Po porażce 0:3 w olimpijskim finale Nikola Grbić, tak jak jego siatkarze, pewnie będzie potrzebował kilku dni, żeby przetrawić to, co się w nim wydarzyło i zacząć się naprawdę cieszyć wywalczonym srebrnym medalem. Na szczęście nie musi się martwić tym, co ten medal oznacza. Już wcześniej podjął decyzję o tym, co będzie robił w kolejnych miesiącach.
Dlatego kolejnych tygodni nie spędzi w gabinetach, czy na negocjacjach kontraktowych, a odpoczywając po bardzo męczącym i trudnym sezonie. A potem wróci do swojej rutyny - bo przed kolejnym sezonem reprezentacyjnym dla Serba zmieni się naprawdę niewiele.
Najważniejsze: Grbić pozostanie trenerem polskich siatkarzy. To wiemy już od ślubowania olimpijskiego kadry. Zaraz po nim prezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej, Sebastian Świderski wraz z Serbem oraz trenerem siatkarek, Stefano Lavarinim, ogłosił, że obaj szkoleniowcy podpisali nowe kontrakty.
Docelowo mają obowiązywać na cały kolejny cykl olimpijski - do zakończenia igrzysk w Los Angeles, tych zaplanowanych na 2028 rok. Jednak po dwóch latach - przyszłorocznych mistrzostwach świata i mistrzostwach Europy 2026 - ich wyniki i sytuacja pozostaną poddane analizie i PZPS podejmie decyzję, czy kontynuować te współprace przez kolejne dwa lata.
Dodatkowo według informacji Sport.pl nie zmieni się także sposób pracy Grbicia. Serb nie będzie łączył prowadzenia reprezentacji Polski z trenowaniem klubu w trakcie, gdy kadry nie grają. Tak było tylko w 2022 roku, gdy Grbić tu trafiał - prowadził wówczas Sir Safety Perugię i przez pierwsze kilka miesięcy dzielił obowiązki trenera klubowego i reprezentacyjnego. Potem prezes włoskiego klubu Gino Sirci go jednak zwolnił.
- Nikt nawet nie miał szansy spytać, bo wszyscy uznali, że to niemożliwe, byśmy nie kontynuowali pracy. Ostatnio pojawiło się kilka ofert, ale byłem już zajęty - mówił Nikola Grbić, gdy okazało się jasne, że będzie dalej pracował w Polsce.
Wtedy wydawało się, że chodzi mu o inne reprezentacje. Jednak przecież te zazwyczaj szukają nowych trenerów dopiero po wielkich imprezach, zwłaszcza igrzyskach. A z otoczenia Grbicia słyszymy, że Serb miał oferty z kilku włoskich czołowych zespołów z Serie A. Nazw oczywiście nie poznamy, ale wydaje się, że wśród nich mogło być choćby Cucine Lube Civitanova - klub, który zmienił trenera w trakcie sezonu i dodatkowo zatrudnił kolejnego przed tym nadchodzącym, wiosną.
Wcześniej, w trakcie dwóch sezonów ligowych, Grbić był też na celowniku kilka klubów, które poszukiwały tymczasowych rozwiązań - zwalniały trenerów i chciały pozyskać "strażaka". W marcu tego roku mówił dziennikarce Sport.pl Agnieszce Niedziałek, że żadna z ofert, które pojawiły się do tamtego momentu, nie były dla niego tak dużą pokusą, żeby podjąć decyzję o pozostawieniu Polaków. - Oczywiście, były to dobre kluby, ale zwykle dzwoniono do mnie w trakcie sezonu, szukając pilnie ratunku. Taka próba gaszenia pożaru. Druga sprawa, że naprawdę dobrze mi się pracuje z polską kadrą i na ten moment nie sądzę, by było wiele lepszych opcji - oceniał Grbić. I jego nastawienie w ogóle się nie zmieniło.
Wiosną głośno zrobiło się o zdjęciu, które na Instagramie opublikował jego agent Georges Matijasević. Grbić stał na nim ze swoimi współpracownikami, a w opis sugerował, że na zdjęciu widzimy "obecnego (i przyszłego) trenera Polaków". Wówczas szkoleniowiec w rozmowie z TVP Sport dementował, że wszystko już jasne i nawet rozmawiał o tym zdjęciu i wpisie z agentem. On nie usunął jednak posta, ani nie edytował opisu. Trudno jednak z pewnością stwierdzić, czy to wtedy - przy okazji turnieju finałowego Pucharu Polski - zapadły jakieś kluczowe decyzje.
W końcu tę o podpisaniu kontraktu PZPS przekazał ponad cztery miesiące później - choć informował też o nowej umowie Stefano Lavariniego, a Włoch miał się decydować dłużej od Grbicia. Moment, w którym związek zdecydował się ujawnić, że obaj trenerzy zostają też wydaje się ciekawy. Z perspektywy czasu ta decyzja się obroniła - Lavarini już od dłuższego czasu osiąga z zespołem wyniki, przy których grzechem byłoby nie zostawić go przy tej kadrze, a Grbić ostatecznie potwierdził swoją wartość w Paryżu. Jeśli kogoś nie przekonywał do tej pory, to na igrzyskach Serb zrobił chyba wszystko, żeby to zmienić.
