Od trzech dni, a dokładniej od 4 października 2024 roku, polski tenis jest w ciężkim szoku. Iga Świątek ogłosiła zakończenie współpracy z trenerem Tomaszem Wiktorowskim, po którego okiem trzykrotnie wygrywała Roland Garros, raz US Open, WTA Finals 2023, a także brązowy medal igrzysk olimpijskich w Paryżu. Ta decyzja wywołała ogromną burzę wokół naszej tenisowej gwiazdy.
Dlaczego do tego doszło? Czy był konflikt na linii Świątek - Wiktorowski? Czy wpływ na to miała Daria Abramowicz? To tylko niektóre z coś około miliona pytań, jakie narosły wokół tego rozstania. Oczywiście najważniejszym z nich jest "kto będzie następcą?". Łukasz Jachimiak ze Sport.pl donosił, że faworytem jest Wim Fissette, były szkoleniowiec m.in. Naomi Osaki. Jednak na razie zagadka pozostaje tak samo duża, jak przed czterema dniami.
Wiemy natomiast, że aktualnie Świątek trenuje pod okiem swego sparingpartnera Tomasza Moczka. Komentatorka tenisa Joanna Sakowicz-Kostecka sugerowała nawet, że Świątek mogłaby mu dać tymczasowo szansę, przynajmniej dopóki nie znajdzie doświadczonego kandydata. Wskazywała też na Arynę Sabalenkę, która pięć lat temu swym trenerem uczyniła wieloletniego sparingpartnera Antona Dubrowa.
Polka przygotowuje się obecnie do WTA Finals w Rijadzie, które odbędą się w dniach 2-9 listopada. Potwierdzała to jej PR menedżerka Paula Wolecka. Potwierdzenie tych słów zapewniła sama Świątek. Nasza reprezentantka podzieliła się w stories na Instagramie zdjęciami z treningów na siłowni pod okiem jej trenera od przygotowania fizycznego Macieja Ryszczuka. Dodała też komentarz "tak swoją drogą, wciąż bardzo ciężko pracuję". Dała tym samym jasny sygnał, że sezon jeszcze się nie skończył.