• Link został skopiowany

Co z Grbiciem po igrzyskach? Ujawniamy kulisy

Jakub Balcerski
Od niespełna miesiąca wiemy, że Nikola Grbić po igrzyskach w Paryżu nigdzie się nie rusza. Po zdobyciu olimpijskiego srebra pozostanie trenerem polskich siatkarzy co najmniej przez dwa kolejne sezony. Umowa, którą podpisał z Polskim Związkiem Piłki Siatkowej, docelowo ma obowiązywać do kolejnych igrzysk w Los Angeles w 2028 roku. Teraz wiemy też, kto chciał przejąć szkoleniowca od Polaków i jak dokładnie ma wyglądać jego najbliższa przyszłość.
Nikola Grbić, trener polskich siatkarzy, podczas igrzysk olimpijskich w Paryżu
Screen Eurosport

Po porażce 0:3 w olimpijskim finale Nikola Grbić, tak jak jego siatkarze, pewnie będzie potrzebował kilku dni, żeby przetrawić to, co się w nim wydarzyło i zacząć się naprawdę cieszyć wywalczonym srebrnym medalem. Na szczęście nie musi się martwić tym, co ten medal oznacza. Już wcześniej podjął decyzję o tym, co będzie robił w kolejnych miesiącach.

Zobacz wideo Tomasz Dylak: Julia już przeszła do historii i stać ją na więcej

Dlatego kolejnych tygodni nie spędzi w gabinetach, czy na negocjacjach kontraktowych, a odpoczywając po bardzo męczącym i trudnym sezonie. A potem wróci do swojej rutyny - bo przed kolejnym sezonem reprezentacyjnym dla Serba zmieni się naprawdę niewiele.

Grbić nie zmieni sposobu pracy. Nadal będzie prowadził tylko Polaków

Najważniejsze: Grbić pozostanie trenerem polskich siatkarzy. To wiemy już od ślubowania olimpijskiego kadry. Zaraz po nim prezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej, Sebastian Świderski wraz z Serbem oraz trenerem siatkarek, Stefano Lavarinim, ogłosił, że obaj szkoleniowcy podpisali nowe kontrakty.

Docelowo mają obowiązywać na cały kolejny cykl olimpijski - do zakończenia igrzysk w Los Angeles, tych zaplanowanych na 2028 rok. Jednak po dwóch latach - przyszłorocznych mistrzostwach świata i mistrzostwach Europy 2026 - ich wyniki i sytuacja pozostaną poddane analizie i PZPS podejmie decyzję, czy kontynuować te współprace przez kolejne dwa lata.

Dodatkowo według informacji Sport.pl nie zmieni się także sposób pracy Grbicia. Serb nie będzie łączył prowadzenia reprezentacji Polski z trenowaniem klubu w trakcie, gdy kadry nie grają. Tak było tylko w 2022 roku, gdy Grbić tu trafiał - prowadził wówczas Sir Safety Perugię i przez pierwsze kilka miesięcy dzielił obowiązki trenera klubowego i reprezentacyjnego. Potem prezes włoskiego klubu Gino Sirci go jednak zwolnił.

Grbicia chciały włoskie kluby. Wcześniej miał być "strażakiem"

- Nikt nawet nie miał szansy spytać, bo wszyscy uznali, że to niemożliwe, byśmy nie kontynuowali pracy. Ostatnio pojawiło się kilka ofert, ale byłem już zajęty - mówił Nikola Grbić, gdy okazało się jasne, że będzie dalej pracował w Polsce.

Wtedy wydawało się, że chodzi mu o inne reprezentacje. Jednak przecież te zazwyczaj szukają nowych trenerów dopiero po wielkich imprezach, zwłaszcza igrzyskach. A z otoczenia Grbicia słyszymy, że Serb miał oferty z kilku włoskich czołowych zespołów z Serie A. Nazw oczywiście nie poznamy, ale wydaje się, że wśród nich mogło być choćby Cucine Lube Civitanova - klub, który zmienił trenera w trakcie sezonu i dodatkowo zatrudnił kolejnego przed tym nadchodzącym, wiosną.

