• Link został skopiowany

Rywal Hurkacza pisze historię. Koniec z porównaniami do ojca

Casper Ruud znów zapisał się w historii norweskiego tenisa. Dzięki pokonaniu Huberta Hurkacza został pierwszym zawodnikiem z tego kraju w ćwierćfinale wielkoszlemowego Roland Garros. Świetnie radzący sobie na kortach ziemnych 23-latek ma też dodatkową motywację - w ramach rodzinnej rywalizacji krok po kroku bije kolejne osiągnięcia ojca i trenera Christiana.
Fot. Michel Euler / AP

Norwegia do tenisowych potęg z pewnością nie należy, ale Casper Ruud z przytupem wdarł się do światowej czołówki i wygląda na to, że nie będzie to raczej tylko epizod. W poniedziałek pokonał Huberta Hurkacza 6:2, 6:3, 3:6, 6:3 i jako pierwszy tenisista ze swojej ojczyzny dotarł do ćwierćfinału wielkoszlemowego Roland Garros. Polakowi przydarzył się słabszy mecz, ale nie ujmuje to w niczym klasie i dużym możliwościom 23-latka z Oslo.

Zobacz wideo Iga Świątek reaguje na pozycję liderki rankingu WTA

Koniec z porównaniami do ojca

Ruud po raz pierwszy w karierze awansował do czołowej ósemki w całej rywalizacji wielkoszlemowej. Notujący w ostatnich latach systematyczne postępy zawodnik bardzo wyczekiwał tego momentu i nie krył, że ćwierćfinał tych prestiżowych zmagań jest jego celem. Tym bardziej że z powodu kontuzji nie dane mu było wystąpić w styczniowym Australian Open, w którego poprzedniej edycji odniósł życiowy sukces, dochodząc do czwartej rundy.

Z French Open w latach 2019-21 żegnał się w trzeciej fazie rywalizacji. Na tym samym etapie w latach dziewięćdziesiątych dwukrotnie zatrzymał się w Paryżu jego ojciec Christian. Żaden inny Norweg nie dotarł tam do tej rundy. Nikt inny z tamtejszych singlistów w międzyczasie nie rywalizował zaś w ogóle w Wielkim Szlemie. Teraz Ruud junior zostawił ojca w tyle. I taka sytuacja nie zdarzyła się po raz pierwszy.

To właśnie on w 2020 roku, za sprawą triumfu w Buenos Aires, został pierwszym w historii norweskim zwycięzcą turnieju ATP. W kolejnym sezonie jako pierwszy zawodnik z tego kraju awansował do Top10 światowego rankingu. Żaden z jego rodaków nie może się też pochwalić dotarciem do finału imprezy ATP rangi 1000 oraz występem w kończącym sezon mastersie. 

Ruud po sukcesie w Argentynie cieszył się, że uwolni się wreszcie trochę od porównań do ojca.

- Pobiłem go pod kątem rankingu i wygrania turnieju ATP, co jemu się nigdy nie udało. Pokonałem go pod dwoma względami, więc teraz chyba wreszcie już nie będę musiał wysłuchiwać pytania "Czy pobijesz osiągnięcia ojca?". Zrobiłem to i muszę teraz poprawić jeszcze bardziej myślenie, by zajść jeszcze dalej - podkreślał wówczas młody gracz.

W poniedziałek po raz kolejny udowodnił wyższość nad ojcem. Ten ostatni, w najlepszym momencie kariery będący 39. rakietą świata, w Wielkim Szlemie zatrzymał się na 1/8 finału, co miało miejsce podczas Australian Open 1997.

"Top10 to miejsce, gdzie grają duzi chłopcy i gdzie chcesz dotrzeć"

Jak się łatwo domyślić, to właśnie Ruud senior jako pierwszy wręczył synowi rakietę tenisową do ręki i zachęcił go do gry. 23-latek stale docenia zasługi rodzica w rozwoju jego kariery.

- Zawsze był w tym wszystkim kluczową postacią, bo zna ten sport. Prowadził mnie we właściwym kierunku i wiele ode mnie wymagał. Ale na szczęście nie za dużo, potrafił znaleźć w tym odpowiedni balans. Zawsze wiedział, który guzik należy przycisnąć, a którego nie. Zawsze powtarzał mi "Top10 to miejsce, gdzie grają duzi chłopcy i gdzie chcesz dotrzeć". Gdy dorastałem, to stale wiedziałem, kto należy do tego grona, a teraz sam w nim jestem - podsumowuje utalentowany Norweg.

Nie jest dziełem przypadku, że najlepszy wynik w karierze w Wielkim Szlemie osiągnął właśnie na paryskiej "mączce". Wygrał łącznie turniejów ATP, z czego siedem właśnie na tej nawierzchni. Należy bez wątpienia do grona najlepszych zawodników na takich kortach w ostatnich latach. Od 2020 roku wygrał na tej nawierzchni 64 mecze, a takim wyczynem nie może pochwalić się nikt inny w męskim tourze.

W tym sezonie przed Roland Garros wystąpił w aż sześciu imprezach ATP na ziemi. W dwóch z nich triumfował, w jednej dotarł do półfinału, a z dwóch innych odpadł rundę wcześniej. Wydaje się, że to właśnie sporo rozegranych wcześniej meczów dało mu się we znaki w pierwszych meczach French Open. Na otwarcie stracił seta z kończącym karierę reprezentantem gospodarzy Jo-Wilfriedem Tsongą, a w trzeciej rundzie zaliczył pięciosetowy thriller z Włochem Lorenzo Sonego. W pojedynku z Hurkaczem jednak pokazał się już od najlepszej strony.

O to, by po raz kolejny zapisać się w historii, zagra z Duńczykiem Holgerem Rune, który w poniedziałek sensacyjnie wyeliminował Greka Stefanosa Tsitsipasa, ubiegłorocznego finalistę. Jak więc widać, młodzi Skandynawowie na kortach im. Rolanda Garrosa w natarciu.

Więcej o: