FIS reaguje na oskarżenia Norwegów ws. Żyły. Nawet ich trener chwali Polaków

Jakub Balcerski
- Nie mówię, że to lubię, że taki sposób tworzenia kombinezonu mi odpowiada, ale w tym momencie jest zgodny z zasadami - mówi o stroju Piotra Żyły z mocno obniżonym krokiem kontroler FIS na zawodach Pucharu Świata Christian Kathol. Jego słowa, a także komentarz trenera Norwegów Alexandra Stoeckla, to mocne odpowiedzi na oskarżenia norweskich mediów i ekspertów odnośnie sprzętu, którego używa Żyła.

Turniej Czterech Skoczni jako jedna z najważniejszych i najbardziej prestiżowych imprez w narciarskim sezonie generuje nie tylko wielkie emocje i rywalizację pomiędzy zawodnikami na skoczni, ale też w każdym, nawet najmniejszym detalu poza nią. I teraz także nie trzeba było długo czekać, żeby poszczególne kadry zaczęły wyciągać większe kombinezony, ale także poprawiać inne sprzętowe detale. W końcu wszystko może pomóc w oddaniu dłuższego, lepszego skoku.

Zobacz wideo Żyła ma za niski krok? Norwegowie aż go zakreślają. Thurnbichler tłumaczy

Norwegowie o kombinezonie Żyły mówią jak o oszustwie. Nawet były skoczek

Najwięcej emocji w trakcie obecnego Turnieju Czterech Skoczni wywołują kombinezony Piotra Żyły, trzeciego obecnie zawodnika klasyfikacji generalnej po Halvorze Egnerze Granerudzie i Dawidzie Kubackim. I rzeczywiście, na zdjęciach widać, że zwłaszcza ten kombinezon Żyły, który uszyty jest z niebieskiego materiału, jest obszerny, a jego krok jest opuszczony bardzo nisko. Przez to na odjeździe, już po wykonaniu telemarku, materiał widać jeszcze na wysokości kolan zawodnika. - Ten kombinezon jest ekstremalny. Wygląda na to, że ma większą powierzchnię nośną w okolicach kroku niż u większości zawodników - mówił o stroju Żyły Andreas Stjernen, były norweski skoczek, a obecnie ekspert Viaplay.

- Wygląda to tak, że kiedy rozkłada nogi, kombinezon się rozciąga. Kiedy przyciąga je z powrotem do siebie, materiał idzie w górę. Polska z pewnością znalazła dobry sposób na szycie strojów - ocenił Stjernen i dodawał, że twórcą odpowiednich rozwiązań z pewnością jest asystent Thomasa Thurnbichlera, Mathias Hafele, odpowiedzialny w polskiej kadrze właśnie za kwestie sprzętowe. Jego słowa brzmią tak, jakby oskarżał Polaków o oszustwo.

Kontroler FIS tłumaczy, dlaczego kombinezon Żyły jest przepisowy. "Nie wygląda dobrze, ale mieści się w zasadach"

Co zatem sprawia, że "ekstremalny" i zdaniem innych nieregulaminowy kombinezon Żyły przechodzi kontrole? - Kombinezon jest absolutnie OK i przepisowy, jeśli chodzi o materiał dookoła krocza. Wszyscy widzą, że jest go dużo, że to nie wygląda dobrze, ale mieści się w zasadach - wskazuje kontroler sprzętu na zawodach Pucharu Świata, Christian Kathol. - Mój komentarz do tego jest taki, że te zasady zostały ustalone i opublikowane w kwietniu, a ja przejąłem tę rolę w lipcu. Nie usprawiedliwiam się: po prostu muszę pracować z zasadami, które wtedy wprowadzono, bo nie można ich zmieniać w całości aż do wiosny. Wtedy je zmienię, uzupełnię i wprowadzę własne pomysły - zapowiada.

Co jest nie tak w zasadach? To jedna z najważniejszych kwestii dotyczących obecnego sezonu w skokach. Świetnie tłumaczył ją w tekście na sport.tvp.pl Michał Chmielewski. Skoczkom przed startem sezonu wykonywany jest "podstawowy pomiar", w dwóch pozycjach - siedzącej i leżącej, co ma sprawdzać długość samego tułowia i całego ciała. Jakie to ma przełożenie na późniejsze pomiary w trakcie sezonu? Takie, że zawodnicy na podstawowych pomiarach ustawiają się do nich w taki sposób, żeby zyskać kilka centymetrów - "skurczyć się", a jednocześnie mieć możliwość zyskiwania na tym, jak obszerny będą mieli kombinezon.

