Po lotach na 213 i 218,5 metra Kamil Stoch zajął 11. miejsce w pierwszym konkursie ostatniego weekendu w sezonie 2023/2024 Pucharu Świata w skokach narciarskich.
W piątek w Planicy wielkie święto przeżywa Peter Prevc - Słoweniec, który w niedzielę skończy karierę, wygrał przed swoją kapitalnie reagującą publicznością. W ostatnich tygodniach Prevc był cztery razy drugi, a teraz doskoczył do swojego pierwszego zwycięstwa od czterech lat.
Jednym z pierwszych rywali, którzy pospieszyli do Prevca z gratulacjami był Stoch. W pokonkursowej rozmowie z Eurosportem nasz mistrz mówił, że bardzo się cieszy ze zwycięstwa Prevca. Wyglądało na to, że triumf kolegi ucieszył go nawet jeszcze bardziej niż jego własne skoki. A te były naprawdę dobre.
W pierwszej serii Stoch lądował na 213. metrze i był po niej na 14. miejscu. W rundzie finałowej trzykrotny mistrz olimpijski poprawił się, osiągając 218,5 metra. To dało mu awans na 11. miejsce. Szkoda, że nie na dziesiąte.
Na miejsce w top 10 konkursu PŚ Stoch czeka już prawie rok. Przedostatni konkurs ubiegłego sezonu skończył na 10. miejscu. To było 1 kwietnia w Planicy. Następnie Stoch był poza top 10 (na 15. miejscu) w zawodach kończących poprzednią zimę i teraz był już po raz 28. z rzędu poza top 10 w tym sezonie.
Brak chociaż jednego miejsca w top 10 dla Stocha boli. Blisko był trzy razy - zajął 11. miejsce w Innsbrucku, 11. na lotach w Oberstdorfie i teraz 11. w Planicy. Pius Paschke, który zajął w piątek 10. miejsce, wyprzedził naszego najbardziej utytułowanego skoczka o 3,9 pkt.
Jeśli Stoch nie wskoczy do top 10 niedzielnego konkursu, to po raz pierwszy od 2006 roku skończy sezon bez takiego dokonania w chociaż jednych zawodach. Wtedy, zimą 2005/2006, Stoch był nastolatkiem (urodził się w maju 1987 roku), który dopiero zaczynał regularnie startować w Pucharze Świata. W tamtym sezonie najlepszym wynikiem Stocha było 15. miejsce z Zakopanego. Od zimy 2006/2007 aż do poprzedniej, czyli 2022/2023, Stoch miał aż 17 sezonów z rzędu, w których chociaż raz wskakiwał do najlepszej dziesiątki.
Reporter Eurosportu Kacper Merk w krótkiej rozmowie ze Stochem po jego 11. miejscu nawiązał do tematu wciąż nieudanej pogodni Kamila za top 10, na co ten odpowiedział: "Niestety, nie ma nic za darmo, tutaj wszystko sobie trzeba wydrapać pazurami i wygryźć zębami. Zobaczymy, może się uda w ten weekend".
A po chwili w rozmowie z grupką polskich dziennikarzy nietelewizyjnych Stoch mówił, że piątkowy występ go podbudował i dodał mu energii. - Potrzebujemy energii zewsząd, bo już w nas jej praktycznie nie ma, już się wszystko wyczerpało. Trzeba czerpać, skąd się tylko da. Taki dzień jest potrzebny każdemu zawodnikowi, zwłaszcza w trudnej sytuacji. Pokazuje, że jeszcze trzeba wierzyć, próbować i walczyć.
Ostatnią szansą na top 10 dla Stocha będzie niedzielny finał sezonu dla 30 najlepszych zawodników. W tych zawodach zobaczymy czterech Polaków - poza Stochem również Dawida Kubackiego (w piątek był 32) i Piotra Żyłę (23.), którym w top 10 udało się być tej zimy po razie, zobaczymy też oczywiście Aleksandra Zniszczoła, który spróbuje wejść do top 10 po raz dziesiąty.
W piątek Zniszczoł był w top 10 po pierwszej serii - na siódmym miejscu (po locie na 221,5 m) - ale drugi skok miał nieudany (207,5 m) i ostatecznie zajął 14. miejsce. W sobotę cała nasza wymieniona czwórka wystartuje w ostatnich tej zimy zawodach drużynowych. Początek o godzinie 9.30. Transmisja w TVN-ie i Eurosporcie, relacja na żywo na Sport.pl