Wcześniej, w trakcie dwóch sezonów ligowych, Grbić był też na celowniku kilka klubów, które poszukiwały tymczasowych rozwiązań - zwalniały trenerów i chciały pozyskać "strażaka". W marcu tego roku mówił dziennikarce Sport.pl Agnieszce Niedziałek, że żadna z ofert, które pojawiły się do tamtego momentu, nie były dla niego tak dużą pokusą, żeby podjąć decyzję o pozostawieniu Polaków. - Oczywiście, były to dobre kluby, ale zwykle dzwoniono do mnie w trakcie sezonu, szukając pilnie ratunku. Taka próba gaszenia pożaru. Druga sprawa, że naprawdę dobrze mi się pracuje z polską kadrą i na ten moment nie sądzę, by było wiele lepszych opcji - oceniał Grbić. I jego nastawienie w ogóle się nie zmieniło.

PZPS ogłosił nowy kontrakt Grbicia już przed igrzyskami. Pojawiło się wiele reakcji, ale Serba to nie obchodziło

Wiosną głośno zrobiło się o zdjęciu, które na Instagramie opublikował jego agent Georges Matijasević. Grbić stał na nim ze swoimi współpracownikami, a w opis sugerował, że na zdjęciu widzimy "obecnego (i przyszłego) trenera Polaków". Wówczas szkoleniowiec w rozmowie z TVP Sport dementował, że wszystko już jasne i nawet rozmawiał o tym zdjęciu i wpisie z agentem. On nie usunął jednak posta, ani nie edytował opisu. Trudno jednak z pewnością stwierdzić, czy to wtedy - przy okazji turnieju finałowego Pucharu Polski - zapadły jakieś kluczowe decyzje.

W końcu tę o podpisaniu kontraktu PZPS przekazał ponad cztery miesiące później - choć informował też o nowej umowie Stefano Lavariniego, a Włoch miał się decydować dłużej od Grbicia. Moment, w którym związek zdecydował się ujawnić, że obaj trenerzy zostają też wydaje się ciekawy. Z perspektywy czasu ta decyzja się obroniła - Lavarini już od dłuższego czasu osiąga z zespołem wyniki, przy których grzechem byłoby nie zostawić go przy tej kadrze, a Grbić ostatecznie potwierdził swoją wartość w Paryżu. Jeśli kogoś nie przekonywał do tej pory, to na igrzyskach Serb zrobił chyba wszystko, żeby to zmienić.

A przed nimi mimo wszystko było wielu, którzy uważali, że decydowanie o pozostawieniu go w Polsce przed rozegraniem kluczowej imprezy, dla której Grbić tu trafił, to błąd. Jeszcze inni pisali o nakładaniu presji na szkoleniowca. Otoczenie Grbicia twierdzi, że Serb ani nikt z jego współpracowników nie miał jednak problemu z timingiem wybranym przez Świderskiego i PZPS - skoro umowa jest podpisana, to federacja decyduje, kiedy da o tym znać publicznie. Finalnie po igrzyskach znalazłoby się raczej niewiele osób, które zmieniłoby Grbicia czy Lavariniego na kogoś innego.

Grbić tęskni za klubem, ale za rodziną jeszcze bardziej. To dlatego mógłby się przenieść tylko do Włoch

Elementem, który dla Grbicia jest decydujący w przypadku myślenia o zmianie pracy to rodzina. Praca w Polsce pozwalała Serbowi na kilka miesięcy względnie spokojnego życia ze swoimi najbliższymi. Oczywiście ma swoje obowiązki, śledzi, jak grają jego zawodnicy, przyjeżdża na mecze i stara się na różne sposoby rozwijać jako trener, ale może spędzać czas ze swoimi dziećmi i żoną.

