Wszystko o meczu Argentyna - Nigeria ?
Spotkanie zapowiadane jako sobotni hit kibiców nie zawiodło. Argentyńczycy od początku grali ofensywnie, a gdy zdobyli już pierwszą bramkę, zaczęli cieszyć się grą piłką. Nigeryjczycy atakowali rzadziej, ale też groźnie.
Kadra krytykowanego w Argentynie trenera Diego Maradony wygrała więc pierwszy mecz, ale raziła nieskutecznością. Niechlujne podania, niecelne strzały - gdyby nie to, rywale schodziliby z boiska z dużo wyższą stratą bramek.
Argentyńczycy zaczęli od mocnego uderzenia, prowadzenie objęli już w 7. minucie. Gabriel Heinze stał zupełnie niekryty na 11. metrze, dostał precyzyjne dośrodkowanie z rzutu rożnego od Juana Sebastiana Verona i pięknym szczupakiem nie dał szans Enyamie i obrońcy stojącemu przy słupku. Piłka wpadła idealnie w róg tuż pod poprzeczką.
Piłkarze Diego Maradony na tym nie poprzestali, chcieli pójść za ciosem, ale brakowało im skuteczności, szczęścia i pomysłu na pokonanie bramkarza Nigerii. Kilka dobrych okazji zmarnował Leo Messi, po którego strzałach piłka o centymetry mijała słupki bramki. 10 minut przed końcem gwiazdor Barcelony miał świetną okazję do podwyższenia na 2:0, ale trafił tylko w Enyamę.
Nigeryjczycy oddali tylko jeden celny strzał na bramkę Romero. W drugiej połowie było widać, że kadra trenera Larsa Lagerbacka z każdą minutą opada z sił. Obraz nieco poprawiły zmiany przeprowadzone przez szwedzkiego trenera. W 75 minucie na boisko wszedł były piłkarz Wisły Kraków Kalu Uche. Siedem minut przed końcem miał dobrą okazję, by doprowadzić do remisu, ale po podaniu Ayegbeniego uderzył nad poprzeczką.
W kolejny meczu Argentyna zagra z liderem grupy B Koreą Południową, a Nigeria z Grecją.
Wrażenia naszych specjalnych wysłanników do RPA - znajdziesz na blogach Rafała Steca i Michała Pola