Norweski skoczek zniknął po pięciu operacjach. Poprosił o pomoc. Niewypał

Thomas Aasen Markeng założył zbiórkę pieniędzy na rehabilitację po operacjach kolana, które przeszedł w ostatnich latach. Okazała się ona niewypałem, bo zebrał tylko 6,5 tys. koron, choć potrzebował ich 31 razy więcej. - To było złe, ale zacząłem, gdy wybuchła pandemia koronawirusa - mówi telewizji NRK.

Aby poznać historię Thomasa Aasena Markenga, trzeba się cofnąć do 2015 roku, gdy przeszedł pierwszą operację kolana. Niedługo po niej wrócił na skocznię narciarską i był jednym z obiecujących zawodników w Norwegii. Aż do czasu "tragicznego upadku" w Klingenthal, który miał miejsce w 2019 roku. Lądował na 131. metrze, narty rozjechały się, a jego kolano wygięło w nienaturalny sposób. Niemal natychmiast znalazły się przy nim służby medyczne, które przetransportowały go do szpitala. - Nie, nie, nie! Oby to nie było kolano - krzyczał Johan Remen Evensen, były skoczek.

Zobacz wideo Prawie 9 kilogramów prestiżu. Tak wygląda nagroda za TCS

"Ma potencjał", ale potrzebuje pomocy. Markeng zgłosił się do kibiców

Markeng nie poddał się jednak i już po pierwszej operacji mówił, że nie może się doczekać powrotu na skocznię. - Jestem jeszcze silniejszy niż dotychczas - mówił ze szpitala. Wrócił do rywalizacji po 13-miesięcznej przerwie, ale tylko na jeden sezon. Ostatni skok oddał w grudniu 2021 roku. Resztę czasu spędził na rehabilitacjach.

 

Więcej treści sportowych znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl

Okazało się, że Markeng wymaga kolejnych zabiegów, a po nich czasu na odzyskanie sił i powrót do pełnej sprawności. W sumie było ich pięć. I to zdecydowanie przerosło skoczka, dlatego zwrócił się o pomoc do norweskich kibiców. Założył zbiórkę, z której chciał opłacić rehabilitacje. - Chciałbym oddać 100 skoków w tym sezonie, ale noga cały czas jest opuchnięta i nie pozwala mi na normalne ćwiczenia. Długo nie miałem treningu siłowego - opowiada norweski skoczek. 

Norwescy skoczkowie muszą sobie jednak radzić sami. Od wielu miesięcy nie mogą liczyć na pomoc ze strony tamtejszego związku. Wiadomo o tym było już przed dwoma laty, gdy otrzymali listy od odpowiednika polskiego ZUS-u, o braku podstaw do przyznania zasiłku chorobowego, gdy nie mogli skakać przez pandemię. Według najnowszych doniesień w kasie federacji brakuje około 10 milionów koron norweskich, więc i tym razem Markeng nie może liczyć na wsparcie. 

Zbiórka okazała się całkowitym niewypałem, bo nie udało mu się zebrać nawet połowy potrzebnej kwoty. Markeng założył zbiórkę na 200 tysięcy koron norweskich, czyli około 96 tys. złotych. Uzbierał tylko 6,5 tys. koron, co daje zaledwie 3 tysiące złotych. - Utworzyłem ją, żeby uzyskać wsparcie. To było złe, ale zacząłem, gdy wybuchła pandemia koronawirusa - tłumaczy. I wciąż liczy, że uda mu się wrócić do skoków.

Choć Markeng nie trenuje, Alexander Stoeckl - trener reprezentacji Norwegii w skokach narciarskich - wciąż umieszcza go na liście zgłoszonych zawodników. - Jest bardzo oddany. Chce wrócić. Kocha ten sport i ma potencjał. Pokazał to przed kontuzją - mówił Stoeckl telewizji NRK. Podkreślił też, że najważniejszy jest powrót do czasów sprzed kontuzji.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.