Porażki Rogera Federera - będzie ich więcej

Federer gra coraz gorzej. W czwartek przegrał w trzeciej rundzie w Monte Carlo ze Stanem Wawrinką, swoim kolegą z reprezentacji daviscupowej. Uległ mu po raz pierwszy w karierze. Trzeba się przyzwyczaić do częstszych porażek Rogera Federera - pisze na swoim blogu Jakub Ciastoń, dziennikarz Gazety Wyborczej i Sport.pl.

Nie zdziwiłbym się, gdyby skończył rok na czwartym miejscu w rankingu, czyli dał się wyprzedzić Murrayowi i Djokoviciowi. Szkot i Serb nie tracą już dużo do Rogera - pisze Jakub Ciastoń na swoim blogu.

Federer nie pomaga nam siebie rozgryźć, bo coraz częściej opowiada bajki i najzwyczajniej plecie głupoty. - Bogu dzięki, że sezon na hardkorcie już dobiegł końca - mówił Federer po Miami. Słowa zadziwiające, bo przecież najgorszy okres dopiero przed nim. Czerwona mączka to dla Federera jak przechadzka po tłuczonym szkle. Zawsze najsłabiej spisywał się na tej nawierzchni.

Uważam, że obecny sezon może być decydujący dla dalszych losów Federera, tego czy będziemy go jeszcze w ogóle oglądać na korcie. Spadać z wysoka jest bowiem trudno, ale spadać z pozycji Federera - to wręcz niewyobrażalne.

No bo, czy umiecie sobie wyobrazić, co będzie się działo w głowie człowieka, który płacze po przegranym finale Australian Open, gdy zanurkuje na czwarte miejsce na świecie i będzie odpadał w ćwierćfinałach? Ja nie umiem. Czy dalej będzie wtedy mówił na konferencjach, że "Nic się nie stało, potrzebuję więcej ogrania" - zastanawia się Ciastoń.

Federerowi chyba coraz mniej zależy na biciu rekordu Samprasa, jest już tym wszystkim zmęczony. Będzie tatusiem, wziął ślub, jakoś mi się to wszystko tak właśnie układa. Obym się mylił, bo chciałbym by Federer dotrzymał słowa i grał aż do igrzysk w Londynie.

Cały wpis Jakuba Ciastonia - czytaj tutaj ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.