Gdy okazało się, że siatkarze Jastrzębskiego Węgla - po wyeliminowaniu VfB Friedrichshafen - o finał Ligi Mistrzów powalczą z Halkbankiem, zaczęły się mnożyć stwierdzenia, że mają drogę marzeń czy autostradę do Turynu, gdzie 20 maja odbędzie się decydujący mecz. Oni sami są pewni siebie, ale też przestrzegają przed lekceważeniem rywala, który w ćwierćfinale niespodziewanie odprawił Cucine Lube Civitanovę. A w środę, w pierwszym meczu półfinałowym, dodatkowym przeciwnikiem wicemistrzów Polski będzie bardzo żywiołowa publiczność w Ankarze, na której oczach jej ulubieńcy w tym sezonie w LM jeszcze nie przegrali.
Jastrzębianie rok temu też byli w czołowej czwórce LM, ale wówczas na tym etapie przegrali z Trentino. Wydaje się, że mają duże szanse, by teraz wykonać krok dalej, zapewniając klubowi największy sukces w historii.
- Rok temu było blisko, ale taki jest sport. Mamy teraz kolejną szansę i wszyscy razem będziemy chcieli ją wykorzystać - deklaruje przyjmujący Rafał Szymura.
Marcelo Mendez i jego zawodnicy mają świadomość, że to w nich upatruje się faworyta półfinałowej pary, ale ostrzegają, że Halkbank wcale nie jest kopciuszkiem, za jakiego uchodzi. Atakujący Nimir Abdel-Aziz, rozgrywający Micah Ma’a i przyjmujący Thomas Jaeschke - to najbardziej znani w światowej siatkówce gracze tego zespołu. To właśnie ich wymienia szkoleniowiec wicemistrzów Polski i jego zawodnicy jako potwierdzenie dużych możliwości rywala.
Amerykanie i Holender są też znani dość dobrze polskim kibicom. Jaeschke, który do ekipy z Ankary dołączył dopiero pod koniec stycznia, w przeszłości grał w Asseco Resovii Rzeszów, o Ma’a było głośno latem, gdy nagle odszedł z GKS-u Katowice mimo ważnego kontraktu, Abdel-Aziz zaś w przeszłości występował w Zaksie Kędzierzyn-Koźle, a dwa lata temu grał przeciwko niej w finale LM.
- Jak patrzyło się ostatnio na mecze Halkbanku z Lube, to widać było, że to nie jest przypadkowy zespół, który łatwo pokonamy. Na pewno będzie to bardzo trudne. Trzeba zagrać na maksa i zrobić swoje. Ale wiemy, że mamy na tyle duże umiejętności i jesteśmy na tyle dobrą drużyną, że możemy to zrobić - zaznacza libero jastrzębian Jakub Popiwczak.
Mendez też uważa, że o sile tureckiej drużyny świadczy wyeliminowanie Lube i dodaje, że miano faworyta jeszcze o niczym nie świadczy.
- Może Halkbank nie jest tak uznaną marką jak Perugia, ale podałbym tu przykład Zaksy, która wygrała dwie poprzednie edycje LM, a też nie była wskazywana jako ich faworyt. Kędzierzynianie nie mieli może w składzie aż tak znanych nazwisk jak inne drużyny, ale pokazali naprawdę dobrą siatkówkę. Ekipa z Ankary w ćwierćfinale grała dobrze. Ma jednego z najlepszych atakujących na świecie, Jaeshke zaś jest dużym wzmocnieniem. To kompletny zespół - ocenia argentyński szkoleniowiec.
Jego siatkarze w ćwierćfinale dość brutalnie zweryfikowali marzenia VfB Friedrichshafen. Tylko w jednym z sześciu setów pozwolili rywalom na zdobycie 20 punktów. Tak łatwa przeprawa na pewno dodaje pewności siebie. Ale czy może też niebezpiecznie uśpić czujność przed kolejnym przeciwnikiem, który może być już dużo bardziej wymagający?
- Nie wiem, czy to bardziej korzyść, czy ryzyko. Ale przecież za nami też wiele meczów w PlusLidze, podczas których nieustannie pracowaliśmy nad naszym poziomem. Niedawno stoczyliśmy zacięte pojedynki ze Skrą Bełchatów i Resovią, w których pokazaliśmy wysoki poziom. To było dobre przetarcie - zapewnia Mendez.
Klasę jastrzębian docenia Jaeschke. Jest on przekonany, że polski klub bezlitośnie wykorzysta każdy najmniejszy błąd jego zespołu.
- Mają jednego z najlepszych i najbardziej doświadczonych rozgrywających na świecie [Benjamina Toniuttiego - red.], który odnosił sukcesy na różnych szczeblach. Robimy postępy jako zespół i pojedynki z Jastrzębskim Węglem będą dla nas sprawdzianem jako grupy - twierdzi Amerykanin.
Wicemistrzowie Polski mają już jedno dobre wspomnienie z Ankary. To tam jedyny jak na razie raz w historii byli na podium LM. W 2014 r., gdy organizowano tam turniej finałowy (kilka lat temu zrezygnowano z tego formatu), zajęli trzecie miejsce. W półfinale przegrali właśnie z Halkbankiem, który ostatecznie był drugi. Turecka ekipa miała wówczas w składzie takie gwiazdy jak np. Bułgar Matej Kazijski, Kubańczyk Osmany Juantorena (zmienił później obywatelstwo na włoskie) oraz Brazylijczycy Mauricio de Souza i Raphael Vieira de Oliveira.
Trener Halkbanku Taner Atik ma świadomość, że półfinałowa przeprawa będzie raczej dla jego zespołu trudniejsza niż starcie z Lube. Liczy jednak, że w środowy wieczór jego graczom znów pomogą szalejący na trybunach kibice.
- Mówiłem to już wcześniej, ale dla zespołów z Europy wygranie przed naszą publicznością jest niemal niemożliwe - zapewnia szkoleniowiec.
I w tym sezonie rzeczywiście nikt nie zdołał w LM odnieść zwycięstwa nad gospodarzami w Ankarze. Jako pokonani wyjechali stamtąd nie tylko gracze Lube, ale także m.in. siatkarze Aluronu CMC Warty Zawiercie, którzy trafili na Halkbank w fazie grupowej. Na krajowych rywalach tamtejszy kocioł nie robi takiego wrażenia - jedyną jak na razie porażkę w lidze tureckiej ekipa Atika zanotowała właśnie u siebie.