Julia Szeremeta mogła dokonać rzeczy historycznej. Po raz pierwszy od 48 lat reprezentant Polski miał szansę zdobyć złoto olimpijskie w boksie. Ostatni raz ta sztuka udała się w 1976 r. w Montrealu Jerzemu Rybickiemu. Cztery lata później w Moksie Paweł Skrzecz przegrał z Jugosłowianinem Slobodanem Kacarem.
Julia Szeremeta w walce z Lin Yu-Ting był jednak bez szans. Polka miała ogromny problem, aby zneutralizować różnicę 10 cm wzrostu na korzyść rywalki. Tajwanka skutecznie trzymała przeciwniczkę na dystans i punktowała, co dało jej pewne zwycięstwo w każdej z trzech rund.
- Bardzo ciężka walka, tak jak się spodziewałam. Ale bardzo dobrze się pokazałam na IO i jestem z siebie zadowolona. Myślałam, że tę walkę wygram, ale była ode mnie szybsza i ten zasięg rąk... Nie udało się, ale próbowałam do samego końca - powiedziała po walce Julia Szeremeta przed kamerami Eurosportu.
- Plan był podobny do wcześniejszego. Jej lewy prosty był szybki i niewygodny. Starałam się unikać i podejść do przodu. Plan połowicznie się udał. Nie było innej drogi, rywalka to bardzo dobra kontrbokserka. To był twardy orzech do zgryzienia, jak tę walkę wygrać - stwierdziła Polka, która miała problemy, aby jakkolwiek zagrozić przeciwniczce o takich warunkach fizycznych. Różnica była ogromna i Tajwanka kontrolowała całą walkę, zmieniając pozycję.
Na koniec Szeremeta podziękowała wszystkim za wsparcie, zwłaszcza najbliższym. - Sztab mam wyśmienity, nie wyobrażam sobie innego. Ciężko się do tego przygotowaliśmy. Poświęciliśmy dużo czasu, aby to osiągnąć. Mieliśmy chrapkę na złoto. Dałam z siebie sto procent. Widzimy się za cztery lata - podsumowała.