Skany 3D odmienią skoki. Kathol ma plan. Wiemy, kiedy mogą się odbyć testy

- Nie mówię, że to lubię, że taki sposób tworzenia kombinezonu mi odpowiada, ale w tym momencie jest zgodny z zasadami. Muszę to zaakceptować, czy mi się to podoba, czy nie. Nie mogę dyskwalifikować za to, czy coś w moich oczach wygląda dobrze, czy nie, tylko za to, że coś nie zgadza się z podstawowym pomiarem, nie mieści się w odpowiednim limicie - podkreśla Kathol.

- To tym samym spora motywacja, żeby pracować nad rozwojem metod pomiaru. Obecnie zajmuję się tym, żeby przygotować możliwość robienia skanów 3D. One ułatwiłyby podstawowe pomiary, byłyby robione za pomocą kamery, a dzięki temu kombinezony stałyby się bardziej odpowiadające rzeczywistym wymiarom zawodników - tłumaczy kontroler.

Kathol stara się wcielić swoje pomysły w życie i rozmawia z wieloma osobami, które mogą w tym pomóc. - Robię to pomiędzy weekendami Pucharu Świata. Mam spotkania z osobami z uniwersytetów, czy firmami, które zajmują się tworzeniem podobnych systemów. Do końca stycznia mamy plan stworzyć prototyp takiego systemu, a w lutym moglibyśmy przeprowadzić pierwsze testy z zawodnikami. Wtedy mógłbym wybrać konkretne rozwiązanie, które później zostanie zaproponowane i przegłosowane na komitecie wiosną, w Planicy - opisuje Austriak.

Tak zaczęły się ruchy sprzętowe kadr przed TCS. "Próbowali robić więcej"

Sprzętowa rywalizacja w skokach - czytaj: szukanie możliwości omijania przepisów - zaczęła się już przed świętami. W Engelbergu nie było jeszcze masowego "omijania" albo łamania przepisów, ale był sygnał od FIS: wiemy, że coś szykujecie - dała do zrozumienia federacja. Po ostatnim konkursie w Szwajcarii były zaplanowane kontrole całej najlepszej "dziesiątki" - to już rutyna, że kontroler i FIS chcą trzymać rękę na pulsie przed najważniejszymi imprezami sezonu. Często kończyło się nawet na paru dyskwalifikacjach zawodników z czołówki, ale tym razem na szczęście obyło się bez nich.

- Przed Turniejem, czy mistrzostwami świata zawsze jest tak, że zawodnicy czegoś próbują, żeby potem wypracować przewagę. Myślę, że to zaczęło się w Titisee-Neustadt [9-11 grudnia - red.] - zdradza Kathol. Wtedy nie było jednak zbyt wielu dyskwalifikacji, a wśród zawodników nadal panował względny spokój.

Pokoje kontroli sprzętu na Turnieju Czterech Skoczni: w Oberstdorfie (po lewej) i Ga-Pa (po prawej)Pokoje kontroli sprzętu na Turnieju Czterech Skoczni: w Oberstdorfie (po lewej) i Ga-Pa (po prawej) Sport.pl, Screen Eurosport

Tak było jednak tylko do pierwszych zawodów 71. Turnieju Czterech Skoczni. - Już w Oberstdorfie miałem wrażenie, że wszyscy próbowali robić więcej i działali bardziej ofensywnie. Podczas obu dni dałem kilka uwag i ostrzegałem, że jeśli to się nie zmieni, będą dyskwalifikacje. W moich oczach w Ga-Pa wyglądało to lepiej, ale po drodze pojawiło się kilka wykluczeń z wyników. W kwalifikacjach i w konkursie, gdy musiałem zdyskwalifikować Mariusa Lindvika z Norwegii, bo jego kombinezon był za duży - przekazuje Kathol.

Problemem u Lindvika był limit przekroczony o dwa centymetry w pasie, o czym poinformowały norweskie media. Po wszystkim doszło do zabawnej sytuacji, gdy wciąż wściekły skoczek wychodził z bagażami z szatni Norwegów i zamiast przeprosić osobę, która siedziała na schodach i blokowała mu przejście, zdecydował się z tych schodów zeskoczyć. A że w Ga-Pa nie są one położone wcale tak nisko, lądowanie miał dość twarde.

