Pierwsza połowa ze spotkania z Koroną Kielce jest chyba do zapomnienia?
- Oczywiście. Pozostaje się tylko cieszyć, że ten mecz już się skończył i efekt jest taki, że możemy dopisać trzy punkty, które są bardzo ważne. W zasadzie nic więcej nie można już o takim meczu powiedzieć. Najważniejsze, że odpowiednio zareagowaliśmy. Czasem fajniej jest wygrać po tak emocjonującym spotkaniu, niż spokojnie dowieźć 1:0 do końca. Wygraliśmy dzięki charakterowi i obyśmy pokazywali go już do końca tego sezonu.
- Widziałem już obie stracone bramki na skrótach. Pierwsza była przede wszystkim efektem fantastycznego podania i ciężko było zrobić w tej sytuacji coś więcej. Z drugiej jednak strony, nie ma takich bramek, którym nie można zapobiec. Drugi gol padł natomiast z pozycji spalonej. Jestem o tym przekonany, że ofsajd był w momencie pierwszego podania (do Nabila Aankoura - przyp. red.) i gol nie powinien być uznany. Do tego wszystkiego wkradł się już brak koncentracji oraz rozkojarzenie spowodowane decyzją sędziego.
- Nie, nie przypominam sobie. Mało tego, nie pamiętam kiedy cała inauguracyjna kolejka była tak szalona. Dużą siłę pokazali chociażby pretendenci do najwyższych miejsc, więc to fajny prognostyk przed kolejnymi spotkaniami.
- Tak, ale trener powiedział nam w przerwie, że to dopiero pierwsza połowa i nadal mamy jeszcze szansę strzelić więcej bramek od rywala i wygrać mecz. Jak widać, udało nam się. Cieszy przede wszystkim fakt, że do wygranej poprowadzili nas liderzy - Rafał Murawski oraz Adamowie Gyurcso i Frączczak. Wskazali nam drogę, którą należy kroczyć w kolejnych meczach.