Konkursem skoków narciarskich zakończyła się w niedzielę kolejna edycja prestiżowego cyklu Lahti Ski Games. Finowie w ramach tego festiwalu narciarstwa organizują zawody Pucharu Świata w skokach, biegach narciarskich i kombinacji norweskiej. Tegoroczna odsłona miała wyjątkowy wymiar. To z powodu agresji Rosji na Ukrainę.
Sytuacja za naszą wschodnią granicą nie przeszkadzała jednak organizatorom konkursów najwyżej rangi w Lahti, aby celebrować w najlepsze. Finowie mieli co świętować, bo sukcesy osiągali ich medaliści olimpijscy w biegach narciarskich. W rywalizacji na 10 km stylem klasycznym kobiet trzecia była Krista Parmakoski, a w zmaganiach mężczyzn wygrał mistrz olimpijski na 15 km - Ilvo Niskanen.
Także skoczkowie prezentowali się zdecydowanie lepiej niż w ostatnich latach. W ciągu całego weekendu aż trzech fińskich skoczków zdobyło punkty, a w sobotnim konkursie drużynowym Aalto, Nousiainen, Kytosaho i Heikkinen zajęli szóste miejsce.
Nie wiadomo, czy to dobre wyniki zachęciły do urządzenia wielkiej fety, ale w sobotni wieczór można było zobaczyć pokaz fajerwerków. - Dodam, że pokaz rozpoczął się od samolotu, z którego wyskoczyło trzech spadochroniarzy z fajerwerkami - donosi na Twitterze Dominik Formela z portalu Skijumping.pl. Niemal pełne trybuny kibiców bawiły się w rytm tanecznej muzyki. Jeden wielki festyn, a za płotem wojna.
Ze strony polskich kibiców i dziennikarzy na organizatorów w Lahti posypały się gromy. - Skandal. To jest obrzydliwe - ocenił Damian Michałowski, który prowadzi studio w TVN. - W Lahti jak gdyby nigdy nic pokaz lotniczy, fajerwerki, muzyka... OK trzeba żyć dalej, ale w obliczu tego co teraz się dzieje na Ukrainie tego, że Ci biedni ludzie walczą o swój kraj, organizatorzy powinni się ograniczyć do minimum z 'takimi efektami specjalnymi' - napisała jedna z kibicek.
- Przy okazji Pucharu Świata w Lahti wyraziliśmy najgłębsze kondolencje Ukraińcom. Z pewnością nie świętujemy tego, co się dzieje - odpowiedział Sport.pl Tomi-Pekka Kolu, sekretarz generalny Lahti Ski Games. - Przypominamy, że wszystko wydarzyło się w bardzo krótkim czasie od czwartku rano. Nasza impreza była już wtedy zaplanowana i po długim okresie pandemii również otwarta dla publiczności - dodał jeszcze Fin.
Nikt nie nawoływał jednak do całkowitego odwołania zawodów. Nawet zawodnicy zauważali, że muzyka i tańce nie są odpowiednie w tym momencie. Trudno było im skupić się na rywalizacji, a co dopiero fetować. - Cały czas myślę o tym, co się dzieje. Nie potrafię od tego uciec. Bardzo mnie to dotknęło. Dziś chciałem powiedzieć, że jako sportowcy nie możemy udawać, że nic się nie dzieje. Powinniśmy głośno o tym mówić - mówił w niedzielę w rozmowie z Eurosportem Kamil Stoch.
- Anulowanie (co nie byłoby możliwe w tym okresie) większości wydarzeń pobocznych miałoby długoterminowy wpływ na naszych partnerów, ale także na organizację w aspekcie finansowym. Wszystkie decyzje zostały podjęte na podstawie oświadczeń i zaleceń FIS - odpiera Tomi-Pekka Kolu.