• Link został skopiowany

Za miękki, za grzeczny? Miał przeciwko sobie Federera i publiczność. I co? Hurkacz ich sobie kupił!

Miał być za grzeczny, za miękki, a był wspaniały! Hubert Hurkacz zrywa łatki. Skoro pokonał wielkiego Rogera Federera w jego królestwie, to znaczy, że może wszystko.
Hubert Hurkacz pokonał Rogera Federera w ćwierćfinale Wimbledonu
Fot. Kirsty Wigglesworth / AP Photo

To nie była nawałnica. To było lepsze! W ćwierćfinale Wimbledonu Hubert Hurkacz przypuścił na faworyta atak nie szaleńczy, tylko precyzyjny. I prowadził go w pełnym skupieniu, na zimno, umiejąc odciąć emocje. 

Zobacz wideo "Duże areny służą Hurkaczowi. On się ich nie boi i nie dostaje gęsiej skórki"

A te były wielkie. Wimbledon, kort centralny: na trybunach 15 tysięcy widzów skandujących "Let's go Roger, let's go!". Wimbledon to dom króla Rogera. Nie ma wątpliwości, że to ukochany Szwajcar Wielkiej Brytanii. Wygrał tam, w kolebce tenisa, osiem najważniejszych turniejów świata. Przyjeżdża tam od prawie ćwierć wieku. On w tym jednym turnieju wielkoszlemowym zagrał więcej spektakli niż Hurkacz zdążył rozegrać meczów we wszystkich imprezach tej rangi.

Klasa podczas meczu, klasa po meczu 

Było jasne, że w środę Polak będzie miał przeciwko sobie nie tylko wielkiego mistrza, ale też publiczność. Ale Hurkacz tych wszystkich ludzi sobie kupił. Nie pozostawił wątpliwości, kto w tym spotkaniu prezentuje lepszy tenis. 

Pierwszy set: pewność, spokój, kontrola i 6:3. Drugi: odrobienie strat, wyjście z 1:4 na 7:6. Trzeci? Dominacja. Totalna. Zero do trzech - tak Federer nie przegrał na Wimbledonie od 2002 roku. 0:6 w ostatniej partii - to nie zdarzyło mu się na tych kortach nigdy. Nigdy! A rozegrał tam 119 meczów. Z których aż 105 wygrał. 

Hurkacz pokazał klasę i podczas meczu, i po meczu. Stanął przy siatce i wiwatował na cześć Federera, gdy ten opuszczał kort. Kto wie, może ten moment, to pożegnanie, zapamiętamy na lata. 

Wychował się na Federerze. Czy skończył jego erę? 

Hubert miał dwa lata, kiedy Roger grał swój pierwszy Wimbledon. Hubert miał sześć lat, gdy Roger swój pierwszy Wimbledon wygrywał. A teraz 24-letni Hubert nie dał szans swojemu 40-letniemu idolowi. Kiedyś Hurkacz pokochał tenis, bo oglądał wielkie mecze Federera. Teraz przeciw niemu rozegrał swój największy jak dotąd mecz w życiu. 

Możliwe, że Hurkacz skończył epicką przygodę Federera z Wimbledonem. Możliwe, że to był ostatni mecz, jaki Pan Wimbledon rozegrał w swoim królestwie. Jeśli tak, to tym mocniej nasuwa się myśl, że to może być wielki początek Hurkacza. Umarł król, niech żyje król, prawda? 

Iga, Hubert, Iga, Hubert? 

Chcielibyśmy, zwłaszcza że przecież w ostatnich miesiącach zyskaliśmy królową. Niecały rok temu Iga Świątek sprawiła sensację, wygrywając Roland Garros. Gdy w kwietniu Hurkacz wygrał duży turniej w Miami, mówił, że Iga go do tego zainspirowała, że pokazała mu, że wielkie rzeczy są realne.  

I rzeczywiście, wygląda na to, że oboje się nakręcają. Wkrótce po tamtym zwycięstwie Huberta Iga była najlepsza w Rzymie. A to też turniej ustępujący rangą tylko imprezom wielkoszlemowym. Gdyby teraz Hurkacz wygrał Wimbledon, oboje mieliby z Igą po tytule wielkoszlemowym i po wygranym turnieju rangi odpowiednio ATP i WTA 1000. 

Djoković wygra nawet bez ręki? 

Ale gdybaniem lepiej na razie się nie zajmujmy. W najlepszej czwórce Wimbledonu jest Novak Djoković. Serb wygrał w tym roku i Australian Open, i Roland Garros. W dorobku ma już 19 tytułów wielkoszlemowych - tylko o jeden mniej od Federera i Rafaela Nadala. To Djoković pozostaje w Londynie głównym faworytem. Zwłaszcza że na wimbledońskiej trawie najlepszy był w dwóch ostatnich edycjach turnieju. 

Od jednego z tenisowych ekspertów usłyszałem, że Djoković wygra ten Wimbledon, nawet gdyby po drodze urwało mu rękę. Po tym co zobaczyłem w meczu Hurkacza z Federerem byłbym w takich prognozach ostrożniejszy. Ale prawda jest też taka, że my o Djokoviciu na razie nie powinniśmy myśleć. Na razie Hurkacz ma inną misję. Po wyeliminowaniu z turnieju światowego numeru 2 (Daniiła Miedwiediewa) i historycznego numeru 1, nie będzie mu łatwo grać półfinału z łatką faworyta (a będzie nim bez różnicy czy zmierzy się z Berrettinim, czy z Augerem-Aliassimem). Niech on po prostu dalej robi swoje. Niech z tymi imponującymi spokojem i pewnością wciąż zrywa do reszty te wszystkie łatki, które za szybko i za łatwo mu naklejaliśmy.  

Hubert Hurkacz miał być za grzeczny, za miękki, zbyt nierówny. A w Londynie jest wspaniały. Kompletny. I naprawdę może wszystko. 

Więcej o: