• Link został skopiowany

AZS Poznań - Wisła Kraków 70:77

- Jestem załamana - mówiła po meczu koszykarka poznańskiego AZS Joanna Lorek. Załamało ją to, że AZS przegrał mecz z faworyzowanym rywalem, którego można było pokonać. A także to, że nie wzbudziło to emocji widzów

Wisła Kraków zaliczana jest do najsilniejszych ekip Polski. Po bojach w europejskich pucharach drużyna ta wylądowała w poznańskiej Arenie, gdzie teoretycznie nie powinna mieć większych problemów z ograniem niżej notowanego AZS Poznań. I to nawet bez mistrzyni olimpijskiej Shannon Johnson, która została w Krakowie. Tymczasem miała problemy - i to ogromne.

Już wizualnie krakowianki górowały nad ekipą z Poznania - choćby przewagą wzrostu. Tymczasem od początku meczu ruszały się jak muchy w smole. A AZS ruszył na Wisłę z determinacją. W efekcie po kilku akcjach prowadził aż 11:0, a gdyby poznanianki były skuteczniejsze, pogrom Wisły w pierwszych minutach byłby znacznie wyższy.

Tylko "Krupa"

Gra krakowianek uspokoiła się i poprawiła. Beata Krupska-Tyszkiewicz musiała się napocić, by dobrze rozprowadzić kolejne akcje. AZS jednak nie rozluźniał uścisku i prowadził nawet 17:6. W drugiej kwarcie w szeregach AZS dobrze grała właściwie tylko Krupska-Tyszkiewicz, reszta poznanianek nie kwapiła się do walki, więc Wisła ekspresowo odrobiła straty z pierwszej ćwiartki. - "Krupa" sama meczu nie wygra - kręcili głowami obserwatorzy.

AZS popełniał coraz więcej błędów, np. gdy Wisła miała piłkę z boku i tylko 4 sekundy na rozegranie akcji, poznanianki pozwoliły rzucić za trzy punkty jej kapitan Dorocie Gburczyk. Krakowianki po koszu Tangeli Smith po raz pierwszy objęły prowadzenie - 35:34, a ponieważ trzecia kwarta zaczęła się od rzutów wolnych za przewinienie techniczne Joanny Lorek, przewaga gości jeszcze wzrosła. I wydawało się, że to by było już tyle z tego, co AZS mógł w tym meczu zrobić. Gdzież tam! Kryzys został przezwyciężony. Do Krupskiej-Tyszkiewicz dołączyły inne zawodniczki. Okres znakomitej gry miały najpierw Monika Ciecierska, potem Natalia Mrozińska. A ponieważ najskuteczniejsza w Wiśle Smith straciła skuteczność i przez dłuższy czas drugiej połowy meczu miała na koncie tylko jednego kosza, Poznań odzyskał prowadzenie.

Teraz liczyła się każda piłka. Przy prowadzeniu różnicą jednego punktu znaczenie ma każdy błąd. I w takich chwilach doświadczenie Wisły mogło wziąć górę. AZS musiał grać skoncentrowany, by dotrzymać kroku. Była na to szansa. Gdy AZS prowadził różnicą jednego punktu, mógł tę przewagę zwiększyć, ale Lorek spudłowała oba rzuty wolne. Swoją szansę wykorzystała za to Wisła. Trafiła za trzy, poprawiła kontrą i zrobiło się 73:68 dla niej. Słabiej zagrała nawet Krupska-Tyszkiewicz i w końcówce pozostało próbować tylko rzutów za trzy punkty, by zmniejszyć straty. Nadaremnie.

To nie teatr

- Nie udało się zatrzymać krakowskich zawodniczek podkoszowych. To drużyna ograna i mądra, która zbiła kapitał doświadczenia na europejskich pucharach. A u nas za dużo błędów popełniły doświadczone zawodniczki - ocenił trener AZS Roman Haber, wyraźnie zły na szansę sprawienia niespodzianki, która się wymknęła.

Jeszcze gorzej zniosła to Joanna Lorek: - Jestem załamana. Mogłyśmy to wygrać, ale zawiodła skuteczność, do czego i ja się walnie przyczyniłam. Nie wiem, co się dzieje, że nie trafiamy. Robiłyśmy, co mogłyśmy, ale udało się dotrzymać kroku Wiśle tylko przez trzy kwarty meczu.

Nie to jedno załamało Joannę Lorek. - Zastanawiamy się z dziewczynami, dlaczego nasze mecze nie budzą zainteresowania - powiedziała, rozgladając się po pustawej Arenie. - Nie chodzi nawet o to, że jest mało ludzi, ale o to, że ci którzy przychodzą, w ogóle nie reagują na to, co się dzieje na boisku. Grywamy w wielu salach i wszędzie jest kontakt z widownią. A tutaj - jak na pogrzebie. To przecież nie teatr, tylko widowisko sportowe. Nie wiemy, czy widzowie z nas szydzą, czy co. Przecież gramy całkiem nieźle, wiele się w tym zespole dzieje. To na pewno jest ciekawe. Nie rozumiem. Nie wiem, co mamy jeszcze zrobić, żeby ożywić i zachęcić widzów.

Tym razem w Arenie koszykarki dopingowała tylko nowo powstała grupka nazywająca się Klubem Kibica. Atrakcję widowiska starał się podnieść sponsor - Terravita, który wypuścił w Arenie małego sterowca! Kierowany radiem i napędzany dwoma śrubami minizeppelinek krążył w przerwach nad widzami, wzbudzając ogromną radość u dzieci.

Kwarty: 24:17, 12:20, 24:18, 10:22

AZS: Krupska-Tyszkiewicz 23 (2 rzuty za 3 pkt), Aleliunaite-Jankowska 14, Mrozińska 13, Ciecierska 13 (1), Lorek 4 oraz Jarkowska 3, Karpińska 0

Wisła: Smith 26, Perovanović 19, Skerović 6, Kress 4, Kenig 0 oraz Gburczyk 10 (2), Trafimowa 10, Skorek 2, Czarnecka 0, Radwan 0