Biathlon. Gerasimuk: Nowakowska-Ziemniak w absolutnej czołówce, biathlon ma potencjał

- Magda Gwizdoń deklaruje chęć przygotowań nawet do igrzysk. Nie chcę w tej chwili mówić o jej dalszych startach w sztafecie. W sumie jestem zadowolona z sukcesów Weroniki Nowakowskiej-Ziemniak, z dobrej postawy pozostałych dziewczyn z kadry i z tego, że jest kilkoro młodych zawodników mogących zabezpieczyć nam przyszłość - mówi Dagmara Gerasimuk. Prezes Polskiego Związku Biathlonu podsumowuje zakończony w niedzielę sezon i zapowiada, że na wtorkowym spotkaniu z ministrem sportu będzie namawiała go do zwiększenia finansowania tej dyscypliny.

Tylko jedna Polka w czołowej "20" końcowej klasyfikacji Pucharu Świata (Weronika Nowakowska-Ziemniak na 14. miejscu), panowie kolejny raz bez choćby jednego punktu, ale za to bardzo udane mistrzostwa świata z dwoma medalami Nowakowskiej-Ziemniak i dowodem, że trener Adam Kołodziejczyk potrafi przygotować grupę do startu w głównej imprezie. To sezon polskiego biathlonu w pigułce. Więcej o minionych miesiącach w wykonaniu naszych zawodników mówi prezes PZBiath Dagmara Gerasimuk.

Łukasz Jachimiak: Jest pani zadowolona z tego, co zakończonej właśnie zimy zaprezentowali nasi biathloniści?

Dagmara Gerasimuk: Sezon oceniam bardzo pozytywnie. Ogromnie się cieszę, że najwyższą formę zawodniczki osiągnęły podczas mistrzostw świata. Medale Weroniki są nieocenione, czekaliśmy na nie od 2013 roku, wiedzieliśmy, że tamte wyniki [srebro MŚ Krystyny Guzik, jeszcze wtedy startującej pod nazwiskiem Pałka, i brąz Moniki Hojnisz] wymagają powtórzenia. Dla mnie najważniejsze jest właśnie to, że kolejna nasza dziewczyna pokazała swą przynależność do absolutnej światowej czołówki. Bardzo doceniam również piąte miejsce Krystyny Guzik, siódme Magdy Gwizdoń i dziewiąte Moniki Hojnisz. Ich postawa w Kontiolahti przekonuje mnie, że mamy reprezentację, która w kolejnych sezonach może systematycznie sięgać po wysokie miejsca - punktowane i medalowe. Nie zapominam oczywiście o medalu Kingi Mitoraj w kategorii juniorskiej [srebro mistrzostw świata w Raubiczach] i dobrej dyspozycji innych młodych sportowców, którzy zajmowali miejsca w czołowej "20", co w poprzednich latach było dla nas trudne do osiągnięcia. W sumie jestem więc zadowolona z sukcesów Weroniki, z dobrej postawy pozostałych dziewczyn z kadry i z tego, że jest kilkoro dobrych, młodych zawodników mogących zabezpieczyć polskiemu biathlonowi przyszłość.

Ile lat według pani będziemy jeszcze czekać na mężczyzn punktujących w Pucharze Świata?

- Celem postawionym dla panów w tym sezonie było zdobywanie w sprintach kwalifikacji do biegów pościgowych, czyli mieszczenie się w pierwszych "60". Kilka razy w ten sposób udało im się zaistnieć. Kiedy realne jest punktowanie? Nie wiem, czy to będzie kwestia już przyszłego sezonu, ale wierzę głęboko, że sezon przedolimpijski może być tym, w którym co najmniej jeden mężczyzna będzie systematycznie punktował.

Skoro mowa o igrzyskach, to proszę powiedzieć, co z Magdaleną Gwizdoń. Dotrwa do nich czy po bardzo słabym starcie w sztafecie i krytyce za ten występ ma dość?

- Szczegółowych ocen związek będzie dokonywał dopiero podczas posiedzenia zarządu 13 kwietnia. Wtedy będziemy omawiali poszczególne sytuacje i osoby, wtedy podejmiemy decyzje o powołaniach do kadry na następny sezon i o sposobie przygotowań zawodników. Ale Magda deklaruje chęć dalszych przygotowań nawet do igrzysk. Na pewno jej przygotowania będą wymagały dużej indywidualizacji. Magda jest już 20 lat w reprezentacji, moim zdaniem wymaga przygotowań pod konkretne biegi, konkretne imprezy i wtedy będzie w stanie walczyć o dobre miejsca. Nie chcę w tej chwili mówić o jej dalszych startach w sztafecie. Może to kwestia ustawienia jej na innej zmianie, może wprowadzenia zmian w jej treningu mentalnym, żeby była lepiej psychicznie przygotowana do warunków tak ścisłej rywalizacji. A może jednak trzeba będzie próbować innych zawodniczek. O tym wszystkim będzie decydował wydział szkolenia, mamy w związku powołany zespół metodyczny, liczę na jego wnioski i na uwagi trenera.

