Lewis Hamilton nie mógł pogodzić się z przegraną w walce o tytuł mistrza świata. Na ostatnim okrążeniu wyprzedził go Max Verstappen i to właśnie Holender sięgnął po trofeum. Siedmiokrotny mistrz świata oraz jego ekipa złożyli dwa protesty po finałowym wyścigu w Abu Zabi. Te zostały jednak odrzucone. Ostatecznie Mercedes zrezygnował też z apelacji.
W akcie protestu przeciwko takim rozstrzygnięciom Hamilton nie pojawił się na oficjalnej gali FIA, w której trakcie podsumowywany był sezon. Verstappen odebrał tam nagrodę, a Brytyjczyk miał otrzymać wyróżnienie za "osobowość roku". Drugi kierowca minionego sezonu zignorował jednak zaproszenie, przez co mógł nabawić się kłopotów.
Nowo wybrany prezes Międzynarodowej Federacji Samochodowej zapowiedział, że Hamilton może zostać ukarany. A to dlatego, że zgodnie z przepisami udział w oficjalnej gali FIA jest teoretycznie obowiązkowy. - Jeżeli ma miejsce naruszenie przepisów, nie może być mowy o odpuszczeniu. Przebaczenie - owszem, ale przepisy to przepisy - przyznał Mohammed ben Sulayem, co podała stacja BBC.
Do sprawy odniósł się też ustępujący szef motosportu. - Myślę, że powinniśmy świętować, zamiast wdawać się w jakiekolwiek kontrowersje - powiedział Jean Todt, cytowany przez agencję GMM.