A to dla niego najcenniejsze. Dlaczego gdyby Grbić wybrał pożegnanie z Polską, to przeniósłby się właśnie do Włoch? Prowadząc klub, uczestniczyłby w codziennym życiu we własnym domu, nawet pracując na co dzień z drużyną. Choć miałby "wolne" od maja do sierpnia lub września - czyli krócej niż w przypadku prowadzenia Polaków.

- Tęsknię za pracą w klubie, ale większą radość daje mi przebywanie z rodziną. Za rok mój straszy syn opuści dom ze względu na studia lub grę w siatkówkę i będziemy się kontaktować głównie przez telefon. Chcę skorzystać ile tylko się da z czasu, który teraz z nim mam. Praca w klubie też pozwala na bycie z rodziną, wtedy ma się wolne latem. Ale to musi być jedno albo drugie. Łączyłem kiedyś dwie funkcje - przez trzy-cztery lata. Wtedy byłem jednak na początku drogi, potrzebowałem takiego doświadczenia, by pokonać kolejne etapy i stać się lepszym trenerem. Nie twierdzę, że teraz już wszystko wiem, ale osiągnąłem poziom, gdzie mogę rozwijać się poprzez rozmowy z innymi szkoleniowcami, obserwując ich w pracy, czytając książki. Mogę korzystać z innych sposobów na rozwój niż codzienna praca z drużyną przez cały rok - tłumaczył Grbić wiosną.

- Jeśli mogę wybrać, to wolałbym pracować z jedną drużyną. To sprawa osobista - moi synowie mają 17 i 13 lat i chcę spędzać z nimi teraz więcej czasu. Praca z kadrą daje mi ponad pół roku, kiedy mogę to robić - mówił szkoleniowiec. I już wtedy przekonywał, że nie ma zamiaru odchodzić z Polski. - Lubię pracować z reprezentacją Polski. Gdyby była możliwość, to chciałbym to kontynuować - deklarował.

Grbić realizuje plan sprzed blisko dwóch lat. Oby dalej co najmniej tak skutecznie

Tak naprawdę takie podejście do życia Grbić wybrał już, gdy odchodził z ZAKSY Kędzierzyn-Koźle. To był 2021 rok, kilka miesięcy, zanim Sebastian Świderski został prezesem Polskiego Związku Piłki Siatkowej i stało się jasne, że będzie go chciał w roli trenera polskiej reprezentacji. Przeniósł się wtedy do Włoch z bliskimi i zdecydował, że będzie pracował w Perugii. Tłumaczył się właśnie kwestiami rodzinnymi, że w Italii będzie mu łatwiej. Jednocześnie mógł już mieć w głowie, że może się pojawić okazja do dalszej pracy ze Świderskim i jego zawodnikami w Polsce, ale decyzja, którą podjął, wcale nie wykluczała takiego scenariusza w przyszłości. I on się ziścił już niecały rok później.

Teraz Grbiciowi bardzo pasują warunki, w jakich może pracować, a polskiemu związkowi, zawodnikom i kibicom pasują wyniki, które Serb tu osiąga. Olimpijskie srebro to nie wszystko - w końcu z każdej wielkiej imprezy przywozi medal, a rok temu poprowadził Polaków do mistrzostwa Europy i wygranej w Lidze Narodów.

Grbić konsekwentnie realizuje plan, który ustalił od pierwszego roku pracy w Polsce. Po przegranym finale mistrzostw świata pisaliśmy o tym, że Grbić nie będzie renegocjował kontraktu z PZPS-em do igrzysk w Paryżu. Przedłużenie jej tuż przed nimi już wtedy można było przewidzieć właśnie w przypadku bardzo dobrych wyników, jakie Grbić osiąga. A skoro taki system pracy, jaki sobie wybrał, do tej pory był skuteczny, to może nie potrzeba w nim gmerać i czegoś na siłę zmieniać? To raczej pozytywne, że praca w Polsce satysfakcjonuje Grbicia i przynosi mu spełnienie. Miejmy nadzieję, że doprowadzi go jeszcze do wielu sukcesów w tych barwach.

Jakub Balcerski

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

  • Link został skopiowany
Więcej o: