"Kompromitacja, żenada, beznadzieja". W głowie się nie mieści, co piszą o Polaku

Konrad Bukowiecki zajął 28. miejsce na igrzyskach olimpijskich w Paryżu w pchnięciu kulą z wynikiem 18,83 m. Na polskiego kulomiota spadła spora krytyka, do której odnosił się już w mediach społecznościowych. Teraz opowiada o tym w jednym z najnowszych wywiadów. - Wychodzi na to, że każdy, kto nie wraca do kraju z medalem, jest do niczego. Sam byłem w szoku, że urosło to do takiej skali - powiedział.

Konrad Bukowiecki po raz trzeci w karierze wystąpił na igrzyskach olimpijskich w rzucie kulą. W 2016 r. w Rio de Janeiro dotarł do finału z wynikiem 20,71 m, ale w nim spalił wszystkie trzy próby i nie był sklasyfikowany. W 2021 r. w Tokio zajął 23. miejsce po tym, jak rzucił kulą na odległość 20,01 m w eliminacjach. W tym roku w Paryżu Bukowiecki zakończył rywalizację na 28. pozycji z rzutem na odległość 18,83 m. Wcześniej kulomiot długo walczył z urazami, żeby w ogóle się zakwalifikować na paryskie igrzyska.

Zobacz wideo Szeremeta zdobyła srebrny medal na IO. "Walczyłam o marzenia"

8 sierpnia Bukowiecki opublikował wpis na Facebooku, w którym odnosił się do krytyki, która na niego spadła. "Wycieczkowicz, kompromitacja, żenada, beznadzieja... To tylko niektóre z określeń, które przez ostatnie dni dane jest mi czytać w komentarzach i wiadomościach. Nie zawsze się wygrywa, każdy sportowiec ma swoje problemy, jednym idzie lepiej, innym gorzej, ale ludzie… TO SĄ IGRZYSKA OLIMPIJSKIE! Jak nie zdobywasz medalu jesteś śmieciem, taka jest niestety narracja niedzielnych kibiców" - pisał Bukowiecki.

Bukowiecki wprost o hejcie. "Nie zasłużyłem na takie traktowanie"

Bukowiecki po zakończeniu igrzysk udzielił też wywiadu TVP Sport. Kulomiot odniósł się do wspomnianego wpisu, który umieścił po zawodach. - Sam byłem w szoku, że urosło to do takiej skali. Nie spodziewałem się, że aż tyle osób będzie się mną interesować. To kwestia tego, że ludzie oglądający na co dzień piłkę nożną przywykli do krytykowania piłkarzy. Gdy leciały igrzyska w telewizji, przerzucili się na lekkoatletów, zapaśników. Niestety, nie do końca mają pojęcie o tych sportach. Zasięgi poszły w miliony. Nie wiem, czy być z tego dumnym, czy nie. Poruszyłem tam temat hejtu na sportowców. Wychodzi na to, że każdy, kto nie wraca do kraju z medalem, jest do niczego - powiedział.

- To boli, to przykre. Ludziom wydaje się, że żeby pojechać na igrzyska, wystarczy wysłać podanie do PKOl i tyle. Zupełnie tak nie jest. Jako młody chłopak uważałem, że ktoś, kto jedzie na najważniejszą imprezę czterolecia, ma dożywotni szacunek i chwałę. Teraz jest inaczej. Wyjazd na igrzyska sprawia, że jestem paradoksalnie gorszy od tych, którzy tam nie jadą. Ludzie komentują, że nie było się na podium. Doszliśmy do absurdu. Gdybym nie poleciał, krytykowaliby mnie, że się nie dostałem. Przez to, co przeszedłem w ostatnich latach, moim głównym celem było w ogóle pojechanie do Paryża - dodał Bukowiecki.

Kulomiot uważa, że nie da się walczyć z hejtem. - Ludzie mówią, mówili i mówić będą. Negatywne komentarze przeniosły się chwilowo na dyscypliny olimpijskie. Nie da się z tym walczyć. Internet jest na tyle szeroki, że można z piętnastu kont pisać, co się chce. Nie było tak, że nie mogłem spać przez komentarze. Generalnie mam to gdzieś. Staram się tym nie przejmować. Ostatni hejt urósł jednak do takiej wielkości, że nie dało się o nim nie myśleć, nie czytać komentarzy. Jest mi przykro. Uważam, że nie zasłużyłem na takie traktowanie - podsumował.

Więcej o: