Widzicie, dziewczęta, ostatnio coraz bardziej przekonujemy się, że bycie piłkarzem podczas przygotowań do sezonu nie jest wcale takie złe i poza tymi godzinami wykańczających ćwiczeń na siłowni i potu lejącego się litrami po kilometrowych biegach, to całkiem dobrze się oni w tym czasie bawią. Najpierw Arsenal chwalił się przed całym światem Twittera, jak to mu w Malezji dobrze i jakie kąpielówki ubiera na relaks w hotelowym basenie , a teraz za to samo wzięli się piłkarze klubu zza miedzy.
Chelsea na swoje letnie turnee wybrała co prawda zupełnie inny kierunek i od wschodu wolała zachód, gdzie zaszczyci swoim widokiem fanów ze Stanów Zjednoczonych. Punktami zaznaczonymi na różowo na trasie są cztery szczęśliwe tamtejsze miasta: Filadelfia, Seattle, Nowy Jork i... Miami. Tak, Miami, oczywiście, że Miami, przecież gdzieś urlopową opalenizną poprawić trzeba, prawda? I stąd też pochodzą wszystkie bezcenne fotki na jakie udało nam się w ostatnich dniach trafić. W większości dzięki udziale w dokumentowaniu wycieczki przez niezawodnego Davida Luiza, który poczuł się zobowiązany zaprezentować nam jak wyglądają jego palce na tle tamtejszych palm i hotelowego basenu.
Jak wyglądają na tle jego samego też pokazał...
Rzekło się "hotelowego basenu"? Otóż, to on tutaj był atrakcją z numerem jeden, którą chłopcy nie mogli się nacieszyć. Żeby jednak formalności stało się zadość, nie był to żaden anonimowy hotelowy basen, ale basen należący do hotelu słynnej sieci Four Seasons, w którym zatrzymał się cały sztab szkoleniowy, a o czym przypomina nam PR-owiec na pół etatu David L.
Mogliby z tego zrobić bilbordy reklamowe w całym kraju. Chociaż nie, właściwie fotek do takiego celu jest więcej, choćby to tutaj z chilloutem na materacu Paulo Fereiry i rozentuzjazmowanym Luizem dumnie prezentującym swoją gołą klatę.
Trochę mniej rozentuzjazmowany jest Nando, najwyraźniej kalifornijskie słońce go razi, a mohito z palemką wciąż do niego nie dotarło. Cóż, wciąż jednak jest to Nando i na widok takiego zdjęcia...
... redakcyjny wentylator musimy przełączyć na wyższe obroty. Wy też lepiej swoje włączcie, bo The Blues mają jeszcze w zanadrzu kolejny prezent znad basenu, tym razem prosto z kąpieli słonecznej na leżakach.
Gasząc w zarodku atak zazdrości i zalewającą nas żółć, czyli z premedytacją ignorując panią brunetkę która jak gdyby nigdy nic przysiadła się na leżaku Davida, przechodzimy do ostatniej fotki, dla odmiany w hotelowej jadalni, gdzie Nando już dostał mohito wczuł się odpowiedni w klimat "słit".
P.S. No to już wiemy czemu Sergio i czemu Miami.
Sernando <3
Komentarze (0)
Hej, panowie z Chelsea, nie macie przypadkiem tam w tym Miami za dobrze?
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy - napisz pierwszy z nich!