Polak pokazał, co potrafi. Ależ zagrał. "Znów zbliżył się do perfekcji" [OCENY]

Jakub Balcerski
Polscy siatkarze pokonali Holendrów w czterech setach i zapewnili sobie awans na igrzyska olimpijskie, choć całe spotkanie wyglądało, jakby zawodnicy grali przeciwko sobie i zmęczeniu, które chwilami zamieniało się w ich frustrację. Tym większy szacunek, że udało im się to przezwyciężyć dzięki kilku bohaterom - Wilfredo Leonowi, którego rywale muszą już mieć po prostu dość, niemalże perfekcyjnemu Kubie Kochanowskiemu czy utrzymującemu świetny poziom Łukaszowi Kaczmarkowi.

Polskich siatkarzy po zwycięstwie 3:1 (21:25, 25:17, 25:22, 29:27) z Holandią oceniamy w skali szkolnej (1-6).

Zobacz wideo Polskie siatkarki z historycznym awansem. Ograły dwie potęgi i spełniły marzenie o powrocie na igrzyska

Łukacz Kaczmarek, atakujący - 5

Znów grał bardzo solidnie w ataku, utrzymywał skuteczność i świetnie prowadził ofensywę zespołu Nikoli Grbicia. Najlepiej zaprezentował się w trzecim secie, gdy nie skończył tylko jednej piłki. Skończył mecz na 58 procentach skuteczności, dołożył dwa bloki i jednego asa, zamykał niektóre sety swoimi atakami. Wielkie ukłony, bo utrzymywać taki poziom od dłuższego czasu to niezwykła sprawa.

Marcin Janusz, rozgrywający - 5

Z 40 procent pozytywnego przyjęcia Polacy wykręcili 57 procent skuteczności w ataku. W drugim secie mieli zaledwie 20 procent pozytywnie odebranych piłek, a pokonali Holendrów najwyżej w całym meczu - do 17. I dużą rolę w tym miał właśnie Janusz, który bardzo dobrze zarządzał dystrybucją ataków - większość piłek posyłał na lewe skrzydło, ale nie pozostawił bez nich Łukasza Kaczmarka w ataku, a także środkowych. Tym razem nie punktował blokiem, ale dołożył dwa asy. Cały turniej i sezon w jego wykonaniu były znakomite, a taki mecz jak ten z Holandią to dobre podsumowanie przemiany, jaką przeszedł w reprezentacji - od debiutanta w roli podstawowego rozgrywającego do silnego lidera kadry, zawodnika przekonanego do własnych umiejętności - zarówno siatkarsko, jak i mentalnie gotowego do prowadzenia tego zespołu przez najważniejsze spotkania.

Jakub Kochanowski, środkowy - 5+

90 procent w ataku, do tego dwa punktowe bloki. Niemalże idealny mecz w wykonaniu Kochanowskiego. Znów zbliżył się do perfekcji jak w najlepszych momentach tego sezonu reprezentacyjnego. Wraz ze zmęczeniem w tym turnieju rosła jego forma w Xi'an i w przedostatnim meczu wszedł chyba na najwyższy poziom od początku rywalizacji w Chinach. Chyba zasłużył za to na miano największego żołnierza armii Grbicia. Gdyby dołożył jeszcze punkty zdobyte serwisy, to nie byłoby innej możliwości, niż dać mu "szóstkę".

Norbert Huber, środkowy - 4

Mocno męczył się na boisku, zresztą nie ma się mu co dziwić. Atakował na niskim jak na siebie poziomie - skończył trzy z siedmiu piłek i dołożył jeden punkt blokiem. Nikola Grbić postanowił go zmienić i dać pograć Karolowi Kłosowi. Huber jakością swojej gry zdążył nas już oczarować we wcześniejszych spotkaniach, teraz zasłużył na trochę odpoczynku.

