Kilka tygodni temu, żona i menadżerka Kamila Stocha wybrała się na Ukrainę, by wraz z jednym z popularnych w mediach społecznościowych wolontariuszy przekazać ukraińskiemu wojsku samochody terenowe.
W rozmowie z Interią Sport żona jednego z najlepszych polskich skoczków narciarskich w historii opowiedziała o wyprawie na wschód i tym, co o pomocy swojej ukochanej myślał sam zawodnik. Według słów Ewy Bilan-Stoch trzykrotny mistrz olimpijski nie był zadowolony z dokonanych przez nią wyborów, choć nie powiedział otwarcie "nie".
- Powiedziałam Kamilowi, że się zgłosiłam. On pokręcił nosem i przyznał, że ten pomysł średnio mu się podoba. Z drugiej strony rozumiał mnie, bo wiedział, że zawsze chciałam robić takie rzeczy. Wtedy jednak Kamil ucieszył się, że nie zostałam wybrana do wyjazdu. Minęły jednak dwa dni i "Exen" napisał, że szykuje duży konwój i zapytał, czy podtrzymuję swoją gotowość - powiedziała zakopianka.
"Exen", z którym Ewa Bilan-Stoch wybrała się na Ukrainę w dużym konwoju samochodów terenowych, znany jest ze swojej pomocy armii ukraińskiej od wielu miesięcy. W przeszłości miał on okazję m.in. zasiąść we wnętrzu polskiego "Kraba" w czasie działań bojowych. Dla niego wojenne doświadczenia nie były więc niczym nowym.
Nieco inaczej wyglądało to w przypadku menadżerki, dla której był to pierwszy wyjazd tak głęboko w pogrążoną w wojnie Ukrainę. Ze słów 35-latki wynika, że jej doświadczenia i tak nie były gorsze od tych z granicy z pierwszych tygodni wojny.
- Bardziej bałam się, słysząc wybuchy rok temu, po polskiej stronie, kiedy Rosjanie mocno ostrzeliwali Jaworów. To było straszne. Teraz, w czasie tego wyjazdu, było je słychać w oddali. W pewnych cyklach - dodała żona Kamila Stocha.
Przypomnijmy, że w niedawno zakończonym sezonie Pucharu Świata, Kamil Stoch zajął 14. miejsce w klasyfikacji generalnej cyklu, ani razu nie stając na podium. Mimo to wielki mistrz ma zamiar kontynuować karierę i nadal walczyć o najwyższe cele.