Porażka Bayernu z AC Milan była trzecią wpadką Bawarczyków w czwartym meczu Ligi Mistrzów. Niemcy wciąż jednak mają szansę na awans, bo w środę niespodziewanie z Lens przegrało Deportivo La Coruna. W cudowną przemianę drużyny - obwołanej najlepszą w historii klubu - wierzą już tylko piłkarze. Niemiecka prasa nie zostawiła na nich suchej nitki
"To miał być wieczór cudów. Stał się wieczorem łez. Bayern przegrał 1:2 z AC Milan, trzecia porażka w czwartym meczu grupowym. Nawet trzecie miejsce gwarantujące miejsce w Pucharze UEFA jest zagrożone. Istnieje jeszcze minimalna szansa na osiągnięcie drugiej rundy - trzeba wygrać w La Coruni i przeciwko Lens i liczyć, że również Milan pokona te drużyny. Nie, tyle szczęścia nie ma nawet Bayern. Piłkarskie Niemcy zastanawiają się: co się dzieje z tą drużyną? Z Roberto i Ballackiem, według Rummenigge z "najlepszym składem wszech czasów", z pięcioma punktami przewagi w Bundeslidze. I to nie starcza na Europę? DLACZEGO? W Mediolanie zabrakło lidera. Zejście kapitana Olivera Kahna dodatkowo zszokowało piłkarzy. Brakowało kilerów, takich jak Serginho i Inzaghi, który wykorzystał swoją jedyną sytuację w meczu. Niby Bayern walczył do końca, strzelał z każdej pozycji, ale bez szczęścia i bez ostatecznego zaangażowania. To nie wystarcza na europejską elitę.
Teraz musicie się modlić..."
"Gdy po północy podczas przemówienia na pomeczowym bankiecie Karl-Heinza Rummenigge zastrajkował mikrofon, do zdegradowanego do roli dostarczyciela punktów Bayernu mogło ostatecznie dotrzeć, że spadło na niego zło całego świata. Pomiędzy ambicjami lidera Bundesligi i rzeczywistością jest przepaść, ale mimo to działacze i piłkarze nawet po porażce z Milanem chowali głowy w piasek. Mistrzowie wymówek narzekali na pech zamiast na własną nieudolność oraz opowiadali o własnych bohaterskich czynach, których zabrakło. Znów Bayern był co najmniej równorzędnym rywalem dla Milanu, który nie grał pięknie, ale ze skutecznością, z której wcześniej znani byli Bawarczycy. Roberto, Pizarro, Salihamidzić i zwłaszcza Michael Ballack przeszli obok meczu. Reprezentant Niemiec miał kierować grą, ale nic mu nie wychodziło. - Obwinianie go o wszystko byłoby głupotą - bronił Ballacka Beckenbauer.
Wyjaśnianie wszystkiego przez brak szczęścia i zamykanie oczu na prawdę jest nią także."