A przed nimi mimo wszystko było wielu, którzy uważali, że decydowanie o pozostawieniu go w Polsce przed rozegraniem kluczowej imprezy, dla której Grbić tu trafił, to błąd. Jeszcze inni pisali o nakładaniu presji na szkoleniowca. Otoczenie Grbicia twierdzi, że Serb ani nikt z jego współpracowników nie miał jednak problemu z timingiem wybranym przez Świderskiego i PZPS - skoro umowa jest podpisana, to federacja decyduje, kiedy da o tym znać publicznie. Finalnie po igrzyskach znalazłoby się raczej niewiele osób, które zmieniłoby Grbicia czy Lavariniego na kogoś innego.
Elementem, który dla Grbicia jest decydujący w przypadku myślenia o zmianie pracy to rodzina. Praca w Polsce pozwalała Serbowi na kilka miesięcy względnie spokojnego życia ze swoimi najbliższymi. Oczywiście ma swoje obowiązki, śledzi, jak grają jego zawodnicy, przyjeżdża na mecze i stara się na różne sposoby rozwijać jako trener, ale może spędzać czas ze swoimi dziećmi i żoną.
A to dla niego najcenniejsze. Dlaczego gdyby Grbić wybrał pożegnanie z Polską, to przeniósłby się właśnie do Włoch? Prowadząc klub, uczestniczyłby w codziennym życiu we własnym domu, nawet pracując na co dzień z drużyną. Choć miałby "wolne" od maja do sierpnia lub września - czyli krócej niż w przypadku prowadzenia Polaków.
- Tęsknię za pracą w klubie, ale większą radość daje mi przebywanie z rodziną. Za rok mój straszy syn opuści dom ze względu na studia lub grę w siatkówkę i będziemy się kontaktować głównie przez telefon. Chcę skorzystać ile tylko się da z czasu, który teraz z nim mam. Praca w klubie też pozwala na bycie z rodziną, wtedy ma się wolne latem. Ale to musi być jedno albo drugie. Łączyłem kiedyś dwie funkcje - przez trzy-cztery lata. Wtedy byłem jednak na początku drogi, potrzebowałem takiego doświadczenia, by pokonać kolejne etapy i stać się lepszym trenerem. Nie twierdzę, że teraz już wszystko wiem, ale osiągnąłem poziom, gdzie mogę rozwijać się poprzez rozmowy z innymi szkoleniowcami, obserwując ich w pracy, czytając książki. Mogę korzystać z innych sposobów na rozwój niż codzienna praca z drużyną przez cały rok - tłumaczył Grbić wiosną.
- Jeśli mogę wybrać, to wolałbym pracować z jedną drużyną. To sprawa osobista - moi synowie mają 17 i 13 lat i chcę spędzać z nimi teraz więcej czasu. Praca z kadrą daje mi ponad pół roku, kiedy mogę to robić - mówił szkoleniowiec. I już wtedy przekonywał, że nie ma zamiaru odchodzić z Polski. - Lubię pracować z reprezentacją Polski. Gdyby była możliwość, to chciałbym to kontynuować - deklarował.
Tak naprawdę takie podejście do życia Grbić wybrał już, gdy odchodził z ZAKSY Kędzierzyn-Koźle. To był 2021 rok, kilka miesięcy, zanim Sebastian Świderski został prezesem Polskiego Związku Piłki Siatkowej i stało się jasne, że będzie go chciał w roli trenera polskiej reprezentacji. Przeniósł się wtedy do Włoch z bliskimi i zdecydował, że będzie pracował w Perugii. Tłumaczył się właśnie kwestiami rodzinnymi, że w Italii będzie mu łatwiej. Jednocześnie mógł już mieć w głowie, że może się pojawić okazja do dalszej pracy ze Świderskim i jego zawodnikami w Polsce, ale decyzja, którą podjął, wcale nie wykluczała takiego scenariusza w przyszłości. I on się ziścił już niecały rok później.
Teraz Grbiciowi bardzo pasują warunki, w jakich może pracować, a polskiemu związkowi, zawodnikom i kibicom pasują wyniki, które Serb tu osiąga. Olimpijskie srebro to nie wszystko - w końcu z każdej wielkiej imprezy przywozi medal, a rok temu poprowadził Polaków do mistrzostwa Europy i wygranej w Lidze Narodów.
Grbić konsekwentnie realizuje plan, który ustalił od pierwszego roku pracy w Polsce. Po przegranym finale mistrzostw świata pisaliśmy o tym, że Grbić nie będzie renegocjował kontraktu z PZPS-em do igrzysk w Paryżu. Przedłużenie jej tuż przed nimi już wtedy można było przewidzieć właśnie w przypadku bardzo dobrych wyników, jakie Grbić osiąga. A skoro taki system pracy, jaki sobie wybrał, do tej pory był skuteczny, to może nie potrzeba w nim gmerać i czegoś na siłę zmieniać? To raczej pozytywne, że praca w Polsce satysfakcjonuje Grbicia i przynosi mu spełnienie. Miejmy nadzieję, że doprowadzi go jeszcze do wielu sukcesów w tych barwach.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!