Cały kraj jest wściekły. Premier zapowiada bojkot na igrzyskach

Rumunka gimnastyczka Ana Barbosu już cieszyła się z brązowego medalu, gdy trenerzy Amerykanki Jordan Chiles zaapelowali do sędziów o ponowne rozpatrzenie ocen dla zawodniczek. Ci po analizie podwyższyli ocenę reprezentantce USA, która zdobyła brąz kosztem Ant Barbosu. W Rumunii piszą o skandalu, a premier kraju wściekł się tak mocno, że zapowiedział bojkot igrzysk.

Finał ćwiczeń wolnych w gimnastyce kobiet na igrzyskach w Paryżu zapisał się w historii z dwóch powodów. Po pierwsze, nie wygrała go gwiazda, Simone Biles. Amerykanka po trzech złotych medalach z rzędu musiała uznać wyższość Brazylijki Rebeki Andrade. Po drugie, doszło do ogromnej afery w trakcie walki o brązowy medal.

Zobacz wideo Dorota Borowska przerywa milczenie po odwieszeniu przez Trybunał Arbitrażowy. "Wiedziałam, że jestem niewinna"

Paryż 2024. Wielki skandal gimnastyczny na igrzyskach

Reprezentantki Rumunii Sabrina Maneca-Voina oraz Ana Barbosu uzyskały za swoje występy wynik 13,700 punktów. Sędziowie postanowili jednak przeanalizować występ pierwszej z nich jeszcze raz i potem odjęli jej 0,1 pkt, przez co ta spadła na czwartą pozycję. Już to zdenerwowało Rumunów. Trenerzy zawodniczki złożyli apelację, ale została ona odrzucona. To jednak nic w porównaniu z tym, jak bardzo rumuński sztab, i ogólnie cały kraj, wściekł się później.

Początkowo bowiem u Rumunów zapanowała euforia. Ana Barbosu zajęła trzecie miejsce i już zaczęła w radości machać flagą do kibiców. Jednak w międzyczasie protestować zaczęli Amerykanie. Złożyli wniosek do sędziów, by ci jeszcze raz ocenili występ ich zawodniczki Jordan Chiles, która początkowo miała wynik 13,666 pkt (szóste miejsce). W przeciwieństwie do wcześniejszej apelacji Rumunek, tego wniosku już nie odrzucili. Mało tego, po ponownej analizie podwyższyli ocenę Chiles do 13,766, co dało jej trzecie miejsce.

Rumunia aż buzuje z wściekłości. Premier Marcel Ciolacu zapowiada bojkot

Gdy Barbosu dowiedziała się, że jednak nie ma medalu, rozpłakała się i opuściła halę. Rumuni wściekli się nie na żarty. Portal prosport.ro informował, że Rumuński Narodowy Komitet Olimpijski ma zamiar walczyć o sprawiedliwość w Międzynarodowym Komitecie Olimpijskim oraz Trybunale Arbitrażowym. Jeszcze mocniej zdenerwował się premier Rumunii Marcel Ciolacu, który wyładował złość w poście na Facebooku.

"Zdecydowałem się nie brać udziału w ceremonii zamknięcia igrzysk olimpijskich w Paryżu po skandalicznej sytuacji w gimnastyce, gdy rumuńscy sportowcy zostali potraktowani absolutnie nieuczciwie. Odebranie medalu, wygranego uczciwą pracą, na podstawie protestu, którego nie rozumieją ani trenerzy, ani czołowi specjaliści techniczni, jest całkowicie nie do przyjęcia" - zapowiedział Ciolacu.

Szef tamtejszego rządu zapewnił również, że zarówno Barbosu jak i Maneca-Voina (której zdaniem Rumunów niesłusznie odjęto punkty) będą w kraju traktowane jak medalistki. Niezależnie od tego, co myślą sędziowie. "Sabrina i Ana Maria, macie przy sobie cały naród, dla którego wasza praca i łzy są cenniejsze niż jakikolwiek medal. I zapewniam, że państwo rumuńskie będzie was traktować, także pod względem nagród, jak medalistki olimpijskie. Bo nimi właśnie jesteście dla nas wszystkich!" - napisał premier. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.