Na igrzyskach olimpijskich w Paryżu wystąpiło zaledwie 15 rosyjskich sportowców. Wszystko przez atak tego kraju na Ukrainę i decyzję Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego, który postanowił, że Rosjanie we Francji wystartują w neutralnym statusie.
Tak znikoma liczba rosyjskich zawodników nie sprawiła jednak, że do Paryża nie pojechali rosyjscy dziennikarze. Wręcz przeciwnie, jest ich nawet sporo, a wszystkie najważniejsze portale sportowe relacjonują to, co dzieje się na igrzyskach.
W Paryżu są też mniejsze portale. Jak na przykład volley.ru, który zajmuje się siatkówką. I chociaż reprezentacja Rosji w turnieju nie zagrała, to dziennikarze portalu opublikowali u siebie rozmowę po jednym z ćwierćfinałów.
Rozmówcą portalu był reprezentant Polski, Wilfredo Leon. Dlaczego akurat z nim chcieli rozmawiać Rosjanie? W latach 2014-18 31-latek był zawodnikiem Zenitu Kazań, z którym zdobył cztery mistrzostwa kraju i tyle samo razy wygrał Ligę Mistrzów.
- Kazań był, jest i będzie szczególnym dla mnie miejscem. Bez tego klubu, bez kolegów z drużyny i bez tego miasta nie odniósłbym takich sukcesów. A bez nich nie byłbym tu, gdzie jestem. To wspaniałe miasto z wyjątkową kulturą i kuchnią - zaczął Leon.
Po pierwszej wypowiedzi nasz zawodnik został spytany o to, jak często wspomina pobyt w Rosji. I wtedy niespodziewanie zaczął mówić po rosyjsku. - Bardzo często. Zawsze składam życzenia urodzinowe kolegom z drużyny - zaczął Leon.
- Mam tam wielu przyjaciół - dodał, zastanawiając się nad odmianą rzeczownika w języku rosyjskim. - Wciąż mam kontakt z Walentinem Krotowem, Artiomem Wolwiczem, Maksimem Michajłowem czy Aleksiejem Wierbowem. To m.in. dzięki nim jeszcze nie zapomniałem języka - dodał Leon, czym wprawił w zachwyt rosyjskich dziennikarzy.
Na koniec Leon został zapytany o krytykę, jaka spadła na niego po wyjeździe z Kuby i zmianie barw narodowych. - Rozumiem, że moja przeprowadzka została odebrana dwuznacznie. Nie mam pretensji do tych, którzy mnie krytykują, chociaż czytałem też wiele pozytywnych opinii w tym temacie - powiedział Leon.
- Wiem, że mówią o mnie, że jestem obrzydliwie bogaty. Ale wszystko jest kwestią perspektywy. Jeśli na Kubie ktoś ma dobry dom, a jego żona i dzieci mają co jeść i w co się ubrać, to zdaniem wielu już jest bogaty. Mam auto i stać mnie na wakacje, to wystarcza, by na Kubie nazwać mnie osobą zamożną - zakończył Leon.
Urodzony na Kubie przyjmujący był jednym z bohaterów meczu Polska - Słowenia (3:1). W środę Leon i jego koledzy z reprezentacji Polski zagrają z USA w półfinale igrzysk olimpijskich. Początek meczu o 16.