Po tym jak Gwizdoń spudłowała aż dziewięć z 16 strzałów i zrzuciła polską sztafetę z prowadzenia po pierwszej zmianie na 21. miejsce, spodziewała się pani, że dojdzie do publicznego linczu, który przepowiadała choćby Justyna Kowalczyk?

- Wiedząc, jak we współczesnym świecie ludzie zachowują się w takich sytuacjach, spodziewaliśmy się najgorszego. Ale liczyliśmy na mądrość Magdy potrzebną do zachowania dystansu. Mieliśmy szczęście, osiągając dobre wyniki, a w sztafecie nam go zabrakło. Choć oczywiście nie tylko o brak szczęścia w tym przypadku chodzi. W każdym razie hejterami, którzy na nas napadli, nie warto się przejmować. Za to niektóre wypowiedzi były świetne, rzeczowe, racjonalne. A takie akcje jak list otwarty komentatora Eurosportu Tomasza Jarońskiego do Magdy bardzo podnoszą na duchu. Trzeba rozumieć, że takie rzeczy się zdarzają. Teraz to była Magda, na igrzyskach Krysia. Taki jest sport.

Wspomniała pani o posiedzeniu zarządu planowanym na 13 kwietnia. Wtedy ma pani nadzieję mieć zapewnienie od ministra sportu, a może nawet już konkretne decyzje o zwiększeniu finansowania na potrzeby związku, zawodników? Pytam, bo domyślam się, że na wtorkowym śniadaniu u ministra Andrzeja Biernata razem z Weroniką Nowakowską zgłosicie potrzeby, a nie tylko poopowiadacie o Kontiolahti.

- Cieszę się, że do tego spotkania dojdzie. Oczywiście przede wszystkim ma ono docenić wyniki Weroniki, ale mam nadzieję, że będzie okazja do rozmowy o naszych potrzebach. Na pewno już samo to, że zostały wywalczone medale, poprawia naszą sytuację. Regulaminowo zwiększa nam się wsparcie z ministerstwa, a my mamy argumenty w ręku, by wnioskować o większe środki finansowe. Wiadomo, że ministerstwo jest naszym głównym partnerem, który finansuje wszystkie przygotowania. Liczę na to, że rozmowy będą owocne, warto nam zaufać w przygotowaniach do następnych wielkich imprez.

Biathlon jest w drugiej grupie finansowania dyscyplin olimpijskich?

- Tak, jesteśmy w drugiej grupie. W tej chwili finansowanie opiera się na algorytmie, który bierze pod uwagę wyniki przede wszystkim z dwóch ostatnich igrzysk olimpijskich. Nam odpada medal Tomka Sikory [srebro z Turynu, z 2006 roku], ale pomimo braku medali w Vancouver i w Soczi cały czas mamy dobre wyniki. Tam były miejsca piąte, siódme, dziesiąte. W 2013 i 2015 roku zdobyliśmy po dwa medale mistrzostw świata, w sportach zimowych jesteśmy wyróżniającą się dyscypliną, dlatego liczę, że ministerstwo doceni potencjał, jaki generujemy.

O ile z automatu zwiększy się wam finansowanie po medalach Weroniki?

- O 250 tysięcy złotych. Te pieniądze są nam potrzebne choćby z tego względu, że zwiększają się stypendia zawodników i dodatki pracowników za dobre wyniki.

Ile w tej chwili rocznie dostaje PZBiath z ministerstwa?

- Dostajemy pieniądze na finansowanie sportu wyczynowego i znacznie mniejsze na finansowanie sportu młodzieżowego. Kwoty są odrębne. Na sport seniorski w 2015 roku otrzymaliśmy dokładnie 2 068 718 zł rocznie.

Ile więcej potrzebujecie? Dodatkowy milion by was urządzał czy potrzeby są jeszcze większe?

- We wtorek spotkam się z ministrem, wolę najpierw przedstawić nasze zapotrzebowania panu Biernatowi.

źródło: Okazje.info

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.