korzystać z pomocy" - przypomniała Staśko.
"Co jest gorsze - pobicia, grupowe napady, groźby, mówienie o skatowaniu człowieka i wyrzucenie na śmieci - czy opisanie tego? - zapytała retorycznie.
I kontynuowała o Załęckim: "To jest dosłownie człowiek, który normalizuje hejt w przestrzeni publicznej - grozi ludziom śmiercią, skatowaniem i robi z tego swój znak rozpoznawczy. Ja z tym walczę. Jeśli ktoś jest odpowiedzialny za hejt, to Denis, bo co rusz go stosuje publicznie, bez skrupułów. Ale jak zawsze proszę Was - nie naśladujcie Denisa i nie życzcie mu śmierci, skatowania ani nie groźcie pobiciem. To jest przemoc. Ja na to nie przyzwalam i sama nigdy nie stosuję. Nie bądźcie równie przemocowi, jak on. Nie stawiajcie się sprawcami przemocy. Krytyka - tak. Przemoc - nie" - dodała Staśko.
Staśko to feministka, aktywistka i dziennikarka, przez niektórych nazywana także "głosem polskiej lewicy". To ona pół roku temu zszokowała świat - przede wszystkim freakowych sportów walki - kiedy pochwaliła się, że podpisała kontrakt z organizacją High League. - Dlaczego to zrobiłam? Zarzuca mi się hipokryzję, ale jeśli mam możliwość odbić tę piłeczkę i mówić bardzo głośno o seksizmie czy przemocy, to wydaje mi się to sporą wartością, której inna feministka czy organizacja nigdy nie będzie miała. Co z tego, że będę mówiła o tym przez lata w mojej bańce: przy takim wydarzeniu wysłucha mnie więcej osób - tłumaczyła Staśko w rozmowie z kobieta.gazeta.pl.
Jak na razie Staśko stoczyła dwie walki. Obie wygrała. Najpierw - we wrześniu - ze streamerką Ewą "Mrs. Honey" Wyszatycką, a poźniej - w grudniu - z infulencerką Marią "Maszą" Graczykowską. Nieoficjalnie mówi się, że Staśko ma podpisany kontrakt na jeszcze jedną walkę.