Nie milkną echa decyzji Huberta Hurkacza. Polski tenisista z powodu kontuzji nie zagra na igrzyskach olimpijskich w Paryżu. To ma swoje konsekwencje także w stosunku do innych naszych zawodników. W stolicy Francji nie wystąpi Jan Zieliński, bo w deblu miał występować właśnie z Hurkaczem.
W takiej sytuacji Polska nie będzie miała również swoich reprezentantów w tenisowym turnieju miksta. Zieliński, by móc zastąpić Hurkacza w roli partnera Igi Świątek, musiałby wcześniej zagrać w grze pojedynczej (nie był zgłoszony) lub podwójnej. Tak wynika z regulaminu igrzysk.
Część kibiców była rozczarowana postawą Huberta Hurkacza, zarzucając mu egoizm i pozostawienie Jana Zielińskiego, o czym pisaliśmy kilka dni temu na Sport.pl. Fanów można zrozumieć, ale już słowa polskich działaczy sportowych najwyższego szczebla wywołały wielkie kontrowersje.
Najpierw prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego Radosław Piesiewicz powiedział w rozmowie z Interią: "Liczyliśmy na to, że Hubert poleci na igrzyska, odbije przysłowiową kartę i umożliwi grę Jankowi Zielińskiemu w mikście."
Następnie szef polskiej misji olimpijskiej, Tomasz Majewski, na antenie TVN24 przyznał: "Każdy musi wyrobić własną opinię. Czasami trzeba myśleć też o innych, ale każdy zawodnik wybiera to, co jest dla niego najlepsze". Pytany o decyzję Hurkacza dodał też: "W sporcie wszystko, co nie jest zabronione, jest dozwolone. Na tym ta zabawa polega... No i tyle."
Oburzony był Marcin Matkowski, były wybitny deblista, olimpijczyk. - To proponowanie oszustwa i pójścia na skróty. Żaden topowy zawodnik nie zgodziłby się na takie "odbicie karty", jak proponowali to w wypadku Hurkacza - mówił Matkowski dla portalu WP Sportowe Fakty.
Pomysł zakładał, żeby Hurkacz przystąpił do debla, a chwilę później poddał mecz z powodu urazu. Dzięki temu Zieliński zyskałby status uczestnika igrzysk i mógł potem wystąpić ze Świątek w grze mieszanej.
- Startowanie na igrzyskach z kontuzją tylko po to, by zaraz przegrać, nie wygląda na fair play. Myślę, że to nie byłoby w porządku w stosunku do innych zawodników. Są też przecież tenisiści z pozostałych reprezentacji, którzy patrzą na to, jak postępuje Hubert Hurkacz - mówi w rozmowie ze Sport.pl Agnieszka Kobus-Zawojska, wioślarka, dwukrotna medalistka olimpijska w czwórce podwójnej (Tokio 2021 i Rio 2016).
Warto też przypomnieć, iż sportowcy, również z naszego kraju, przed rozpoczęciem igrzysk odbywają ślubowania. Polski Komitet Olimpijski wrzucił ostatnio na Instagramie filmik z podobnej uroczystości z udziałem m.in. Igi Świątek. Liderka rankingu wypowiedziała wtedy następujące słowa: "W imieniu wszystkich zawodniczek i zawodników uroczyście ślubuję, że będziemy godnie i z zaangażowaniem reprezentować nasz kraj, przestrzegając obowiązujących przepisów, regulaminów sportowych i zasad fair play. Ślubuję".
Wygląda to tak, że z jednej strony zawodnicy mają ślubować przestrzeganie zasad fair play, a z drugiej Hubert Hurkacz miałby przyjechać do Paryża, by wbrew tym regułom umożliwić występ koledze z reprezentacji. Kobus-Zawojska zwraca uwagę, w jak skomplikowanej sytuacji znalazł się nasz najlepszy dziś tenisista.
- Trudno jest jechać na najważniejsze sportowe święto ze świadomością, że udaję się na wycieczkę, żeby to odklepać i wrócić do domu. Być może Hurkacz miał właśnie takie podejście, że jak już ma udać się na igrzyska to po to, by realnie walczyć o medal. Skoro jest kontuzjowany, to w jego przypadku byłby to wyjazd na wycieczkę. My jako sportowcy nie chcemy tak robić. Wyjazd na igrzyska ze świadomością, że poniesienie się porażkę na starcie, bo podda mecz z powodu urazu, to bardzo trudne wyzwanie na polu mentalnym - mówi wioślarka.
I dodaje, podając swój przykład: "Też bym nie chciała na jego miejscu jechać na igrzyska tylko jak na wycieczkę. Pamiętam, jak przed Tokio pojawiły się informacje od trenera, że pojedziemy wszystkie, a najwyżej jedna z nas będzie rezerwową. Też wtedy czułam, że jak jechać to tylko po to, by bić się o medale. To moja subiektywna opinia i każdy ma prawo do swojej".
Hubert Hurkacz przyjaźni się z Janem Zielińskim. W rozmowie z Eurosportem zapewnił, że przed ogłoszeniem decyzji poinformował o niej zarówno przyjaciela, jak i Igę Świątek. - Nie chcę mi się wierzyć, żeby Hurkacz specjalnie nie chciał jechać na igrzyska lub robił komuś na złość. Myślę, że gdyby mógł, to pojechałby do Paryża. To święto sportu, w którym każdy sportowiec chce uczestniczyć - mówi nasza rozmówczyni.
Świadczy o tym także wywiad, jakiego udzielił ostatnio Sport.pl Jakub Rogalski, fizjoterapeuta Huberta Hurkacza. - Każdy sportowiec marzy o tym, by zdobyć medal olimpijski. Hubert też jest w tej grupie. Nie skłamię, jeśli powiem, że pojawiły się łzy w oczach. To normalne. Bardzo chciał, bardzo starał się. Jednak gdyby pojechał w obecnej sytuacji, byłoby to mocno ryzykowne - podkreślał Rogalski.
Agnieszka Kobus-Zawojska przypomina: "Funkcjonuje głupi stereotyp, że dla tenisistów igrzyska nic nie znaczą, bo nie zarabiają tam, a szlemy są dla nich ważniejsze. Lata temu to zostało wrzucone trochę w usta Agnieszce Radwańskiej. Pamiętam, że rozmawiałam później z nią i Ulą na ten temat i nie do końca o to chodziło. Poszły w świat krzywdzące słowa, a Agnieszka co innego chciała przekazać. Po prostu po porażce nic więcej nie mogła zrobić."
W 2012 roku Radwańska odpadła w pierwszej rundzie igrzysk w Londynie. Szybko przegrała na tych samych kortach, na których trzy tygodnie wcześniej doszła do finału Wimbledonu. Po meczu część kibiców oraz mediów zarzucało jej bagatelizowanie wyniku i brak zaangażowania w start olimpijski.
Dla Huberta Hurkacza ostatnie dni są bardzo trudne. Stracił szansę na występ na igrzyskach, nadal przechodzi rehabilitację. Nie jest pewne, kiedy wróci do gry. Jego fizjoterapeuta przekazał nam, że walczą o powrót do rywalizacji na turnieje rozgrywane w Ameryce Północnej. Wielkoszlemowy US Open rusza już 26 sierpnia.
Komentarze (121)
Ślubuj wierność zasadom, a potem oszukuj. Tak działacze widzą Hurkacza