Bartosz Bednorz, przyjmujący - 3

Po 38 procent skuteczności pozytywnego przyjęcia i skończonych piłek w ataku mówi samo za siebie: Bednorz przeciwko Holendrom grał dość przeciętnie. Zdobył osiem punktów - sześć atakiem i dwa blokiem, ale był chyba najsłabszym punktem Polaków w tym meczu. Wyglądał tak jak większość zespołu: na zmęczonego i z trudem próbującego dotrwać na boisku do końca turnieju. Tym razem nie był bohaterem drużyny, jak w pięciosetowym spotkaniu przeciwko Kanadzie, ale i tak swoje dołożył, a prawdziwe brawa należą mu się za cały sezon.

Wilfredo Leon, przyjmujący - 5

Leon już od dłuższego czasu z pewnego poziomu nie schodzi - 54 procent skuteczności w ataku to tego najlepszy dowód. Może być zmęczony, frustrować się tym, jak rywale obijają mu ręce w bloku, a swoje i tak skończy. Zwłaszcza w kluczowych momentach, gdy Polakom nie idzie, a on dokłada punkty i siły w ataku. Rywale muszą mieć go dość, bo nawet gdy wydaje się, że mają swoją chwilę, że teraz to oni przejmą kontrolę nad meczem, to nagle pojawia się on i ich przyćmiewa.

Jakub Popiwczak, libero - 3+

46 procent pozytywnego przyjęcia i jeden błąd w tym elemencie - już liczby wskazują, że to nie był najlepszy występ Popiwczaka w polskiej kadrze. Skuteczność przyjęcia i tak miał najwyższą z Polaków, ale liczyliśmy na nieco więcej. Zwłaszcza na początku spotkania brakowało jego obron i solidniejszej postawy w odbiorze piłki, choć z biegiem meczu nieco się poprawił. I to Popiwczaka z drugiej części sobotniego meczu potrzeba kadrze Nikoli Grbicia o wiele częściej.

Kamil Semeniuk, przyjmujący - 4+

Kolejna niezła zmiana Semeniuka w tym sezonie - skończona z 50 procentami skuteczności w ataku i 45 pozytywnego przyjęcia. Wszedł za Bartosza Bednorza, żeby pomóc nieco w ataku, gdzie jego kolega się mocno zacinał i nieco odciążył Leona, czy Kaczmarka - do tej pory odpowiedzialnych za ogrom punktów zdobywanych dla Polaków. Szkoda, że nie punktował zagrywką, ale i tak dał drużynie pozytywny impuls.

Karol Kłos, środkowy - 4+

Zdobył pięć punktów, choć tylko jeden atakiem - dołożył trzy w bloku i jeszcze jeden zagrywką. Najważniejszy był ten z ostatniej, czwartej partii zdobyty blokiem, który dał Polakom pierwszą i od razu wykorzystaną piłkę meczową. Już dłuższą chwilę bronili się przed Holendrami i nie dali im wykorzystać żadnej z czterech szans na doprowadzenie do tie-breaka. Potrzebowali jednak punktu na przełamanie, takiego, który pobudzi ich do ostatniego w tym meczu zrywu. I takim był właśnie ten blok Kłosa. Czasem do skończenia meczu, który zaczyna wymykać się spod kontroli potrzeba tak niewiele. Gdyby Polacy grali dalej, to frustracja zmęczeniem i oporem rywali mogłaby jeszcze urosnąć, a i końcowy wynik nie byłby już niczym pewnym. Chwała za to, że udało się to wszystko domknąć.

Tomasz Fornal, przyjmujący - brak oceny

Grał za krótko. Wchodził na przyjęcie za Wilfredo Leona.

Bartłomiej Bołądź, atakujący - brak oceny

Grał za krótko. Był wprowadzany na boisko w ramach podwójnej zmiany.

Grzegorz Łomacz, rozgrywający - brak oceny

Grał za krótko. Był wprowadzany na boisko w ramach podwójnej zmiany.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.