Po ubiegłotygodniowej porażce u siebie z Wisłą Płock 1:3, kibicom Wisły Kraków znów przeleciał przed oczami najgorszy scenariusz, praktykowany choćby w ubiegłym sezonie, gdy "Biała Gwiazda" nie zagrała nawet w barażach o Ekstraklasę. Dlatego też dla drużyny z Krakowa kluczowy był piątkowy mecz w Tychach (bez udziału jej kibiców, za co GKS otrzyma karę finansową od PZPN). Wisła nie mogła tam przegrać, bo wtedy zrobiłoby się jej bardzo gorąco, ale wiedziała, że GKS z 29 punktami w 12 meczach był do tego momentu najlepszą drużyną wiosny na zapleczu Ekstraklasy.
Piątkowy mecz miał dość nietypowy przebieg, bo zdecydowaną przewagę w posiadaniu piłki mieli piłkarze Artura Skowronka. Już w 1. minucie była też bardzo dobra akcja GKS, zakończona uderzeniem Juliana Keiblingera pod poprzeczkę bramki Wisły. Gol jednak nie padł, bo świetną interwencją popisał się Kamil Broda, który zastąpił w bramce "Białej Gwiazdy" Patryka Letkiewicza.
To GKS też był lepszy przez większą część pierwszej połowy. Niecelnie uderzał głową Bartosz Śpiączka, w odpowiedzi za lekko z dystansu strzelał Frederico Duarte, a po kilkunastu minutach przerwy spowodowanej zadymieniem boiska po odpaleniu pirotechniki przez kibiców, w 40. minucie bezwzględnie powinno być 1:0 dla gospodarzy. Po centrze z prawej strony boiska piłkę głową zgrał przed bramkę Bartosz Śpiączka, a z trzech metrów do pustej bramki nie trafił Marko Dijakovic.
Wisła Kraków też mogła mieć gola po pierwszej połowie, jako że w 43. minucie doszło do ogromnej kontrowersji. Kacper Duda wykorzystał sytuację sam na sam z bramkarzem, ale zdaniem sędziów oraz VAR był na spalonym, choć patrząc na powtórki, można być zupełnie innego zdania. Trzeba pamiętać jednak, że w I lidze sędziowie mają VAR Light, bez technologii rysowania linii spalonego, co w tej sytuacji nie pomogło "Białej Gwieździe".
Druga część gry rozpoczęła się dość spokojnie. W jej pierwszym kwadransie przede wszystkim były dwa niecelne uderzenia głową piłkarzy Mariusza Jopa - Alana Urygi i Angela Rodado.
W 66. minucie kibice w Tychach doczekali się pierwszego gola w tym spotkaniu, ale zapewne się z niego nie ucieszyli, bo była to bramka dla Wisły Kraków. Po dośrodkowaniu Angela Baeny z prawej strony boiska Angel Rodado uciekł obrońcom GKS i trącił piłkę obok Marcela Łubika do bramki gospodarzy.
Wisła była zdecydowanie konkretniejsza po przerwie od gospodarzy. Chwilę po golu Rodado w dobrej sytuacji znalazł się Frederico Duarte, jednak jego strzał obronił Marcel Łubik. W 74. minucie jednak goście dopięli swego po rzucie rożnym - Marko Poletanović dośrodkował idealnie na głowę Alana Urygi, a ten tym razem uderzył bardzo precyzyjnie i podwyższył prowadzenie krakowian.
GKS już odpowiedzieć nie zdołał. Tuż po drugiej bramce strzał z dystansu Jakuba Bierońskiego z dystansu obronił Kamil Broda i to by było na tyle, a goście mogli dobić przeciwnika sytuacją sam na sam Tamasa Kissa w doliczonym czasie, której Węgier jednak nie wykorzystał. Ostatecznie mecz zakończył się pewnym zwycięstwem gości 2:0.
Po tym zwycięstwie Wisła Kraków pozostaje na piątym miejscu w I lidze z 56 punktami, aczkolwiek praktycznie przypieczętowała sobie grę w barażach o Ekstraklasie i wciąż rywalizuje o miejsce trzecie lub czwarte, które da w nich rozstawienie. GKS Tychy ma 49 punktów, jest ósmy i z kolei praktycznie pogrzebał szansę na baraże, jako że Polonia Warszawa potrzebuje zaledwie trzech punktów w trzech kolejkach, by zakończyć marzenia tyszan o awansie.