W czwartek odbyła się oficjalna gala Międzynarodowej Federacji Samochodowej (FIA), podczas której puchar za mistrzostwo świata Formuły 1 odebrał Max Verstappen. Podczas oficjalnej gali zabrakło m.in. Lewisa Hamiltona i Toto Wolffa, którzy w ten sposób wyrazili swój sprzeciw dla decyzji dyrektora wyścigu Michaela Masiego podczas ostatniego wyścigu sezonu.
Oficjalna gala FIA była także doskonałą okazją do pożegnania Jeana Todta, który po 12 latach i upływie dwóch kadencji zakończył właśnie pracę w roli prezydenta FIA. Francuz w ramach pożegnalnego prezentu otrzymał gablotę z kaskami wszystkich kierowców rywalizujących w tym sezonie Formuły 1, a także kask z podpisami wszystkich mistrzów świata za jego kadencji.
Jean Todt wykorzystał okazję, by wspomnieć o Michaelu Schumacherze. - Będę szczery. Bardzo brakuje mi tutaj Michaela. Jest ważną częścią mojego życia i zawsze nią będzie. Zbudowaliśmy razem tak wiele rzeczy, a jednocześnie wiele razy razem cierpieliśmy. To nas wzmacniało - przyznał Francuz, cytowany przez racefans.net.
Jak przypomniał Todt, to Schumacher stał za nim, gdy starał się o posadę prezydenta FIA. - 12 lat temu każdy z kandydatów musiał przedstawić listę sześciu osób, które wspierają jego wybór. Ja wtedy miałem u swego boku trzy osoby - żonę, Michaela i syna. To coś, czego nigdy nie zapomnę - dodał Todt. W czasach, gdy Francuz pracował jeszcze w Ferrari, Schumacher wraz z włoskim zespołem zdobył pięć tytułów w mistrzostwach kierowców, a Ferrari zdobyło sześć tytułów konstruktorów.
Todt jednak zamierza się cieszyć faktem, że to już koniec jego kadencji. - Byłem prezydentem FIA przez 12 lat. To naprawdę długo. Wykonywanie tej pracy w sposób, w jaki ja to robiłem, jest bardzo wyczerpujące. Dobrze, że federacja będzie mieć świeżą krew i kogoś nowego u steru. Ja zostawiam po sobie niesamowity zespół, który będzie współpracować z nowymi władzami - podsumował Francuz.
Michael Schumacher wciąż przechodzi żmudną rehabilitację po bardzo ciężkim wypadku na nartach, jaki przydarzył mu się w grudniu 2013 roku. Niemiecki mistrz F1 przewrócił się i z dużą siłą uderzył głową w kamień. Impet był tak duży, że kask uległ poważnemu uszkodzeniu, co dodatkowo wpłynęło na powagę obrażeń głowy, jakich doznał Schumacher.
Od razu po wypadku Niemiec przebywał w szpitalu w Grenoble, gdzie przez kilka miesięcy utrzymywano go w śpiączce. Po wybudzeniu Schumacher został przetransportowany do willi nad Jeziorem Genewskim. Willi, którą zamieniono w centrum medyczne i jedną z najbardziej strzeżonych posiadłości na świecie.