Górnik Zabrze. Tadeusz Dębicki: Wiosnę drużyna rozpocznie na nowym stadionie [ROZMOWA]

- Nie wiem, kto krzyczał ani co krzyczał podczas meczu z Jagiellonią Białystok. Może więc krzyczeli ci, którzy wcześniej nie zapytali? Chociaż szanuję to, bo wiem, że ten stadion powinien już być oddany do użytku - mówi Tadeusz Dębicki, prezes spółki "Stadion w Zabrzu".

Zostań trenerem i zbuduj własną drużynę!

Przy okazji domowego meczu z Jagiellonią Białystok w Zabrzu otwarto trybunę za jedną z bramek, ale pod koniec spotkania kibice o działaniach spółki "Stadion w Zabrzu" wyrazili się bardzo dobitnie. Skandowali m.in. "Spółka Stadion musi odejść!". Wywołaliśmy więc do tablicy Tadeusza Dębickiego, prezesa spółki.

Kamil Kwaśniewski: Kibice wystawiają wam mało pochlebną opinię.

Tadeusz Dębicki: - Nie słyszałem tych okrzyków.

Wszyscy słyszeli.

- Wie pan, kibice śpiewają o policji, śpiewają o nas. Mają do tego prawo. Najczęściej są to jednak poglądy osób, które nie znają tematu.

W takim razie czego nie wiedzą?

- Wielu rzeczy. Żeby się wypowiadać, trzeba najpierw znać zasady prowadzenia procesu inwestycyjnego, dodatkowo w warunkach prawa zamówień publicznych. To bardzo szeroki temat. Tymczasem niektórym wydaje się, że wszystko jest bardzo proste. Musimy ściśle przestrzegać procedur.

Ludzie po prostu widzą, że budowa, która miała zostać ukończona już wiele miesięcy temu, wciąż ukończona nie jest.

- Stanie się to z końcem roku.

Jest pan tego pewien? Przesunięć terminów było już wiele.

- Jestem pewien na tyle, na ile można być czegoś pewnym w procesie inwestycyjnym. Na dziś wszystko wskazuje na to, że rundę wiosenną Górnik rozpocznie już na nowym stadionie.

Co nie zmienia faktu, że opóźnienie jest ogromne.

- Jak pan zapewne pamięta, pierwotnie wybrany wykonawca nie podołał zadaniu. Stąd to opóźnienie. A my i tak zastosowaliśmy procedurę, która sprawiła, że wszystko przebiega szybciej, niż mogło przebiegać. Bo gdybyśmy po rozstaniu z Polimexem zdecydowali się na rozpoczęcie procedury ponownego wyboru generalnego wykonawcy, dziś dopiero wznawialibyśmy budowę. Tyle to wszystko by trwało. Stosując procedurę wyboru wykonawców na poszczególne branże, spowodowaliśmy, ze wszystko idzie szybciej. Oczywiście, termin jest bardzo istotny. Szczególnie dla klienta, czyli kibica, bo przecież budujemy właśnie dla tych ludzi. Dla nas bardzo istotnym elementem jest też jednak jakość. Nie ma możliwości przyspieszenia terminu oddania stadionu kosztem jego jakości.

Ma pan sobie coś do zarzucenia?

- Nie jestem człowiekiem, który patrzy na siebie bezkrytycznie. Proszę natomiast pamiętać, że po fakcie każdy jest mądrzejszy. Gdybyśmy więc podejmowali pewne decyzje, mając dzisiejszą wiedzę, być może wprowadzilibyśmy niewielkie korekty. Z drugiej strony - nie na wszystko mieliśmy wpływ. Dam panu przykład - ogłosiliśmy przetarg, pojawiła się jedna oferta, ale znacznie wykraczała poza nasz budżet. Trzeba było więc to postępowanie powtórzyć, a to zabiera dwa miesiące. I nie może być krócej, bo tak mówi ustawa o prawie zamówień publicznych. Powtórzę raz jeszcze - opóźnienie wynika wyłącznie z tego, że "Polimex" zawiódł. Tego nie dało się przewidzieć. Powiem więcej - kiedy otworzyliśmy koperty przetargowe i okazało się, że na czele jest Polimex, byłem zadowolony. To firma z doświadczeniem. Tyle że budowała wtedy, gdy miała pieniądze. Jak przyszła do nas, już ich nie miała. Polimex więc nie budował, a jedynie markował budowę. Gdyby po drodze się nie "wysypał", już gralibyśmy na nowym stadionie. I ja też bardzo żałuję, że stało się inaczej, chociaż do znudzenia będę powtarzał, że mówimy tu tylko o przyczynach obiektywnych.

To może warto byłoby się z kibicami spotkać i porozmawiać?

- Spotykamy się na bieżąco. Przy tym samym stole, przy którym właśnie z panem rozmawiam. Bo na takie spotkania zawsze jestem otwarty. One zostały zainicjowane już lata temu przez panią prezydent. Dzięki temu kibice mieli możliwość przedstawienia nam ciekawych poprawek, które zresztą zostały uwzględnione w projekcie. Oczywiście, w tak licznej grupie ktoś zawsze będzie niezadowolony, ale generalnie wychodzimy naprzeciw oczekiwaniom kibiców.

W takim razie ich pan nie przekonał. Skoro podczas meczu wyrażali się w tak zdecydowany sposób...

- Nie wiem, kto krzyczał ani co krzyczał. Prawda jest taka, że gdy się spotykamy, to odpowiadam kibicom na każde pytanie. Nie unikam żadnego. Może więc krzyczeli ci, którzy wcześniej nie zapytali? Chociaż - tak jak wspomniałem - szanuję to, bo wiem, że ten stadion powinien już być oddany do użytku.

Pojawiają się głosy, że lepiej byłoby otworzyć obiekt za jednym zamachem. Z pompą.

- Ale to otwarcie z - jak pan to ujął - pompą też będzie. Oddajemy do użytku kolejne trybuny, by umożliwić wejście na obiekt jak największej liczbie kibiców, by przetestować sam stadion, ale również ze względu na aspekt ekonomiczny klubu. Na ten pierwszy, wiosenny mecz napełnienie stadionu będzie się odbywało już w zupełnie inny sposób. Kibice będą wchodzić od stron ulic Damrota, Roosevelta i Piłsudskiego. Przekonają się, jak świetny widok oferuje poziom +4. Wiem, bo parę razy przetestowałem. Dlatego to pierwsze spotkanie rundy wiosennej to będzie zupełnie inna jakość.

Na razie jest półprodukt.

- Powiedzmy, że mamy fazę przedprodukcyjną.

Na październikowy mecz z Legią Warszawa otwarta zostanie trybuna za drugą z bramek?

- Robimy wszystko, by tak było.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.