Stoeckl aż się zaśmiał na pytanie o Żyłę. I mówi Polakom: Dobra robota

W takiej sytuacji - gdy dyskwalifikowany jest Norweg, a nie Polak - łatwo zatem zadać pytanie: czy norweskie media nie próbują zwrócić uwagi na Polaków, żeby przykryć fakt, że ich kadra naciska na sprzętowe limity równie mocno? W końcu wszystko, co dotyczy sprzętu, jest w skokach elementem wielkiej gry. My zapytamy inaczej: po co wybierać sobie jednego kozła ofiarnego, skoro można mówić o całej tendencji ruchów wielu reprezentacji?

Zwłaszcza że gdy zapytaliśmy o strój Żyły Alexandra Stoeckla, trener Norwegów aż się zaśmiał: - Chcesz wiedzieć co o nim sądzę, jaki jest mój komentarz? Dobra robota. Bo to naprawdę dobrze zrobiony kombinezon wedle obecnych zasad - odpowiedział Stoeckl, a potem przyznawał nam rację, gdy mówiliśmy, że tak obecne przepisy dla własnych celów wykorzystują praktycznie wszyscy, łącznie z jego kadrą. - Każdy chce coś zyskać - usłyszeliśmy. I to dla komentarzy Norwegów powinien być nokautujący cios.

- Kombinezony przy obecnych przepisach często będą wyglądały na za duże, czy w fazie odjazdu, czy gdy skoczek siedzi na belce. Są na limicie, jak zawsze, bo o to chodzi w walce na najwyższym poziomie. W przypadku większości zawodników te stroje i zmiany w nich mieściły się w zasadach, nie wykraczały poza nie. W przypadku Lindvika było inaczej - przyznaje Kathol.

Wszyscy widzą, co się dzieje. FIS uspokaja i mówi, że wszystko kontroluje

Czy dla kontrolera ruchy, które zaobserwował w Oberstdorfie, a później dyskwalifikacje w Ga-Pa są niebezpiecznym kierunkiem sprzętowych zmian podczas Turnieju? - Nie, raczej nie. Regularnie rozmawiam i kontaktuję się ze sztabami i trenerami, przekazuję, że jeśli zobaczę, że robią coś w kierunku, który mi się nie podoba, wskazuję im, że powinni być ostrożniejsi. To zadziałało świetnie właśnie teraz, w Ga-Pa - zaznacza Austriak.

O sprawę zapytaliśmy także trenera Polaków, Thomasa Thurnbichlera. - Też widziałem sporo ruchów w kontekście sprzętu u innych. Jest Turniej, więc trochę zaczęło się dziać, to normalne. A my? Też ryzykujemy, ale, jak widzicie, pozostajemy w granicach limitu, skoro wszyscy zawodnicy są sklasyfikowani. I o to chodzi - mówił nam już po konkursie w Ga-Pa szkoleniowiec.

- To gra - dodał za to dzień później już o oskarżeniach Norwegów. - Nie mam na to żadnej reakcji. Te zdjęcia w fazie odjazdu, gdy ma rozłożone nogi, zawsze będą wyglądały źle. Nie obchodzi mnie to - stwierdził Thurnbichler.

Wśród zawodników uczucie jest podobne: im ważniejszy moment sezonu, tym więcej prób nagięcia reguł. - To naturalne, że tak się zaczyna dziać. Widzimy to, każdy ma pewnie swoją opinię na ten temat, ale ogółem wszyscy walczą, żeby pozostać w limicie, a jednocześnie jak najwięcej zyskać. Oby wszystko było zgodne z przepisami - mówił nam w Nowy Rok austriacki skoczek Stefan Kraft.

- Po dyskwalifikacji Mariusa Lindvika też byłem sprawdzany, ale to nic niezwykłego - stwierdził jego kolega z norweskiej reprezentacji Jonann Andre Forfang. - Czy czuję presję na Norwegach? Chyba nie, kontroler chciał być pewny, że to nie większy problem. Przykro mi, że tak to się skończyło dla mojego kolegi z kadry, ale tak już jest w tym sporcie. Wszyscy znamy zasady i to, w jaki sposób balansujemy na granicy limitu. Sprzętowo zawsze dużo się dzieje, zwłaszcza na początku roku przy walce w Turnieju - potwierdził Forfang.

Teraz rywalizacja będzie kontynuowana w Austrii - najpierw w Innsbrucku. Serie treningowe we wtorek, 3 stycznia rozpoczną się o 11:15. Serię kwalifikacyjną zaplanowano na 13:30. O tej samej porze ma się rozpocząć środowy konkurs. Relacje na żywo na Sport.pl i w aplikacji Sport.pl LIVE.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.