Już od ośmiu lat świat nie wie co dzieje się z siedmiokrotnym mistrzem świata Formuły 1 Michaelem Schumacherem. Niemiecki kierowca w 2013 roku uległ poważnemu wypadkowi na nartach. Uderzył wtedy przy dużej prędkości w kamień i doznał skomplikowanego urazu mózgu. Przez kilka miesięcy znajdował się w śpiączce. Od tamtej pory nie był widziany publicznie. Przebywa ponoć w swojej szwajcarskiej rezydencji nad Jeziorem Genewskim. Rodzina nie zdradza jednak żadnych informacji o stanie zdrowia Michaela.
W środę minęło natomiast dokładnie 30 lat od debiutu Michaela Schumachera w Formule 1. Miało to miejsce dokładnie 25 sierpnia 1991 roku w Spa. Niemiecki kierowca zastąpił wtedy w zespole Jordana Bertranda Gachota, który siedział w areszcie za zaatakowanie taksówkarza gazem łzawiącym.
Szef zespołu Eddie Jordan znalazł się pod ścianą i po otrzymaniu 150 tysięcy dolarów od Mercedesa, który wspierał Michaela Schumachera, dał mu szansę występu w Grand Prix Belgii. Z okazji rocznicy debiutu Niemca w Formule 1 Irlandczyk wspomniał tamten okres w podcaście "F1 Nation". - Gdy przybyliśmy na tor Spa-Francorchamps, skonfrontowaliśmy się z ośmioma komornikami i policjantami. Zajęli naszą ciężarówkę i zamknęli ją, dopóki nie zapłaciliśmy na miejscu kwoty, którą byliśmy winni pewnym osobom - powiedział były szef zespołu z Silverstone.
Jordan przyznał także, że do debiutu Schumachera doszło między innymi dzięki drobnemu oszustwu. - Ludzie sobie nie zdają sobie sprawy, że Michael nie miał wtedy doświadczenia np. z piątkowych treningów. Nie miałem pojęcia, jak dobrym kierowcą jest, dopóki nie doszło do kwalifikacji - wspomniał Irlandczyk. - Do tego celowo mnie okłamał. Taki właśnie był Michael. Zapytałem go od razu, tak jak każdego innego kierowcę, czy kiedykolwiek wcześniej był na Spa-Francorchamps. Odpowiedział, że tak. Tyle że on się tam nigdy wcześniej nie ścigał. Zmylił mnie tą swoją odpowiedzią. Jednak skoro będąc kompletnym debiutantem, zakwalifikował się na siódmym miejscu, to mieliśmy sporą sensację - dodał.